Rzecz Dwudziesta

23 2 4
                                    

O mieście Palavaras i o uprzejmości jego mieszkańców

Palavaras było stolicą Hrabstwa Palavaras. W mieście władzę sprawował hrabia Ceonard Palavaras. Mieszkańcy często powtarzali między sobą krótką anegdotkę, że Palavaras to największe miasto w Palavaras i rządzi w nim Palavaras, po czym śmiali się porozumiewawczo. Ludzie żyjący w tym mieście mieli bardzo specyficzne poczucie humoru, ale byli również bardzo porządni, mili i uprzejmi. Przynajmniej w większości przypadków.

Feelan, Nirian oraz dzielny wierzchowiec, wierny Perek dotarli do bram miasta w samym środku nocy. Mimo to zostali miło powitani przez pilnujących bramy strażników. Wskazali Feelanowi stajnię, gdzie mógł zostawić Pereka, a także zaoferowali mu herbatę oraz ciastka.

Strażnicy w Palavaras przechodzili specjalne szkolenia z bycia miłymi i przydatnymi dla społeczeństwa ludźmi. Patrolowali ulice nie po to, by szukać przestępców, ale żeby pomagać ludziom w codziennych obowiązkach. Pilnowali, by staruszki zawsze miały gdzie usiąść, by zwierzęta nie robiły zbyt dużego hałasu w nocy i wczesnym rankiem. Pomagali w noszeniu ciężkich rzeczy i niemalże każdemu mówili: dzień dobry, po czym życzyli miłego dnia, bądź wieczoru.

W większości miast ludzie starali się nie popełniać przestępstw głównie z obawy przed karą, jaka mogła ich za to spotkać. W Palavaras nie popełniano przestępstw, ponieważ nikt nie chciał przypadkiem urazić miłych panów, pilnujących porządku. Usłyszenie od nich słów: "Przykro mi, że tak postępujesz. Jestem rozczarowany twoją postawą", zdawało się nie być zbyt surową karą. Te słowa wypowiedziane właściwym tonem potrafiły jednak wywołać skruchę nawet u najgorszych przestępców. 

- Dlatego właśnie uważam, że to miasto jest niemiłosiernie nudne - tłumaczył Nirian. - Wszyscy tutaj są tacy porządni i poukładani, jakby hodowali w gaciach drzewa. 

- Nie widzę w tym nic złego - odpowiedział Feelan. - Uważam nawet, że to bardzo dobrze.

- Bo nie rozumiesz, co to oznacza - ciągnął dalej Nirian. - Nie dzieje się tu nic niezwykłego! Ludzie robią się od tego strasznie nudni i prości. Brakuje tu mocnych emocji, potężnych wrażeń i zjawiskowych zdarzeń! Spróbuję ci to inaczej wytłumaczyć. Wyobraź sobie grubą na dziewięćset stron książkę, w której wszyscy przez cały czas są dla siebie mili, nie ma tam żadnych problemów, przez dziewięćset stron dzieje się ciągle to samo! Tak jest właśnie z tym miastem. Brakuje w nim inspiracji, która tak bardzo potrzebna jest wybitnemu artyście mojego pokroju.

- Hmm... - mruknął bez przekonania Feelan.

W tej właśnie chwili oboje usłyszeli pisk młodej kobiety, który ani trochę nie pasował do wizji spokojnego i uporządkowanego miasta. Dla Feelana był to wyraźny znak, że jakaś dziewczyna była w potrzebie. Bez zawahania biegiem ruszył w stronę, z której usłyszał krzyk. Nirian uśmiechnął się pod nosem, poprawił kapelusz i nieśpiesznie ruszył za Feelanem, z nadzieją, że chłopak wpakuje się w jakieś godne heroicznej opowieści kłopoty.

- Zostawcie mnie! - krzyknęła młoda, jasnowłosa dziewczyna. 

Trzech niezbyt urodziwych osobników zagoniło ją w ciemną alejkę. Jeden z nich był niski i gruby. Trzeci wysoki i łysy. Między nimi stał zielonowłosy przywódca gromadki. Chłopak o podłym i bezlitosnym spojrzeniu. Miał na sobie czarną, skórzaną kurtkę bez rękawów. Muskularne ramiona zdobiły spiralne tatuaże. 

- Daj spokój maleńka - powiedział zielonowłosy. - Możemy miło spędzić razem czas, co nie?

Towarzysze chłopaka zaśmiali się wstrętnie. Zrobili krok w stronę dziewczyny, która oparła się o ścianę, zamknęła oczy i krzyknęła rozpaczliwie. W pobliżu nie było jednak żadnego strażnika, który usłyszałby jej krzyk i który powiedziałby z ogromnym rozczarowaniem do łotrów, że postępują bardzo haniebnie. W pobliżu jednak znalazł się ktoś inny. Młody, dzielny Feelan Koei. 

Rycerska OpowieśćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz