Opisująca przygody Feelana w Kniei Niegodziwców
Zanim Feelan opuścił Galczkę, został napadnięty przez osiemdziesięcioletnią staruszkę, jeżdżącą na starym, lekko przyrdzewiałym rydwanie śmierci, zaprzęgniętym dwoma baranami. Kobieta ścigała chłopca, aż nie rozbiła się o stary, nawiedzony budynek urzędowy. Wyleciały z niego udręczone duchy komorników i bankierów.
Dawno temu, pewna grupka szalonych ludzi wpadła na pomysł, by prowadzić w Galczce działalność pożyczkową. Kiedy mieszkańcy miasta dowiedzieli się, że rozdają pieniądze za kilka podpisów, tłumami zaszturmowali budynek i zabrali wszystkie pieniądze, co były do zabrania. Kiedy przyszła pora spłacania długów, wszyscy się ich wypierali. Większość komorników i poborców zaginęła w nieznanych okolicznościach. O niektórych można było usłyszeć, że zostali zjedzeni, poćwiartowani, lub przerobieni na wysokoprocentową nalewkę obiadową.
Wracając jednak do Feelana. Chłopiec w końcu wymknął się ścigającym go upiorom. Choć tego nie wiedział, to cudem uniknął śmierci, bowiem całkowicie przypadkowo został obrany za cel przez psychopatycznego galczkańskiego czarnoksiężnika. Ów czarownik opracował nowe destrukcyjne zaklęcie. Pomylił się jednak przy jego recytacji, co wywołało u niego zawrót głowy o dwanaście tysięcy trzysta siedemdziesiąt jeden stopni w kierunku prawym. Jego kręgosłup nie wytrzymał tego nagłego zwrotu akcji.
W końcu Feelan dotarł do północnej bramy, przy której strażnicy próbowali wyłudzić od niego pieniądze. Chłopiec był już tak zrezygnowany ciągłą walką o przetrwanie, iż postanowił im je po dobroci oddać. To zaskoczyło strażników. Przelękli się, że pieniądze Feelana mogły być przeklęte. Nie tylko pozwolili mu je sobie zatrzymać, ale również zapłacili Feelanowi, by ten jak najszybciej się od nich oddalił.
Feelan ujrzał w oddali mglisty zarys Kniei Niegodziwców. Las w oddali wyglądał całkiem zwyczajnie. Chłopiec liczył przynajmniej na to, że nie będzie w nim musiał szukać żadnych drzew. Kiedy nieco zbliżył się do lasu, to stwierdził, że może byłoby lepiej jakby żadne drzewa w nim nie rosły.
Roślinność Kniei Niegodziwców była w większości czarna i wydzielała bardzo nieprzyjemny zapach rozkładu i zgnilizny. Drzewa były pozbawione liści, miały straszliwie pomarszczoną korę oraz długie, powykręcane i poplątane gałęzie. Hałaśliwe wrzaski kruków nie zachęcały Feelana, by wkroczył do lasu.
Chłopiec przez chwilę się wahał, ale uznał, że nic gorszego od Lasu Szaleńców i Galczki raczej spotkać go nie może. A jeśli nawet, to gdy zdoła przez to wszystko przebrnąć, to uratowanie księżniczki będzie lekkim, łatwym spacerkiem.
- Weź się w garść Feelan i po prostu zrób, co do ciebie należy - powiedział sam do siebie, po czym wkroczył w mroczny las.
Był środek dnia, lecz w Kniei panowała niemalże całkowita ciemność. Feelan skupił się i stworzył kulkę magicznego światła. Nienaturalny blask spłoszył odrażające insekty, które pełzały po drzewach. Feelan tylko przez chwilę widział pośpiesznie biegające wokół pająki, lecz stukot ich licznych odnóży jeszcze przez długi czas rozbrzmiewał w jego głowie.
Zadaniem Feelana było znaleźć i ubić satyra. Wpierw jednak musiał jakiegoś znaleźć. Przez chwilę chłopiec zastanowił się, co właściwie wiedział o tych stworzeniach. W Wszytrószce czasem opowiadano straszne historie o pół ludziach, pół kozach, które napadały na dziewczęta, zbyt późno wracające do domu. W głowie usłyszał od razu szyderczy głos swoich braci, którzy często śmiali się z niego, że był dziewczyną i zapewne wystarczyłoby mu zaczekać do wieczora, by jakiś kozoczłek sam go znalazł. Feelan uznał, że była to głupia myśl. Postanowił więc po prostu zapytać jakieś przyjazne zwierzątko o drogę.
CZYTASZ
Rycerska Opowieść
AdventurePrzeznaczenie ma różne sposoby na wzywanie bohaterów. Niektórych trąca delikatnie magiczną laską wędrownego maga, innych wciąga przez szafę do innego świata. Czasem musi wymordować bohaterowi całą rodzinę, by zmusić takiego do działania. W przypadk...