Rozdział 10: Urodziny Dor

71 1 0
                                    

19 grudnia 1975, wieczór

Pov: Liv

Dzisiajsze popołudnie minęło mi dosyć przyjemnie. Chociaż nie powiem, że byłam ciekawa, co mają mi do powiedzenia Huncwoci. Odrobiłam wszystkie eseje, jakie były zadane na nastepny tydzień.

Zapomniałam, że w następnym tygodniu wyjeżdżamy na święta do domów. Podobno Syriusz ma u nas zostać na całe święta do powrotu do szkoły ze względu na jego rodzinę, która z tego co słyszałem jest dosyć dziwna i okrutna. Mi to tam nie przeszkadza. Może zostać, tylko żeby nie naruszał mojej przestrzeni osobistej. Idę właśnie do dormitorium się wyszykować na urodziny Dorcas.
W pokoju już znajdują się pozostałe dziewczyny i się malują.

- Hej - witam się.
- Liv, gdzie ty byłaś? Zaraz się zaczyna. - mówi Ala.
- To najwyżej się trochę spóźnię.

Dziewczyny uszykowały się i zeszły na dół. Chciały na mnie zaczekać, ale powiedziałam im, że dojdę do nich, bo jeszcze mi trochę to zajmie. A do tego muszę porozmawiać z chłopakami.

Ubrałam się w fioletową sukienkę i czarne obcasy. Włosy zostawiłam rozpuszczone i pomalowałam się dosyć mocno. Tak zeszłam na dół w poszukiwaniu brata i jego kolegów.
Doszłam do stołu z alkoholem z myślą, że najprędzej ich tu znajdę.

Nie myliłam się znalazłam jednego Huncwota - Syriusza. Nie był jednak sam. Z nim była jakaś nie znana mi dziewczyna. Gdybym powiedziała, że się całowali, byłoby to za lekkie określenie. Oni się połykali. Niestety albo i stety musiałam to przerwać, dlatego że chciałam już mieć tą rozmowę za sobą.

- Syriusz? - zapytałam, chociaż wiedziałam, że to on.
Przerwali się całować, spojrzał na mnie, powiedział coś do swojej panienki i podszedł do mnie.
- Co tam? - spytał jak gdyby nigdy nic.
- Słuchaj, nie mam czasu na twoje wygłupy. Gdzie reszta? - spytałam z niecierpliwona.
- Poczekaj tu. - powiedział i odszedł na chwilę.

Czekałam z 2 minuty na tego imbecyla, a on nadal nie przychodził. Zobaczyłam kątem oka Lily, więc do niej podeszłam.
- Hej, Lils.
- LIV, HEJ!! - krzyczała.
- Jesteś pijana? - spytałam, niedowierzając.

Dopiero przyszłam a już ludzie są pijani. Co tu się dzieje?! I gdzie jest James?! I Syriusz?! Merlinie.

- Może troszeczkę. - odpowiedziała, chichocząc.
Szukałam wzrokiem jakiejś pomocy. Nie mogę przecież jej ty zostawić samej i do tego pijanej. Jeszcze coś by zrobiła i by tego żałowała. Na moje szczęście natrafiłam wzrokiem na Jamesa. I przywołałam go ruchem ręki.
- Co jest? - zapytał.
- Lily się upiła.
- A to ci checa! Pani Prefekt nie jest jednak idealna.
- Pomóż mi, James. - powiedziałam błagalnie, tymczasem James patrzył na Lily, która właśnie chciała wejść na stół.
- Co ja mam zrobić?
- Nie wiem, zanieś ją do dormitorium. Ja jej nie udźwignę. - zaproponowałam.
- Evans!! Chodź tu. - krzyknął James I podszedł do niej.
Wzięł ją ręce i próbował zanieść do naszego dormitorium.
- Zostaw mnie Potter!!!!!! - słyszałam jeszcze krzyki Lily.

- Tylko chwilę mnie nie było a już takie akcje. - zjawił się koło mnie Black znikąd.
Wyglądał jakby przeszło po nim tornado. Włosy miał porozrzucane we wszystkie strony, koszule rozpięta do połowy i nie miał butów.
- Nie pytam co robiłeś. Ale zostawiłeś mnie, miałeś pójść po Jamesa. Tymczasem ty sobie zabawiałeś się z jakąś dziunią. - powiedziałam.
- Zawsze korzystam z okazji. - powiedział po prostu.
- Więc, co się tu działo? - dodał jeszcze.

Ja nie odpowiedziałam mu tylko ominęłam go i wyszłam na korytarz się przewietrzyć. A on nie mógł nie pobiec za mną.
- Czekaj! - zatrzymał mnie.
- Czego chcesz?
- Liviś....
- Nie nazywaj mnie tak!
- Dobra, dobra. Wybacz mi. Bywam czasami nie znośny. - spojrzałam na niego ostrym wzrokiem.
- Dobra. Jestem ciągle nie znośny. Ale taki mój urok. - uśmiechnął się.
- Black...
- Co słońce? - nadal głupio się uśmiechał.
- Powiecie mi w końcu o waszej tajemnicy? - postanowiłam dalej się z nim nie droczyć o jego zachowaniu.
- W najbliższym czasie. - spojrzałam na niego z politowaniem.
- To co się tam wydarzyło? - zapytał ponownie.
- W skrócie Evans się upiła i James zaniósł ją do dormitorium.
- Nieźle. A właśnie która to już godzina?
- To ty masz zegarek.
- Racja. - spojrzał na zegarek i powiedział:
- Już północ. Wracamy. - złapał mnie za nadgarstek i kierował się w stronę Pokoju Wspólnego. Weszliśmy i poczułam zapach potu i alkoholu. Parę osób już padło i leżało w kątach Pokoju. Niektórzy jeszcze pili a inni tańczyli. Remus prawdopodobnie poszedł się położyć, bo nigdzie go nie widziałam, tak jak Petera. Lily pewnie śpi. Resztę dziewczyn zauważyłam na parkiecie z jakimiś typami. Alicja tańczyła ze swoim chłopakiem, Frankiem. Dorcas tańczyła z naszym kapitanem drużyny. A Mary tańczyła sama koło nich. Jamesa widziałam na kanapie przy kominku, bawiącego się zniczem.

- Zatańczymy? - zapytał Black i podał mi rękę.
- Tylko pamiętaj, że jestem trzeźwa. Więc będę wszystko pamiętać.
- Luzik. Nic ci nie zrobię.

Poszliśmy na parkiet i ktoś jak na złość włączył wolny numer. Zabije tego didżeja.
- Fuck. - szepnęłam do siebie.
- Co tam mruczysz? - spytał Syriusz, który ma za dobry słuch.
- Nic takiego.
- To dobrze.

Dotarliśmy w dobre miejsce, ustronne, w którym nikt nie będzie tego widział.
Ja tak stałam jak ta ofiara. Syriusz się ze mnie śmiał, położył moje ręce na jego szyi, a on swoimi złapał mnie w talii. Starałam się nie patrzeć mu w oczy.
- O co ci znowu chodzi? - nagle spytał.
- Przepraszam bardzo, ale właśnie rozpaczam nad losem tych wszystkich dziewczyn, które korzystały z twoich usług.
- Rozpaczasz? A może sama byś chciała?
- Nawet nie żartuj. - odpowiadam dziwnie zawstydzona.
- Dobra. W każdym razie liczy się to, że żadna nie pozostanie ze mną dłużej.
- Od razu wszystkie tak porzucasz? - pytam.
- Tylko te, które nie są nic warte.
- Jak możesz tak mówić o człowieku.
- One wszystkie to puste laski, Potter.
- To nie znaczy, że możesz je wykorzystywać.
- Same chcą.
- Dobra. Koniec tej dyskusji.
- Jakbyś chciała wiedzieć to po naszej rozmowie na początku imprezy spotkałem Jamesa.
- I co?
- Powiedział, że po imprezie mamy pójść do naszego dormitorium.
- Dobra. To chodźmy. - już chciałam iść, lecz mnie zatrzymał.
- Jeszcze chwile potańczymy. Gdzie się tak spieszysz? Nie podoba ci się?
- Oczywiście, podoba mi się taniec ze słynnym casanową Hogwartu.
- To nie marudź. - spojrzałam w końcu w jego oczy i czas się zatrzymał. Kołysaliśmy się w rytm muzyki. W pewnym momencie powiedział:
- Ślicznie dziś wyglądasz.
- Czyli w inne dni nie wyglądam ładnie? - droczyłam się.
- No, wyglądasz wtedy jak menel.
- Black...!
- Żartowałem przecież. - zaśmiał się.
- Zawsze wyglądasz pięknie. Nawet w dresie. - przyznał.
- Ja...na prawdę tak myślisz? - zapytałam zarumieniona.
- Oj, Liv. Jak ja cię ......

Nagle zgasły światła i muzyka przestała grać.....

Siostra Jamesa Pottera Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz