Rzecz Dwudziesta Siódma

14 3 1
                                    

W której Feelan Koei wyruszył do Lasu Szaleńców, by odnaleźć zaginiony instrument Niriana 

Feelan leniwie stoczył się z łóżka, z nadzieją, że upadnie na chłodną podłogę. Zawiódł się ogromnie. Podłoga była gorąca. Chłopiec ociężale odkleił się od drewnianych paneli, wspiął się po niewielkiej szafce, na której stał dzbanek z wodą. W każdym razie w dzbanku powinna być woda. Jego zawartość okazała się tak samo sucha jak wyschnięte gardło Feelana. 

Zapowiadał się niemiłosiernie upalny dzień.

W gospodzie "Pod Szczekającą Krową" było gorąco, jak w saunie. Feelan zauważył, jak pewien gnom tłumaczył grupce staruszków, że ciepło dobrze działa na stawy, po czym dorzucił drewno do rozpalonego kominka. Feelan całkiem lubił gnomy, ale w tym momencie poczuł szczerą nienawiść do tych niezbyt bystrych, karłowatych stworzeń. Chłopiec zastanawiał się przez chwilę, czy lepiej byłoby po prostu udusić gnoma, czy wrzucić go do płonącego w kominku ognia. Z gnomobójczych myśli szybko jednak wyrwał go Nirian, podsuwając Feelanowi pod nos kubek z mrożoną herbatą. 

- Piękną mamy dzisiaj pogodę, nie sądzisz? - zapytał artysta.

- Okropną - odrzekł Feelan. - Umm... Wszystko w porządku, Nirianie?

- Tak, czemu pytasz?

- Wyglądasz dość... No... Zwyczajnie.

Określenie to zazwyczaj nie pasowałoby do Niriana, lecz tym razem wirtuoz fleta, fujarki, czy innej tam piszczałki, nie prezentował się zbyt artystycznie. Swój tradycyjny zielony strój, zastąpił zwykłą lnianą koszulą, czarną kamizelką i skórzanymi spodniami. Na nogach miał sandały i parę takich samych, wełnianych, szarych skarpet. 

- Cóż... - rzekł niepewnie Nirian. - Usiłuję się wmieszać w tłum. W tłumie jest bezpieczniej i istnieje mniejsza szansa, że rozpozna cię ktoś niewłaściwy.

- Myślałem, że sensem twojego życia jest bycie rozpoznawalnym - rzekł Feelan.

- To nie do końca prawda - odparł Nirian. - To moje dzieła, moja sztuka, powinny być wszędzie znane, ale nie ja! 

- Wpakowałeś się znowu w jakieś kłopoty? - Feelan ciężko westchnął.

- Znowu? Nie, skądże - Nirian beztrosko machnął ręką. - Wystarczyło mi, że wpadłem w nie raz, porządnie i teraz się za mną ciągną już od kilku lat. Nie chciałbym cię do nich mieszać, młody Feelanie, dlatego będę z tobą szczery. Niebawem będę musiał opuścić to miasto i zapewne również twoje towarzystwo. 

- Co? - zdziwił się Feelan. - Ale jak to? Dlaczego?

- Jakby ci to wszystko wyjaśnić? Słyszałeś może kiedyś o lordzie Minwasie z Glimagrii?

- Nie. Raczej nie.

- Hmm... - Nirian lekko wzruszył ramionami i podrapał się pod nosem. - Może to i lepiej. W każdym razie, lord Minwas dzięki mnie stał się człowiekiem bardzo znanym i... Na ogół dość mało szanowanym. Napisałem kiedyś taki tam wierszyk, że bardzo kocha swoją siostrę, a ich obu bardzo kocha ojciec.

- Wydaje mi się, że to całkiem normalna relacja rodzinna - powiedział Feelan, którego niewinny rozum nie rozpoznawał pewnych aluzji.

- Nie w tym przypadku - rzekł Nirian. - Miał to być tylko taki tam drobny żarcik. Myślałem wtedy, że to dość zabawne. Dużo ludzi też tak pomyślało. Powiedziałbym, że trochę za dużo. Niektórzy wzięli to za bardzo na poważnie, no i tak się złożyło, że wielmożny lord w szybkim tempie stał się bardzo znanym człowiekiem. Jako, że też posiadał dość spore wpływy i bogactwa, to postanowił ich użyć, by stać się sławnym nieco mniej. No i też chyba stwierdził, że świat bez wielkiego artysty Niriana byłby lepszym miejscem. Od czasu do czasu wyznacza nagrodę za moją głowę. Niezbyt wielką, ale wszędzie można znaleźć ludzi, którzy byliby gotowi zabić dla kilkuset... tysięcy pieniążków.

Rycerska OpowieśćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz