O tym jak Sir Marsel i Feelan dotarli na Ziemie Królewskie
Po uporaniu się z okrutnym rycerzem Galavashem, Sir Marsel otrzymał od Doggera dokument, upoważniający rycerza do przekroczenia granicy. Był on przypieczętowany odciskiem psiej łapy. Feelan pożegnał się z psim kapitanem, przytulając go i rozczochrując jego futro. Strażnik mostu przyjrzał się dokumentowi, potem rycerzowi i chłopcu.
- Wygląda na prawdziwy - gwardzista westchnął ciężko. - Możecie przejść. Witamy na Ziemiach Królewskich!
Feelan głęboko wciągnął powietrze z podekscytowania, że udało mu się dotrzeć tak daleko. Nie mógł się doczekać, by ujrzeć jakie wspaniałości skrywała ta kraina. Wtedy właśnie rzeka głośniej zaszumiała i nagle z wody, spod mostu wyskoczył ogromny, niebieski stwór. W czteropalczastej mocarnej ręce trzymał wielką, drewnianą maczugę pokrytą wodorostami i glonami. Potwór miał wielką głowę. Spasiony podbródek opadał na ogromny brzuch. Pod świńskim nosem wystawały dwa żółte kły. Potwór uśmiechnął się szeroko, pokazując pozostałe zęby.
- Gunbo przejmuje ten most! - powiedział potwór.
- To ogr rzeczny! - zawołał dowódca strażników. - Brać go!
Żołnierze natychmiast chwycili za broń. Brzdęknęły cięciwy kusz, lecz ich pociski zaledwie zagłębiły się lekko w ogromnym brzuszysku ogra, po czym odbiły się od niego, jak od trampoliny. Kilku gwardzistów zaatakowało ogra bezpośrednio. Próbowali ciąć i dźgać ogra, lecz ich broń była nieskuteczna przeciwko grubej skórze potwora. Za to ogrowi wystarczyło raz mocno machnąć maczugą, by strącić z mostu trzech zbrojnych.
- Sir... - powiedział niepewnie Feelan, zdumiony ogromną siłą ogra.
- Tak, wiem - burknął zrzędliwie Sir Marsel. - Wielki, zły stwór. Powinniśmy się go pozbyć.
Rycerz wyszedł przed szereg strażników, którzy starali się utrzymać ogra na dystans. Cofnęli się, gdy Sir Marsel stanął tuż przed ogrem.
- Gunbo będzie miażdżyć! - krzyknął głośno ogr i zamachnął się maczugą. Uderzył od góry, aż huknęło. Fala uderzeniowa wstrząsnęła całym mostem.
Sir Marsel nie ruszył się z miejsca. Zatrzymał maczugę ogra jedną ręką Uniósł ją, siłując się z ogrem i wykazując mu na przewagę swojej siły. Ogr spojrzał zdumiony na rycerza i cofnął się o krok.
- N-nie, to niemożliwe! Nikt nigdy nie zdołał zatrzymać potężnego miażdżenia Gunba!
Rycerz nic nie powiedział. Zrobił szybki krok w stronę ogra i uderzył od dołu w jego brzuch. Fałdy tłuszczu zafalowały, od brzuszyska, aż po czubek głowy potwora. W następnej sekundzie stwór wyleciał w powietrze, zakręcając salta. Wylądował w rzece, kilkanaście metrów dalej. Przywódca mostowych gwardzistów pokiwał głową z uznaniem i złapał dwoma palcami czubek swojego wąsa.
- Całkiem nieźle - przyznał gwardzista. - Zaoszczędziłeś sporo roboty moim chłopakom.
- Żaden problem - Sir Marsel obojętnie wzruszył ramionami.
Feelanowi ciężko było wyjść z podziwu i był zdziwiony, że mostowy strażnik tak spokojnie pochwalił rycerza za jego wyczyn. Chłopiec przypomniał sobie o gwardzistach, którzy wpadli do wody w czasie walki i lekko się przejął ich losem. Okazało się to niepotrzebne. Strażnicy spokojnie dopłynęli do brzegu i śmiejąc się zaczęli wylewać wodę z hełmów i części zbroi.
- Nic wam nie jest?! - zawołał do nich Feelan.
- Nie, u nas to codzienność - rzekł jeden z gwardzistów. - Dobrze, że to był tylko ogr, a nie żadna przerośnięta ośmiornica. Te mackowe poczwary potrafią obrzydliwie zapaskudzić zbroję!
CZYTASZ
Rycerska Opowieść
AventuraPrzeznaczenie ma różne sposoby na wzywanie bohaterów. Niektórych trąca delikatnie magiczną laską wędrownego maga, innych wciąga przez szafę do innego świata. Czasem musi wymordować bohaterowi całą rodzinę, by zmusić takiego do działania. W przypadk...