Rzecz Sześćdziesiąta Piąta

10 2 0
                                    

Złość silniejsza niż śmierć

Biała przestrzeń otaczała Sir Marsela. Rycerz nie czuł już bólu. Stanęła przed nim świetlista postać. Łagodnie wyciągnęła do niego swoje dłonie. Marsel poczuł ich delikatny, chłodny dotyk na policzkach. 

- Arelia? - zapytał niepewnie. - Czy po tym wszystkim, co zrobiłem, wciąż mogę do ciebie dołączyć?

- Oczywiście, ukochany - rycerz usłyszał beztroski głos swojej żony. - Wciąż muszę ci to powtarzać, że nigdy mnie nie zawiodłeś?

- Wydaje mi się, że w swoim życiu popełniałem wyłącznie błędy - rzekł Sir Marsel. - A kiedy próbowałem je naprawić, to robiłem ich jeszcze więcej.

- Teraz już nie musisz się tym martwić - oznajmił roześmiany głos. - Już jest po wszystkim. Możesz w końcu odpocząć. 

Sir Marsel zamknął oczy, powoli zatracając się w uspokajających objęciach światła. I wtedy usłyszał głos Feelana.

"Nie wybaczę ci tego..."

Sir Marsel, mimo iż był już na granicy śmierci, warknął z poirytowaniem. Przeczuwał, że tak to właśnie się potoczy. Celowo starał zniechęcać do siebie Feelana, by ten nie przejmował się jego śmiercią. Chłopak jednak nie wyzbył się całkowicie swojej naiwności. Postanowił walczyć, mimo iż nie miał żadnych szans. Rycerz złapał się za głowę. Targnęło nim przytłaczające poczucie winy, że nie zdołał odpowiednio przygotować Feelana. Gdyby tylko chłopak nie był taki dobry, to nie przejąłby się zupełnie losem Sir Marsela. Powinien był go znienawidzić, zapomnieć o nim, porzucić go i zająć się własnym życiem. 

- Dlaczego? Dlaczego, aż tak ci zależy?! - warknął Sir Marsel, choć jego słowa nie były w stanie dotrzeć do Feelana. - Teraz zginiesz przez tę swoją durną dobroć! 

- To już nie twój problem - powiedziała świetlista postać. - Zrobiłeś, co mogłeś. Czas odejść.

- Nie! - krzyknął Sir Marsel. - To nie może się tak skończyć! Gdybyś tylko nie był taki dobry...

Wtem rycerz zrozumiał, że gdyby nie dobroć Feelana, to on sam nigdy nie zdecydowałby się, żeby próbować uratować Alisandrę. Gdyby nie ta dobroć, naiwność i ciągłe starania, chłopak nie znalazłby w sobie tyle siły oraz walki. Ta zaś stopniowo zaczęła udzielać się Sir Marselowi. I to właśnie przez tę dobroć Feelan miał zginąć? 

- Nie... To nie ma nic do rzeczy - odpowiedział sobie Sir Marsel. - Ludzie nie dlatego cierpią, bo są dobrzy... Nie dlatego są słabi, ponieważ brakuje im bezwzględności... To po prostu zło jest czasem zbyt wielkie i zbyt silne, by z nim wygrać... 

- To już nie jest twoja walka - rozbrzmiał głoś świetlistej postaci. - Nic już nie możesz zrobić.

- Całe życie nie byłem w stanie nic zrobić - parsknął wzgardliwie Sir Marsel. - Nie byłem w stanie zmienić przeznaczenia... Nie zrobiłem w życiu zbyt wiele dobrego... Ale... Nie pozwolę, żeby dobroć Feelana miała zginąć w takim miejscu jak to!

- Jest już za późno. Nie żyjesz. 

- Jakby mnie to jeszcze cokolwiek obchodziło...


Szmaragdowy promień niszczycielskiej mocy pędził w stronę Feelana. Chłopak wziął głęboki oddech, zebrał w sobie swoją energię i uwolnił ją w potężnym cięciu. Magiczna eksplozja zachwiała lekko Feelanem i Morgianą.

- Wciąż próbujesz walczyć? - zapytała drwiąco wiedźma. - Przeciągasz tylko to, co nieuniknione.

Morgiana wystrzeliła kolejnym magicznym pociskiem, który Feelan odbił z większym niż poprzednio wysiłkiem. 

Rycerska OpowieśćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz