Rzecz Trzydziesta Szósta

10 3 3
                                    

Dotycząca spraw, którymi tymczasem zajęty był Sir Marsel

Dom, do którego zmierzał Sir Marsel, znajdował się w południowo-wschodniej części Kugradu. Była tam dzielnica, uchodząca za kugradzką dzielnicę biedoty i żebraków. Co bynajmniej nie znaczyło, że było to miejsce dużo bardziej zaniedbane od innych części miasta. Warunki mieszkaniowe pod kugradzkim mostem mogły uchodzić za o wiele lepsze, niż w domu, do którego zmierzał rycerz.

Ciężko go było nazwać domem. Była to raczej rudera, wyróżniająca się pośród innych kugradzkich domów, niczym krowi placek na środku kwiecistej łąki. Drewnianą chatę ze słomianym dachem otaczał ogródek, w którym wszystkie rośliny były zwiędłe i wysuszone. Z niewielkiego kominka unosiła się chmura czarnego dymu. Tam właśnie Sir Marsel miał zanieść schwytanego w Palavaras impa.

Rycerz stanął przed starymi, spróchniałymi drzwiami. Przez chwilę zastanawiał się, czy jeśli w nie zapuka, to się rozpadną. Uznał, że dzięki temu może wpuściłby do środka trochę świeżego powietrza. Uniósł rękę, by zastukać w drzwi, lecz wtem ktoś pociągnął go za rękaw.

- Pseplasam pana - zabrzmiał niewinny, dziewczęcy głosik.

- Nie gniewam się - warknął Sir Marsel, nie zwracając uwagi na dziewczynkę.

- Pse pana! - dziecko mocniej szarpnęło za rękaw rycerza, wymuszając na nim okazanie atencji. - Pse pana, mogę mieć plośbe?

Sir Marsel niechętnie spojrzał na dziewczynkę. Wyglądała, jakby nie miała więcej niż sześć lat. Jej kręcone, jasne włosy przyozdabiały niebieskie wstążeczki. Dziewczynka była ubrana w białą sukienkę, pobrudzoną w kilku miejscach kurzem i piaskiem.

- Czego chcesz? - zapytał zirytowany rycerz.

Dziewczynka zdawała się nie dostrzegać gniewnego spojrzenia Sir Marsela, ani nie wyczuwała jego ponurego nastawienia. Co prawda jej duże, brązowe oczy błyszczały od zbierających się w nich łez, ale to bynajmniej nie rycerz był powodem jej smutku. Dziecko pociągnęło nosem i rękawem Sir Marsela. 

- Bo... Bo ja zgubiłam lalkę. Wpadła do stalej studni, a w studni mieszkajo potfoly. Ulatowałby pan moją Sunur? Baldzo plose.

Sir Marsel powoli przymknął oczy i westchnął zniechęcony. Miał szczerze dosyć wszelkich natrętnych dzieciaków. Ledwo udało mu się pozbyć jednego, to pojawiał się drugi. Zastanawiał się, co te bachory miały w głowach, że tak bezmyślnie i bezczelnie zawracały mu głowę. Był wściekły. Był zmęczony. Nie miał najmniejszej ochoty nurkować w ściekach, żeby szukać jakiejś pacynki. 

Spojrzał pogardliwie na dziewczynkę, zastanawiając się w jaki sposób kazać jej się od niego odczepić, tak, by jej przypadkiem zbytnio nie urazić. Dziewczynka zamrugała niewinnie oczami i znowu pociągnęła nosem.

- Dobrze, to gdzie jest ta studnia? - zapytał rycerz.

Dziewczynka podskoczyła z entuzjazmem, zaśmiała się radośnie i zaczęła prowadzić Sir Marsela w stronę mroczniejszych zakamarków Kugradu. Po chwili dotarli do ukrytej za domami uliczki. Znajdowała się tam bardzo stara, zaniedbana studnia. Powiał lekki wiatr, który pchnął w stronę rycerza i dziewczynki odrażający odór zgnilizny.

- To tutaj - powiedziała dziewczynka, wskazując palcem na studnię. - Bawiłam się z Sunur w szukanie księcia żaby. No i Sunur spadła... 

Sir Marsel podszedł do studni, zajrzał w jej głębinę. Zobaczył ciemność. Mrok tak gęsty, że zdawał się sunąć powoli w stronę oczu, pochłaniając z nich wszelkie światło. Ktoś posiadający odrobinę zdrowego rozsądku stwierdziłby, że lalka przepadła. Próbowałby przekonać dziewczynkę, że nie da się uratować jej zabawki. Ktoś nieco milszy kupiłby jej nową lalkę. Sir Marsel jeszcze przez chwilę wpatrywał się w mrok, po czym obojętnie wzruszył ramionami.

Rycerska OpowieśćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz