Stanowiąca zakończenie dla dotychczasowych przygód Feelana
-...I naprawdę walczyliście ze smokiem? - dopytywał z niedowierzaniem Nirian.
- W sumie to Sir Marsel z nim walczył. Ja tylko robiłem za mentalne wsparcie - odrzekł Feelan.
Minęło kilka dni. Alisandra ponownie była tytułowana księżniczką. Dziewczyna, która ją do tej pory zastępowała w pałacu, nazywała się Werlentyna. Była prostą, niezbyt bystrą dziewczyną. Alisandra nie była zadowolona, że zastąpiona ją kimś takim. Okazała jednak wiele wyrozumiałości dla Werlentyny i uczyniła ją swoją służącą.
Werlentyna była już dobrze zaprzyjaźniona z Eleną, drugą służącą Alisandry. Obie dziewczyny spędzały ze sobą dużo czasu, często ze sobą rozmawiały i wymieniały się plotkami oraz poetyckimi nowinkami. Alisandra w ich towarzystwie czuła się dziwnie samotna. Nie miała jednak czasu na zmartwienia, gdyż stara, poczciwa ochmistrzyni Gryzelda zaciekle starała się wypełnić cały harmonogram dnia księżniczki naukami.
- Tyle lekcji opuszczonych! Tyle czasu zmarnowanego! Musimy to wszystko nadrobić! - powiadała Gryzelda, na której trzepot rzęs księżniczki nie robił najmniejszego wrażenia.
Tom Sawklik również został przez jakiś czas w muravijskim pałacu. Codziennie rano wylatywał do pobliskiego miasta i powracał wieczorem do Feelana, pokazując mu najróżniejsze rzeczy, które udało mu się ukraść. Rudowłosy chłopak bardzo szybko zaczął zyskiwać sobie rozgłos, lecz to nie było coś, czego Tom pragnął od życia.
- Nuuuudno tu, jak na polu zasianym gnomami - skarżył się Tom Feelanowi. - Nie zostatnę tu na długo. Wracać do Galczki jednak też mi się nie chce... Nie tylko tam potrzebny jest bohaterowiec! Nigdy nie wiesz Felmondo, gdzie i kiedy znowu zdarzy się okazja, żeby uratować jakąś księżniczkę! To właśnie zamierzam teraz robić! Ratatować damy z opresji! Świetnie się do tego nadaję, co nie?
Tom nie przyszedł się z nikim pożegnać w zwyczajny sposób. Opuścił muravisjki pałac nagle i gwałtownie. W Feelana rzucił ciastem. Alisandrze wylał na głowę wiadro wody. Sir Urielowi narysował prosiaka na czole, a księciu Maevrowi podłożył pierdzącą poduszkę na tron. Do tego spalił stodołę, Gryzeldzie zgolił brwi, a wielu służącym i strażnikom powkładał zgniłe jaja do butów.
- Wiesz, zabijanie smoków wydaje się być dość oklepanym tematem - Nirian ciągnął dalej rozmowę z Feelanem. - Zamiast smoka, będzie to więc diaboliczny wampirzy rekin z kosmosu! Dysponujący zdolnością w przemianę w gigantyczną, zielono-czerwoną ośmiornicę! Tak, z tym będziesz walczył w moich opowieściach.
- Nic się nie zmieniłeś, Nirianie - rzekł rozbawiony Feelan.
- Ty za to urosłeś - powiedział Nirian. - Ale wciąż sprawiasz wrażenie tak samo naiwnego i zapatrzonego w nieosiągalne dobro, jak wtedy, kiedy cię pierwszy raz spotkałem. Wciąż marzy ci się zostanie rycerzem?
- Owszem - przytaknął Feelan. - Tylko, że czasem coraz mniej wierzę, że kiedyś mi się to uda. Bycie rycerzem i dobrym człowiekiem nie zawsze musi oznaczać to samo.
- Pewnie przez te twoje dziecięce ideały nigdy nie uda ci się zostać jednym z nich - oznajmił Nirian. - Żartuję tylko. Ten motyw sprawdzi się za to w moich opowieściach. Wciąż nie zrezygnowałem z tego, że masz zeza!
Feelan spojrzał na Niriana z wyrzutem, na co artysta głośno się roześmiał.
- Idę sprawdzić, czy mają na kuchni jakieś pulpety - rzekł Nirian. - Mówiąc pulpety, nie mam rzecz jasna na myśli grubych kucharek, chociaż... Kto wie?
Feelan został sam na wielkim tarasie, z którego rozciągał się widok na pałacowe ogrody. Prawie sam. Z jego torby wynurzył się czerwonoczarny smoczy pyszczek.
- Ktoś wspominał o pulpetach?! - zapytała z podekscytowaniem Sisi. - Będą na obiad? Powiedz, że tak!
- Postaram się coś dla ciebie zdobyć - odrzekł pogodnie Feelan.
Ucieszona Sisi wyskoczyła z jego torby i stanęła na tarasowej barierce. Rozłożyła błoniaste skrzydła, wyciągnęła do przodu przednie łapy i przeciągle ziewnęła, wypuszczając z gardła obłoczek dymu. Smoczyca rosła szybko i wypełniała ją życiowa energia oraz entuzjazm. Nikt poza Alisandrą i Tomem nie wiedział, że Feelan wychowywał małego smoka. Chłopiec nie starał się specjalnie ukrywać obecności Sisi, lecz smoczyca sama instynktownie unikała innych ludzi. Gdy nagle usłyszała czyjeś zbliżające się kroki, prędko wskoczyła z powrotem do torby Feelana. Kiedy wyczuła, że na taras przyszła księżniczka Alisandra, ponownie wychyliła głowę na światło dzienne.
- Dzień dobry, księżniczko - powiedział Feelan, jednocześnie z Sisi.
- Cześć Feelanie, cześć Sisi - odrzekła z uśmiechem Alisandra. - Macie wolne?
- Sir Uriel ma dziesięć stajni do sprzątania, dwadzieścia komnat do czyszczenia i trzydzieści zbroi do polerowania - odparł Feelan. - A i tak za każdym razem doszuka się jakiegoś kurzowego pyłku, więc... Zdecydowaliśmy z Sisi odsunąć nasze obowiązki na nieco dalszą przyszłość.
- Twoje obowiązki - sprostowała Sisi. - To, że ci w nich pomagam, wcale nie oznacza, że mnie coś gdzieś zobowiązuje!
- Też się wymknęłam z moich lekcji - oznajmiła Alisandra. - Stara gąska zamierza mi zrobić wykład z bauncyjskiej filozofii. Czekają mnie trzy godziny gadania o miłości do drzew, kwiatków i krwiożerczych wiewiórek. Zgaduję, że nie tak sobie wyobrażałeś wspaniałe rycerskie życie?
- Cóż... Zdążyłem już przeżyć niejedno rozczarowanie - powiedział Feelan. - Gdyby jednak któreś miałoby mnie całkowicie zniechęcić, pewnie nie byłoby mnie tutaj dzisiaj. Wciąż wierzę, że będzie kiedyś lepiej. Właściwie, to cieszę się, że mogę tu być i z tobą rozmawiać. Nigdy też nie myślałem, że zamieszkam w pałacu. Myślę w sumie, że życie nie jest aż takie złe.
- Dzięki tobie też mogę tak myśleć - rzekła cicho księżniczka.
Feelan spojrzał Alisandrze prosto w oczy. Patrzyli się tak na siebie przez chwilę, podtrzymując zalegającą między nimi ciszę. Przerwał ją gęsi skrzek ochmistrzyni Gryzeldy.
- Alisandro! Alisandro! Piętnaście minut spóźnienia! Co to za obyczaje?! - Gryzelda wkroczyła na taras i karcąco spiorunowała wzrokiem Feelana. - Oż ty łobuzie! Księżniczkę od jej zajęć odrywasz?! Odrobiny wstydu i godności w sobie nie masz?! Alisandro! Zakazuję ci się widywać z tym to osobnikiem! Ma on na ciebie zły wpływ!
- Za to od ciebie, kochana Gryzusiu, spływają strumienie najczystszej dobroci - odpowiedziała z ledwo wyczuwalną ironią Alisandra. - Jak dobrze jest mieć taką kochaną nauczycielkę, która się tak bardzo o mnie troszczy!
- Ekhm... - kaszlnęła Gryzelda, zawstydzona słowami Alisandry. - Nie zwiedziesz mnie takimi marnymi pochlebstwami! Wracaj do nauki, Alisandro!
- Widać, skończył mi się wolny czas - rzekła smutno Alisandra do Feelana.
- Nie martw się księżniczko - odpowiedział Feelan. - Jeśli czas będzie dla nas łaskawy, to niebawem znowu się spotkamy.
Koniec
CZYTASZ
Rycerska Opowieść
AdventurePrzeznaczenie ma różne sposoby na wzywanie bohaterów. Niektórych trąca delikatnie magiczną laską wędrownego maga, innych wciąga przez szafę do innego świata. Czasem musi wymordować bohaterowi całą rodzinę, by zmusić takiego do działania. W przypadk...