~61~

60 8 4
                                    

- Czy myśmy ich przypadkiem nie pozbyliśmy... A może mi się przewidziało- szepnął do siebie, drapiąc po policzku.

- WYRZUCILIŚMY ICH ZE STATKU BRACIE, TO NIE POMYŁKA, CO ONI TU ROBIĄ BRACIE!- krzyknął wściekły, zwracając się do najmłodszego brata. 

- Mam imię bracie, przyzwyczaj się do tego, albo nigdy nie dostaniesz o de mnie odpowiedzi, rozumiesz!- warknął wściekły, jego brat zaś prychnął, nie miał zamiaru bawić się w te głupoty, ale sprzeciwić się bratu nie potrafił bardziej od zniesienia wypowiedzi kilku głupich słów.

- Salomon, bracie, o co tu chodzi, czemu nie włączyłeś alarmu?- spytał.

- OCH ALARM BYŁ WŁĄCZONY ŚLEPOTO, ALE NAJWIDOCZNIEJ NASZ BRACISZEK TROCHĘ OGŁUPIAŁ, CO PLANUJESZ, ZA WTARGNIĘCIE NA STATEK POWINNIŚMY ICH ZNISZCZYĆ, WIĘC CZEMU JESZCZE TEGO NIE ZROBIŁEŚ?

Niestety nie dostał odpowiedzi, a w pomieszczeniu zaczęła unosić się groźna atmosfera niemal tak gęsta jakby byli pod wodą, czuli przerażenie, od razu zrozumieli, że pochodzi to od najmłodszego Stwórcy.

Niespodziewanie dwoje Stwórców upadli na kolana, widać było, że siłują się z niewidzialną siłą.

- Powiedz to głąbie albo znów nas zmiażdży- warknął w stronę złego brata.

Stwórca przez dobrą chwilę bił się sam ze sobą, ale nie chciał upokorzyć się przy zwykłych defektach, więc się poddał.



- SALOMON USPOKÓJ SIĘ, WYGRAŁEŚ, SŁYSZYSZ? WYGRAŁEŚ!

Ciężka atmosfera zniknęła tak szybko, jakby nigdy jej nie było, a wszyscy poczuli nagłą ulgę, mogąc odetchnąć.

- WYJAŚNISZ NAM TO... SALOMON- spytał Zły Stwórca, masując obolałe ramiona.

- Nudziło mi się, mogę czasem porozmawiać z głupszymi od siebie, robią takie śmieszne miny, gdy dowiadują się prawdy.

- I TYLKO DLATEGO, MASZ TYLE SŁUGUSÓW CHODZĄCYCH PO STATKU.

- Oni są nudni- machnął ręką.

- Co oni robią na statku, jak się dostali?- spytał, bawiąc się jednym z wystających kabli na jego policzku. 

- Sam się zastanów, jeden z twoich urządzeń trafił w ich ręce i tak znaleźli się na statku, mówiłem, żebyś trzymał swoje wynalazki w pokoju, czyż nie- spojrzał groźnie na brata.

Autoboty nie dowierzali jakim cudem wiedział, jak się dostali na statek.

- A CZEMU ICH NIE ZNISZCZYŁEŚ, WIESZ, JAKIE MAMY ZASADY.

Salomon wzruszył ramionami, nie chciało mu się wyjaśniać.

- NIE, TO NIE, SAM SIĘ TYM ZAJMĘ- zamienił rękę w działo i wycelował w Autoboty, niespodziewanie Salomon zasłonił ich swoim ciałem- CO TY WYPRAWIASZ BRACIE!- krzyknął wściekły.


- Przyszli uwolnić Victorię- wyjaśnił.

- NO I CO Z TEGO?

- Spytali się, czy jest, jaka kol wiek możliwość na jej uwolnienie... Powiedz mi, co jesteś w stanie zaoferować.

Zły Stwórca się zaśmiał.

- TY ŻARTUJESZ, NIC NIE BĘDĘ OFEROWAĆ NĘDZNYM DEFEKTOM, TYM BARDZIEJ ŻE MAJĄ TAKĄ ZACHCIANKĘ.

- Boisz się wyzwania bracie- uśmiechnął się chytrze.

- JA!!! JA NICZEGO SIĘ NIE BOJĘ!

- Więc wymyśl coś, wyciągnij nas z nudnej rutyny, niech nas coś rozerwie.

- SŁUCHAJ...- zagroził, ale przerwał mu najstarszy brat Saymon.

- To nie jest zły pomysł, mi też się nudzi, to może być dobra rozrywka.

Zły Stwórca patrzył na jego zielone optyki, obaj bracia otoczyli go, naciskając.

Nuda i monotonność wdawała im się we znaki, a to jest najgorszym spędzaniem wieczności.

Zły Stwórca gwałtownie odwrócił głowę w stronę Victorii która stała prosto ze skrzyżowanymi rękami za plecami i pochyloną głową.

- SŁUGO!- warknął, sprawiając, że na niego spojrzała- NIECH BĘDZIE, ZAWALCZYSZ O SWOJĄ WOLNOŚĆ. 

Victoria nie ukrywała zdziwienia, to chyba pierwszy raz, gdy Stwórcy dają komuś szansę. 

- *myśli*Autoboty, jak mogli tak łatwo przekonać ich do zmiany zdania- pomyślała.

- Jaką walkę?- spytała ciekawa.

- BĘDZIESZ WALCZYĆ Z NAMI- odparł.

Victoria cofnęła się przerażona.

- Dlaczego Vica ma walczyć, przecież to my wszystko zaproponowaliśmy?!- krzyknął Hound.

- Chodzi tu o jej wolność- odparł spokojnie Saymon, ciągnąć kabel wystający z jego lewej ręki- Jeśli tak bardzo chcę tej wolności, niech o nią zawalczy- wyrwał kabel, przez który zaczął wylewać się niebieski energon, natychmiast jego palec zabłysł iskrami, stapiając metal, aby zatamować wyciek.

- ALE NIE BĘDZIESZ WALCZYĆ Z JEDNYM Z NAS, A CAŁĄ NASZĄ TRÓJKĄ- uśmiechnął się szeroko, patrząc z groźnym spojrzeniem.

Botka była przerażona, to oczywiste, że tego nie przeżyję.

Zanim kto kol wiek zaprotestował, Salomon przeszedł do działania.

- Przejdźmy może do odpowiedniego pomieszczenia do takich walk.

Jego laska zmaterializowała się w dłoni, aby po chwili stuknąć nią o podłogę.

Pod nimi utworzyła się wielka przepaść, w którą wszyscy bez wyjątku spadli.

Robaki też mają prawo żyć/ TransformersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz