Wyszedł...
Po prostu wyszedł.
Dobra, może nie do końca z własnej woli, ale to nie zmienia faktu, że zostałem sam, bez odpowiedzi i szczerze... Poczułem się jakbym dostał kosza. Po moim policzku spłynęła łza. Szybko ją starłem wciskając pudełeczko z pierścionkiem z powrotem do marynarki.
Tak źle nie czułem się chyba od lat.
Usłyszałem stłumione dźwięki z korytarza, co oznaczało, że przedstawienie się zaczęło. Wolnym krokiem ruszyłem w stronę sali, mając ochotę po prostu zniknąć z tego świata...
Zająłem miejsce obok Bina nie odzywając się słowem. Siedziałem tam jak na szpilkach jednocześnie czując się jakby ktoś odciął prąd. Mój przyjaciel zerkał na mnie ukradkiem próbując ocenić co się stało. Na szczęście nic nie powiedział. Tylko raz, jakby odruchowo, poklepał mnie po ramieniu. Doceniłem ten gest. W tamtej chwili ostatnią rzeczą jakiej chciałem było mówienie o tym, co się wydarzyło. Patrzyłem na scenę, choć szczerze? Nic nie widziałem. Nie potrafiłem się skupić na grze aktorów, na muzyce, na oklaskach. Wszystko brzmiało jak biały szum. W głowie miałem tylko jego twarz, kiedy otworzyłem pudełeczko z pierścionkiem. Wyglądał na zaskoczonego, to prawda... ale potem? Sam już nie wiem. I właśnie to bolało najbardziej, ta cała niepewność. Gdyby powiedział "nie", przynajmniej wiedziałbym, na czym stoję. Mógłbym się z tym zmierzyć. A teraz? Czułem, że zawisłem w próżni bez czegokolwiek, czego mógłbym się chwycić. Zacisnąłem dłoń na marynarce, dokładnie tam, gdzie schowałem pierścionek. Był cięższy, niż kiedykolwiek wcześniej. Jakbym zamiast drobnego pudełeczka nosił przy sercu kamień. Po policzku znów spłynęła mi łza, ale szybko ją starłem, mając nadzieję, że Changbin tego nie zauważył. Moje myśli cały czas krążyły wokół Felixa.
Dręczyło mnie to, czy czuł się tak samo zagubiony jak ja?
Tyle pytań rodziło się w mojej głowie a ja na żadne nie byłem w stanie sobie odpowiedzieć.Jak tornado, do sali wkroczyła Ji-min z kwiatami. Wręczyła mi je i zajęła pierwsze, wolne miejsce.
Teraz to dopiero czułem się jak kretyn... Miałem ochotę po prostu wstać i wyjść, ale właśnie wtedy padły gromkie brawa i zapaliło się światło.
Aktorzy zeszli ze sceny a chwilę później wszedł na nią elegancko ubrany, starszy mężczyzna.
Promotor Felixa.
W sali zapanowała cisza. Wszyscy czekali na jego słowa.- szanowni państwo, myślę, że wszyscy zgodzimy się, iż byliśmy dziś świadkami czegoś wyjątkowego. Przedstawienie, które właśnie obejrzeliśmy, to nie tylko spektakl, to dzieło sztuki. A za tym dziełem stoi człowiek, który swoją pasją, wizją i ciężką pracą udowodnił, że teatr żyje i ma się świetnie - mężczyzna zrobił krótką pauzę spoglądając w kierunku Felixa, który stał teraz nieco z boku sceny - panie Lee, przez te lata widziałem pański potencjał, zdolność do tworzenia historii, które poruszają, wciągają, zmuszają do refleksji. Dzisiejszy spektakl to dowód pańskiego talentu, ale też dowód na to, że ma pan odwagę sięgać po rzeczy wielkie - promotor zwrócił się ponownie w stronę widowni - w swojej karierze miałem wielu utalentowanych studentów, ale muszę przyznać, że rzadko zdarza mi się oglądać coś, co tak bardzo mnie porusza i inspiruje. Dlatego przyjemnością i dumą przyznaję, że pan Lee ukończył swoje studia z najwyższą oceną. Jeśli to, co widzieliśmy dzisiaj, jest zapowiedzią jego przyszłości, to świat teatru oraz filmu czeka na niego z otwartymi ramionami. Gratulacje!
Zakończył oklaskami, a sala wybuchła burzą braw. Felix, z widocznym wzruszeniem, wyszedł na środek sceny i kłaniając się publiczności przejął mikrofon drżącymi dłońmi. W sali wciąż unosiło się echo braw. Z daleka wyczuwałem jego stres i widziałem, jak ukradkiem, nerwowo rozgląda się po sali. W końcu odezwał się, biorąc przed tym głęboki oddech.
- nie wiem od czego zacząć... - zaśmiał się nerwowo - może od tego, że jestem naprawdę wdzięczny, że tutaj jestem. I że to, co dziś widzieliście, nie jest tylko moim sukcesem, ale efektem pracy wielu ludzi - odwrócił głowę w stronę kulis, gdzie stali jego aktorzy i uśmiechnął się szeroko - dziękuję mojemu zespołowi, jesteście niesamowici. Nie mogłem wymarzyć sobie lepszej ekipy z którą mógłbym dzielić tę podróż - zawahał się na chwilę, a potem spojrzał na publiczność - dziękuję również moim bliskim i przyjaciołom, bez was nie byłoby mnie tutaj - chłopak zrobił krótką przerwę biorąc ponownie głęboki oddech - wiecie, że jestem niesamowicie wdzięczny za każde wsparcie - głos mu się lekko załamał wypowiadając kolejne słowa - mamo... wiem, że zawsze we mnie wierzyłaś, nawet wtedy, kiedy sam nie wierzyłem w siebie. Twoje wsparcie było jak fundament, na którym mogłem budować wszystko inne. Dziękuję ci za to, wiesz jak bardzo cię kocham - na sali rozległy się ciche westchnienia i oklaski, ale Felix uniósł dłoń, jakby chciał jeszcze coś dodać. Wtedy jego spojrzenie zatrzymało się na mnie a moje serce po prostu stanęło na moment - ale szczególnie chcę podziękować komuś, kto znosił mnie i wszystko co wiązało się z przygotowaniami do tego dnia przez ostatni rok. Wliczając w to moje wahania nastroju kiedy mój perfekcjonizm uaktywniał się za mocno, kto uspokajał mnie, zapewniał, że sobie poradzę. Nikt z was nawet nie zdaje sobie sprawy ile to wszystko dla mnie znaczy. Zawsze przypominał mi, że warto walczyć o to, co kocham. I dziś mogę tu stać przede wszystkim dzięki niemu, mojemu chłopakowi - na sali było tak cicho, że wydawało mi się, że każdy słyszy jak szybko bije mi serce - a właściwie... - spojrzał na zegarek, który miał na nadgarstku - od półtorej godziny narzeczonemu - oznajmił głosem pełnym ekscytacji, ale jego słowa docierały do mnie jak przez mgłę. Wiedziałem, co powiedział, widziałem ruch jego ust, ale mój umysł odmawiał współpracy. Nie mogłem się ruszyć, nie mogłem nic, dopóki nie usłyszałem tego wyraźne - tak, wyjdę za ciebie - które powiedział do mikrofonu.
Na głos.
Przy tych wszystkich ludziach.
Ton jego głosu uderzył mnie prosto w serce, wszystkie emocje, które próbowałem w sobie trzymać, rozlały się we mnie falą. Zerwałem się z miejsca, nawet nie myśląc, co robię. Nie widziałem nikogo poza nim. Wcale nie słyszałem szeptów, nie czułem wzroku tych wszystkich ludzi. To przestało istnieć.
Był tylko on.
Felix.
Osoba, którą kocham ponad wszystko.
Zerwałem się z fotela i wbiegłem na scenę przeskakując schodki co dwa stopnie. Gdy tylko się zbliżyłem, spojrzałem mu w oczy, w których ujrzałem miłość i tęsknotę. Niewiele myśląc po prostu przyciągnąłem go do siebie i pocałowałem co on odwzajemnił, zarzucając mi ręce na szyję.
Namiętnie, desperacko, jakby od tego jednego gestu zależało wszystko, jakbym chciał powiedzieć mu to, czego słowa nie były w stanie wyrazić.
Wyrazić ogromu szczęścia, które na mnie spłynęło.
Kiedy odsunąłem się lekko wręczyłem mu bukiet, który jakimś cudem jeszcze trzymałem w drżących dłoniach. Pochyliłem się, po czym łamiącym się głosem szepnąłem- kocham cię, Felix. Jak nigdy nikogo w życiu.
Mój narzeczony spojrzał na mnie a w jego oczach widziałem wszystko, co kiedykolwiek chciałem zobaczyć. Miłość. Szczęście. Pewność.
I wtedy poczułem, że jestem w domu, że nic więcej nie ma znaczenia.Dopiero potem dotarł do mnie dźwięk braw. Głośne, szczere oklaski rozbrzmiały w całej sali. Każdy, kto był świadkiem momentu naszego szczęścia cieszył się z niego razem z nami.
A pierwszym, który wstał i zaczął bić brawa był jego ojciec.
_____________________________
myślę, że teraz właściwie się pożegnałam...
czułam, że jestem wam to winnajeszcze raz dziękuję za uwagę i poświęcony czas na czytanie tej historii 🩵🌺.
bad addicted będzie mieć zawsze specjalne miejsce w moim sercu 🥹🩵🌺
love u my babies
xoxo
~ HayleePS właśnie tak wyobrażam sobie ten spóźniony bukiet zaręczynowy, który Hyun dał Lixowi 🩵
CZYTASZ
bad addicted (to you) [HyunLix]
FanfictionCzasem jedno, przypadkowe i niezbyt miłe spotkanie potrafi kompletnie zmienić całe życie, przewartościowując je dokumentnie. Doskonale przekona się o tym Felix, 23 letni student którego dotychczas poukładane, troszkę monotonne ale szczęśliwe życie w...