Rzecz Trzydziesta Piąta

15 3 5
                                    

O walce, którą Feelan stoczył w słusznej sprawie dla dobra grzybów i kartofli

Feelan i Nartsu siedzieli na ławce, czekając aż wyschną ich ubrania. Nie pomagało w tym zjawisko, że akurat padał deszcz. Chłopcy w dalszym ciągu przeżywali swoją przygodę w Grocie Lwic. Feelan myślał, że jego wnuki, o ile się kiedykolwiek jakichś doczeka, będą wspominać potężny cios mistrzyni Leony. 

Nartsu był o wiele bardziej przygnębiony. Bynajmniej nie dlatego, że był jeszcze bardziej poobijany niż Feelan. Starał się ze wszystkich sił, dał z siebie wszystko, a jednak przegrał. Mało tego, został brutalnie upokorzony i zmuszony do przyznania się do porażki. Do tego pytania Leony wciąż krążyły mu po głowie, nie dając mu spokoju.

- Może i nie poszło nam najlepiej - rzekł nagle Feelan. - Ale warto było... 

- Co? -zapytał Nartsu.

- No... Warto było - powtórzył Feelan. - Widziałeś jaki Leona miała brzuch? Powinienem w następnym liście do Deliny napisać, że powinna zacząć ćwiczyć.

- Czy tylko to ma dla ciebie znaczenie?! - zapytał zirytowany Nartsu. - Poszedłeś tam ze mną tylko, żeby pogapić się na brzuszki?! 

- Nie! - prędko zaprzeczył Feelan. - Zrobiłem to również dla ciebie, żebyś mógł poznać tajniki walki dziewczyn. Zresztą, trzeba przyznać, że całkiem nieźle sobie radzą. I... Wydaje mi się, że nie jesteś w pełni zadowolony z całego zajścia. 

- A niby z czego miałbym się cieszyć?! - warknął Nartsu. - To było głupie... Bezsensu...

- Nartsu, drogi przyjacielu - powiedział poważnie Feelan. - Wyczuwam, że zbyt łatwo poddajesz się zniechęceniu. Masz jednak mnie! Gotowego, aby cię wesprzeć i skierować z powrotem na drogę chwały i wielkości! 

- Ech...  - Nartsu cicho westchnął. 

Chłopak nigdy nie mówił o swoich problemach, bo zwykle starał się nie dostrzegać tego, że je miał. Również nie miał za bardzo z kim o nich rozmawiać. Zazwyczaj czuł się przez innych zbyt surowo oceniany i osądzany. Wątpił, żeby ktokolwiek był w stanie go zrozumieć. Tym bardziej ktoś taki jak Feelan. Ktoś pełen radości i entuzjazmu. Nartsu spodziewał się, że jak otworzy się przed Feelanem, to najlepsze na co mógł liczyć, to pocieszające: "Nie martw się, nie przejmuj. Jesteś jeszcze młody, masz w życiu dużo czasu... bla... bla... bla..." Jednak poza Feelanem nie miał nikogo innego. Nartsu wziął głęboki wdech i postanowił spróbować się w odpowiedni sposób wyrazić.

- Po co mi to wszystko? Po co aż tak bardzo się staram? - zapytał Nartsu, spoglądając na swoje dłonie. - Jaki sens jest mojej walki?

- No... Czy nie chciałeś przypadkiem zostać najlepszym wojownikiem w Trawelii? - zapytał Feelan.

- Tak. Chciałem. Ale dlaczego? Przecież... Wcale nie muszę do tego dążyć - kilka łez spłynęło pod oczami Nartsu. - Tylko, że niczego innego nie potrafię. Moja walka, to... To wszystko co mam...

- Masz też mnie! - oznajmił Feelan. - Swojego wiernego przyjaciela, z którym możesz o tym porozmawiać. Kiedy tylko chcesz. I kiedy też możesz. 

- To głupie - Nartsu zaśmiał się przez łzy. - Co z tego, że ci o tym powiem? Nie uczyni mnie to ani trochę lepszym, ani silniejszym! Nie zbliża mnie to wcale do spełnienia moich marzeń! Ja... Nie mam pojęcia, co mam robić...

Rycerska OpowieśćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz