Dziejąca się w górskiej wiosce Urb
Wśród górskich terenów Ziem Królewskich Trawelii, leżała niewielka wioska, znana jako Urb. Powstała ona w miejscu, gdzie dawno temu odbyła się wielka bitwa między Królestwem, a Unubami, będącymi najeźdźcami ze wschodu. W samym centrum wioski znajdował się duży pomnik, upamiętniający tę bitwę. Przedstawiał on rycerza, samotnie walczącego z piątką przeciwników. Niegdyś ten posąg majestatycznie prezentował się wśród kamiennych domów. Obecni mieszkańcy Urb nie przejmowali się zbytnio historią, stąd też posąg zmarniał, porósł go mech oraz cierniste krzewy.
Oprócz posągu w wiosce był jeszcze duży wiatrak, rozległe pola uprawne, na których hodowano kapustę, pomidory, kartofle oraz gnomy. Nieopodal wioski znajdowało się źródło czystej i świeżej wody, która płynęła długim strumieniem do sporego jeziora. Krajobraz wioski był całkiem urokliwy.
Właśnie do Urb kierował się Sir Marsel, a za nim zmierzał Feelan. Wciąż panowała między nimi ponura i cicha atmosfera. Sir Marsel zaniechał treningów z Feelanem, który wciąż był pozbawiony sił po walce ze smokiem. Chłopiec starał się ćwiczyć samemu, ale nawet najdrobniejszy wysiłek wywoływał w jego mięśniach ogromny ból.
Gdy chłopiec i rycerz dotarli na skraj wioski, zauważył ich wysoki mężczyzna, który wraz z grupką towarzyszy zajmował się wycinką drzew. Przez chwilę przyglądał się dwójce jeźdźców, aż do chwili gdy rozpoznał jednego z nich.
- Na skaliste cycki Matki Ziemi! Toż to nikt inny, jak sam Sir Marsel! Czy mnie oczy nie mylą?! - zawołał mężczyzna i entuzjastycznie podbiegł do rycerza. - Ależ oczywiście, że to on!
- Tak, to ja - odparł obojętnie rycerz.
- Tatko się ucieszy, jak się dowie o twoim przybyciu - oznajmił radosny drwal. - Z pewnością należycie cię ugości! Bo zostaniesz na obiad, prawda Sir?
- Chętnie - odpowiedział krótko Sir Marsel.
Mężczyzna klasnął, potarł dłonie i głośno się zaśmiał.
- Wspaniale! Wspaniale! To zostawcie gdzieś konie i widzimy się u starego Omulca!
Mężczyzna odbiegł na bok, rzekł swoim towarzyszom, że wystarczy pracy na ten dzień, po czym odbiegł dróżką, prowadzącą do postawionego na wzniesieniu białego dworu. Sir Marsel i Feelan zeszli z koni i poprowadzili je w stronę niewielkiej stajni.
- Jesteś tu chyba dobrze znany, Sir - stwierdził Feelan.
- To prawda - odrzekł Sir Marsel.
Przez chwilę Feelan miał ochotę zadać rycerzowi więcej pytań, ale szybko zrezygnował z tego zamysłu. Wątpił, by Sir Marsel udzielił mu konkretnych odpowiedzi. Poza tym nie układało im się ostatnio za dobrze. Chłopiec więc nic nie mówił. Niepewnie szedł za Sir Marselem, nie mając pojęcia, co powinien robić. To w końcu rycerz dostał zaproszenie, a nie Feelan. Czuł się przez to bardzo niezręcznie, kiedy dotarł do pokaźnego dworu.
Tam czekał na rycerza starszy mężczyzna z długimi, siwymi włosami. Był lekko zgarbiony i miał wielki, haczykowaty nos. Nazywał się Omulc. Był głównym zarządcą wioski Urb i właścicielem jej terenów. Otaczała go szóstka synów. Feelan poczuł się na ich widok trochę jak w domu, gdzie także nie czuł się zbyt komfortowo w towarzystwie złośliwych braci.
- To zaszczyt ogromny, móc cię witać w naszych progach, szlachetny rycerzu! - Siwy staruszek podszedł do Sir Marsela i mocno go uściskał. Rycerz nawet nie drgnął. - Wejdź! Nie krępuj się. Miło cię znowu widzieć!
- Dziękuję - rzekł Sir Marsel i wkroczył do dworu Omulca.
Na Feelana nikt nie zwracał zbytnio uwagi. Chłopiec ruszył za Sir Marselem. Wtem Omulc przeniósł na niego swój wzrok. Spojrzenie staruszka było łagodne i przyjazne. Pod wielkim nosem pojawił się miły uśmiech.
CZYTASZ
Rycerska Opowieść
AdventurePrzeznaczenie ma różne sposoby na wzywanie bohaterów. Niektórych trąca delikatnie magiczną laską wędrownego maga, innych wciąga przez szafę do innego świata. Czasem musi wymordować bohaterowi całą rodzinę, by zmusić takiego do działania. W przypadk...