Rzecz Czterdziesta Dziewiąta

8 2 0
                                    

Opisująca kolejne starcie z Degrelierem

Tupert, najstarszy z synów Omulca, został wyznaczony do wskazania Sir Marselowi, gdzie znajdowało się smocze legowisko. Mieszkańcy Urb dobrze wiedzieli na szczycie której góry mieszkał Degrelier. Co jakiś czas przybywali do smoka, by złożyć mu hołd i ofiarować dary. Tupert nie był zbytnio zadowolony z narzuconego mu zadania i jawnie wyrażał swoją niechęć do Sir Marsela.

- Mam nadzieję, że Degrelier obedrze was ze skóry i spali wasze kości na popiół! - oznajmił Tupert, wsiadając do drewnianej łódki. By dotrzeć do góry Degreliera wpierw trzeba było przepłynąć jezioro, które w połowie wpływało do ogromnej jaskini wewnątrz góry. 

Sir Marsel lekko wzruszył ramionami, wchodząc do łódki za Tupertem. Feelan wsiadając do niej potknął się i upadł. 

- Nie powinieneś się przemęczać - rzekł Sir Marsel, widząc niezdarność Feelana. - Możesz tu zostać.

- Wybacz Sir, ale nie mógłbym bezczynnie czekać i zastanawiać się, czy zabiłeś smoka, czy on zabił ciebie - rzekł z uporem Feelan. - Poza tym, muszę go zobaczyć i upewnić się, że nikomu już więcej nie wyrządzi krzywdy. 

- Jak chcesz - powiedział obojętnie Sir Marsel.

Tupert chwycił za wiosła i przeklinał za każdym razem, kiedy odpychał się nimi od tafli wody. Ciemne chmury przysłoniły niebo. Zrobiło się ciemno, duszno i ponuro.  

- Zastanawiam się, co sprawiło, że postanowiliście służyć temu smoku? - zagadał niepewnie Feelan do Tuperta. - Przecież moglibyście poprosić rycerzy, by się go pozbyli. 

- I czemu mieliby to robić? - warknął Tupert. - Myślisz, że ten smok w czymś nam przeszkadza? To wspaniałe, budzące postrach stworzenie! Ile znasz wiosek, które mogłyby się pochwalić własnym smokiem?

- On do was nie należy - odparł Feelan. - To raczej wy należycie do niego.

- Co za różnica? - powiedział syn Omulca. - Ten smok jest naszą dumą! Jesteśmy dumni, że możemy mu służyć!

- Uciszcie się wreszcie - rzekł Sir Marsel, zirytowany słuchaniem tej bezcelowej kłótni. 

Do woreczka smutków Feelana wpadło kolejne zmartwienie. Chłopiec zauważył i zrozumiał, że na świecie żyli ludzie, którzy nie tylko wzgardzali dobrem, szlachetnością i rycerstwem, ale również byli tacy, co wychwalali podłość, zło i okrucieństwo. Nie wiedział, czy gorszy był w tym przypadku smok, zły ze swej natury, czy mieszkańcy Urb, którzy tak ochoczo mu służyli. 

Po chwili łódka stuknęła o brzeg jeziora. Sir Marsel sprawnie wyskoczył na skalne podłoże. Feelan mozolnie wyczłapał się za nim. Tupert chwycił wiosła i już miał odpłynąć, gdy nagle Sir Marsel chwycił za krawędź łódki, zatrzymując ją w miejscu.

- To może się nam jeszcze przydać - oznajmił ponurym głosem rycerz.

- Nie mam zamiaru tu na was czekać! - odparł Tupert. - Ani tym bardziej nie mam zamiaru iść z wami dalej.

- W porządku - rzekł Sir Marsel. - W takim razie możesz wracać. Łódka jednak zostaje.

- Jak miałbym niby... - Tupert nie dokończył pytania. Sir Marsel chwycił go za kołnierz, wyjął z łódki i mocno nim rzucił przez jezioro. Syn Omulca odbił się trzykrotnie od wody, jak puszczona kaczka i wylądował na drugim brzegu, kręcąc koziołki.

- Sir, to było... - powiedział Feelan, robiąc przerwę na zastanowienie się nad właściwym określeniem dla czynu rycerza. - W sumie było to całkiem okrutne, ale coś mi w głębi serca podpowiada, że ten człowiek sobie na to zasłużył. To... Wygląda na to, że mamy jeszcze do przejścia labirynt jaskiń. Ciemno tutaj trochę, Sir.

Rycerska OpowieśćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz