Rozdział 42: Tragedia

32 0 0
                                    

Pov: Lily

- Hej, Evans, umówisz się ze mną? - słyszę jakoś znajomo irytujący głos.

- A co? Randka z moją siostrą nie wyszła? - dopytuję ciekawa. Oczywiście, że jestem ciekawa, nawet bardzo, jak zaprowadziłam Mary do dormitorium i uspokoiłam, już wrócić tam nie mogłam, więc przyszłam tu czytać książkę.
- Wyszła, była super, tylko już jest za mną, więc trzeba szukać kolejnej naiwnej, która ze mną pójdzie. - powiedział Potter, poprawiając okulary na nosie.
- Dupek. - skomentowałam krótko, głośno i wyraźnie.
- Dzięki. - odpowiedział, a ja spojrzałam na niego, podnosząc nos znad książki.

- Przechodząc do rzeczy, to mam pytanie. - spojrzałam na niego kpiąco,
jeśli myśli, że tak łatwo dam mu na nie odpowiedź, to się grubo myli.
- Dobra, odpowiem ci tylko, jeśli...- myślę, co mogę mu zaproponować.

Podszedł bliżej. Kucnął koło mojej kanapy i spojrzał mi głęboko w oczy.
- Myślisz, że możesz mną manipulować? - pyta, a ja siedzę nie ruchomo.

Kładzie ręce po obu moich bokach, żebym nie mogła uciec (dosłownie) od nieprzyjemnego pytania.

- Potter...na za dużo sobie pozwalasz. - próbuję go przywołać do porządku.
Co on sobie myśli?
- Och, czyżby? A ty, to co? Ja chcę tylko, żebyś mi odpowiedziała na jedno, proste pytanie a ty co, chcesz mi stawiać jakieś warunki...- tłumaczy mi, mówiąc to pewnym głosem.
Zarumieniłam się ze wstydu albo może też od jego bliskości.

- Przestań. - oponuję.
- Przecież nic nie robię. Jeszcze. - odpowiada odważnie.
Powoli przybliża swoją twarz do mojej.
Zaraz mu przywalę, przysięgam.
- Nie. - mówię szeptem.
- Jakoś nie wydajesz się przekonująca. - również szepcze.

Bardziej się przybliża.
Już jest BARDZO BLISKO mojej twarzy, że nie widzę nic, poza nią.
Nie mogę nic powiedzieć, bo jeśli to zrobię, to musnę ustami jego.
Nie mogę się ruszać, do jasnej cholery.

A on głupi na co czeka? Podobno chce mnie zdobyć i co? Okazji nie wykorzysta? I na dodatek tu jest tak nie wygodnie, postanowiłam trochę, ale tylko troszeczkę się posunąć, ale jak wszystko w moim marnym życiu, musiało zakończyć się porażką.

I jaki był tego skutek?!
Nasze usta na chwilę się zetknęły i to z mojej winy. Poczułam prąd przeszywający całe moje ciało.
Będę musiała się za to ukarać, tak jak skrzaty domowe, kiedy zrobią coś źle.
Szybko się oderwałam i odsunęłam najdalej, jak to jest możliwe, ale za bardzo komfortu tu nie ma. Potter patrzył na mnie skonfundowany i nie wiedzący, co się właśnie stało.

- Lily? - jakiś osobnik postanowił nam przerwać tą jakże osobistą i niezręczną chwilę.

Zarumieniona ze wstydu, że moja przyjaciółka nakryła mnie na czymś takim, ledwo wstałam.

Odepchnęłam go tak mocno, aż upadł na dywan i poszłam razem z Mary do naszego dormitorium.

Weszłyśmy i zamknęłam szczelnie drzwi.
- Tłumacz się. - powiedziała tylko.
Więc opowiedziałam jej całą sytuację.

- Oj, Ruda. Ale się wplątałaś, i co zamierzasz zrobić? - zapytała.
- Ja to co? Unikać go. - odpowiedziałam głosem tak oczywistym, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.
- Nie ma szans. Wszystko robimy razem z Huncwotami.
Ale czekaj!!
W takim razie jak ja mam unikać Remusa?! - panikowała.
- Siedzimy w tym razem, Mar, nie martw się na zapas. - w tym samym momencie do pokoju weszła zapłakana Dor, a za nią neutralna Liv.

Chyba nikomu dziś nie wyszło w Hogsmede.

Dorcas opowiedziała nam swoją historię, za to my wszystkie opowiedziałyśmy swój dzień.

Siostra Jamesa Pottera Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz