~35~

77 9 5
                                    

- Vica?!- zawołał zdziwiony Bumblebee.

Na szczęście optyki botki znów zaświeciły, a sama pomału wstała, odwracając się w stronę zdziwionych.

- Tylko się potknęłam- próbowała ich przekonać.

- Mon dieu, proszę uważać.

- Nic mi nie jest, nie ma o co robić paniki.

Victoria czuła się niekomfortowo, te ciągłe zamartwianie przyprawiało ją o ból procesów.

- Victoria- zawołał Cade.

Zdziwiona botka spojrzała w dół na spokojnego mężczyznę, przez co od razu ochłonęła i wyczekiwała jego dalszych słów.

- Coś się dzieje prawda?- botka nie odpowiedziała, dalej patrzyła w jego stronę- Jednak nie będę niczego wyciągać na siłę, na pewno masz swoje powody, dlaczego nie chcesz mówić.

Victoria była w lekkim szoku, ludzie jednak są mądrzejsi, niż wyglądają, szczególnie ten jeden, z którym tyle czasu spędziła.

Dwoje transformersów nie chcieli zbytnio wypytywać, ta cisza była niemiłosiernie ciężka, aby ją zrozumieć.

- Paniczu Cade, niestety muszę już jechać, au revoir- pożegnał się ze wszystkimi, po czym transformował się i odjechał.

Odjechał pewnie z powodu nagłego napięcia unoszącego się w powietrzu, Victoria była mu wdzięczna za spostrzegawczość. Został już tylko jeden, transformers, który jest bardzo nieświadomy co się wokół niego dzieje.

- Idę odpocząć, gdybyście mnie potrzebowali, jestem w domu- odparł człowiek, idąc prosto do domu.

Bumblebee patrzył na mężczyznę, dopóki ten nie zniknął za drzwiami, jego optyki zwróciły się na botkę, ale ta nie stała w miejscu, kręciła się, chodząc w te i z powrotem trzymając prawą rękę na brodzie, widocznie nad czymś rozmyślając.

Na ziemi zrobiły się ślady nóg od ciągłego chodzenia.

- Wszystko dobrze?- zapytał zaniepokojony.

Jednak wyglądało na to, że go nie usłyszała, przez co zaniepokojenie Bee wzrosło i postanowił zareagować, szybko podszedł do Victorii, zagradzając jej drogę, ale wyglądało na to, że nie zwróciła uwagi na jego reakcje.

A żeby nie wpadła na niego, złapał jej ramiona, skutecznie ją zatrzymując, dzięki czemu w końcu zwrócił na niego uwagę.

- O co chodzi?- spytała, patrząc mu w optyki.

- To ja się pytam.

- W sensie?

- Cade miał rację, zachowujesz się dziwnie, jak nie ty.

Botka uniósł mechaniczną brew.

- A jaka powinnam być, byś uznał, że jestem sobą?- spytała lekko urażona- Zawsze nadmiernie myślę nad różnymi sprawami, nie znasz mnie i nie wiesz, jaka jestem naprawdę.

Zdziwiony cofnął się.

- Co się z tobą dzieje?

Botka nie ukrywała swoje zdenerwowanie, wręcz jakaś jej część chciała się wyładować, jednak nie przed nim, gdyby był to inny transformers, już dawno okładałaby go pięściami, ale nie on.

Z jakiegoś powodu, przypominał niewinne dziecko, którego nie chcę skrzywdzić, choć wiedziała, ile ten młody bot musiał w swoim życiu przejść i ile straszliwych decyzji musiał podjąć.

Victoria odwróciła się do niego plecami, aby na niego nie patrzeć i właśnie w tym momencie jej oczy znów przygasły, ale dosłownie na krótką chwilę, która wystarczyła, aby nie wzbudzić podejrzeń.

- Jesteś o coś zła?- spytał.

- Na ciebie nie.

- A na kogo?

- Na nikogo- jej miną posmutniała- Możliwe, że na siebie.

- Jak to?- zdziwił się.

Botka przykucnęła, chowając głowę w swoich kolanach.

- Hej- Bumblebee podszedł do niej, kucając i kładąc rękę na jej ramieniu- Co się dzieje?

- *westchnęła* Wszystko, a zarazem nic, czuję się przytłoczona... Nie pamiętam, kiedy ostatnio się tak czułam.

- Ma to związek z wyjawieniem twojego sekretu?- spytał dla pewności, ale ona pokręciła głową.

- To nie był żaden sekret, mogliście mnie spytać o to w każdej chwili, nie miałam potrzeby tego ukrywać.

- To o co chodzi?- nie potrafił zrozumieć.

Botka momentalnie upadła tyłkiem na ziemię i uniósł głowę, patrząc w niebo.

- Chyba wybiorę się na Cybertron.

- Co?! Po co? To tylko zniszczona i obumarła planeta, nic z niej nie zostało.

- To co, jest tam coś, co potrzebuję.

Bumblebee nie rozumiał, co znajdowało się na jego zniszczonej planecie, przecież już nic nie zostało, szczególnie po próbie połączenia się z ziemią. 

- Mogę z tobą?- spytał po chwili milczenia.

- Po co?

- Przecież nie znasz tej planety, to mój dom, więc mogę być dla ciebie jako przewodnik.

Victoria patrzyła na niego, tak dużo nie wiedział i chyba lepiej będzie to zachować w tajemnicy.

- Zgoda- wstała gwałtownie i ruszyła- Choć- machnęła ręką.

- Teraz chcesz iść?

- Mamy kawał drogi do przebycia czyż nie.

-.... Rzeczywiście.

Autoboty nie protestował, w końcu czekał ich długa droga.

Robaki też mają prawo żyć/ TransformersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz