Rzecz Czterdziesta Pierwsza

12 3 2
                                    

Będąca zakończeniem przygód w Kugradzie i zapowiedzią kolejnych wyzwań

Noc w końcu minęła i na horyzoncie zajaśniały pierwsze promienie wschodzącego słońca. Nowy dzień nie przyniósł jednak ukojenia. W Kugradzie wciąż pełno było potworów, które kierowane wyłącznie żądzą zniszczenia, poszukiwały kolejnych ofiar. Mieszkańcy Kugradu nieustannie masowo uciekali z miasta, uznając je za stracone.

Jedynie w Grocie Lwic panował względny spokój. Mimo, iż udało się odnaleźć i pokonać odpowiedzialnego za wywołanie koszmaru Deotora, to nikt nie był w nastroju do świętowania. Zwycięstwo okazało się być bardzo kosztowne. Mistrzyni Leona była nieprzytomna, kiedy Sir Marsel przyprowadził ją do Groty Lwic. Choć jej uczennice były zrozpaczone na widok pozbawionej ręki Leony, to jednak zdołały zapanować nad emocjami i prędko przystąpiły do opatrywania jej ran. Feelan, Nartsu i najbliższe uczennice Leony czuwali przy niej, aż się zbudziła.

Mistrzyni była w lekkim szoku, kiedy jednak zobaczyła w pobliżu wyłącznie bliskie jej osoby, zmartwione jej stanem, zmusiła się do entuzjastycznego uśmiechu.

- Trochę niezręcznie się zrobiło, co nie? - powiedziała, niepewnie poruszając obandażowanym kikutem.

Feelana nawet rozbawił ten słowny żart. Krótko się zaśmiał, za co oberwał od Nartsu łokciem pod żebro. Feelan domyślał się, że mogło to być trochę nie w porządku, że strata ręki to coś okropnego, czego nie potrafił sobie w pełni wyobrazić. Znał jednak już na tyle dobrze Leonę, że wiedział, iż mistrzyni nigdy by nie chciała, żeby ktoś był smutny z jej powodu, czy też próbowałby się nad nią użalać.

- Mistrzyni, nie musisz się do niczego zmuszać - powiedziała Marina ze łzami w oczach. - To wszystko to nasza wina. Za dużo od ciebie wymagałyśmy i...

- Daj spokój, skarbeńku - Leona wyciągnęła rękę do uczennicy i mocno ją do siebie przytuliła. - Zawsze twierdziłam, że dam sobie za was rękę uciąć, no i mam za swoje. Hehehe.

- Mówisz tak tylko po to, żeby nas pocieszyć - burknęła Marina.

- Mówię tak, bo się cieszę, że nic wam nie jest - odrzekła Leona. - Wcześniej, owszem, bałam się, że wszystko się dużo gorzej skończy. A ręka... To tylko ręka. Mam jeszcze drugą własną i mnóstwo innych pomocniczych rączek, które należą do was, moje landryneczki. Nie muszę się o nic martwić.

Słowa Leony przyniosły ukojenie większości dziewczyn. Przez długą chwilę po kolei podchodziły do mistrzyni, aby ją przytulić. Kiedy już wszystkie się wyściskały, Leona zwróciła się do Nartsu i Feelana.

- Wy również nie musicie się krępować, moje chłopczęta.

Nartsu podobnie jak i dziewczyny, obwiniał się, że był zbyt słaby, by samemu walczyć ze złem. Rozumiał jednak, że wynikało to głównie z tego, iż był młody i niedoświadczony. 

- Mistrzyni, będę od dzisiaj dużo więcej trenował, obiecuję! - zadeklarował Nartsu. - I nie pozwolę nigdy, żeby jakiś wstrętny brzydal zrobił jeszcze komukolwiek jakąś krzywdę!

- Na to właśnie liczę, kochaniutki - powiedziała Leona.

- Też postaram się w przyszłości dać z siebie nieco więcej - oznajmił trochę nieśmiało Feelan. 

- I tak świetnie się spisałeś. Oboje świetnie się spisaliście. A co z moim tajemniczym wybawcą?

- Że z Sir Marselem? - zapytał Feelan. - Powiedział, że idzie jeszcze trochę posprzątać. Nie wiem ile w tym prawdy. Nie wziął ze sobą miotły, ani nic, co w sprzątaniu mogłoby mu pomóc.

Rycerska OpowieśćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz