Pov: Liv
Wczoraj położyłam się spać dosyć wcześnie, jak na mnie, bo około 22. Byłam wyczerpana tym dniem, chłopaki dowiedzieli się o naszym pomyśle z eliksirem wielosokowym...
No cóż...prawda zawsze wychodzi na jaw, więc prędzej czy później by się wydało. Mam tylko nadzieję, że James nie będzie na mnie zły, czas pokaże.Dziś nastał nowy dzień i nic mi go nie zepsuje. Wstałam z łóżka z uśmiechem i chęcią do życia. Poszłam do łazienki umyć zęby i wykonać inne poranne czynności. Po zrobieniu tego ubrałam mój śliczny mundurek, który uwielbiam z całego serduszka. Wyszłam z łazienki, wzięłam moją torbę z książkami i wszystkimi potrzebnymi rzeczami na ten dzień i wyszłam z dormitorium.
W Pokoju Wspólnym zauważyłam Lily, która w tym właśnie momencie czytała jakąś książkę. Podeszłam do niej.
- Witaj, Lily. - mówię.
- Ooo, hej, Liv. - odpowiada, podnosząc wzrok znad lektury.
- Gdzie idziesz? - pyta.
- Jak to gdzie? Na śniadanie. - odpowiadam, patrząc na zegarek.
- Już 8³⁰. Za pół godziny lekcje. - dodaję.
- Naprawdę? Tak się zaczytałam, że straciłam poczucie czasu...- mówi Ruda.
- No cóż...Więc chodźmy coś zjeść. - odpowiadam, idąc w stronę wyjścia.
- Poczekaj chwilkę, tylko odniosę to i wezmę torbę. - idzie na górę do dormitorium.Siadłam sobie na kanapie i czekam.
Gdzieś po 5 minutach zaczęłam słyszeć wrzaski dochodzące z naszego pokoju. Po chwili wybiega z niego Lilka, chichocząc.- Szybko, Liv, wiejemy. - mówi, łapie mnie za rękę i wybiegamy przez portret.
- Co do Merlina, ty robisz, Lily? - pytam, zatrzymując się w końcu i dysząc po biegu.
- Obudziłam tylko dziewczyny. To już nie moja wina, że nie chciały wstać, dlatego oblałam je wodą. Później zaczęły się wydzierać i mnie gonić... - tłumaczy mi. Kiwam głową ze zrozumieniem.Idziemy powoli, już na spokojnie, do Wielkiej Sali coś przekąsić. Otwieramy drzwi i kierujemy się na nasze stałe miejsce. Siadamy i wybieramy sobie coś do przekąszenia.
- Co mamy pierwsze? - pytam.
- Historie Magii. - odpowiada Ruda, popijając sok dyniowy.
- Aaa, to na luzie.
Jemy w spokoju.Rozglądam się po sali z nudów.
Stół Slytherinu, widzę tam Snapa, gadającego ze swoimi durnowatymi koleżkami, w tym brata Syriusza. Nie miałam z nim więcej styczności.
Stół Hufflepuffu, nic ciekawego. Chyba że można do tego zaliczyć kapitana ich drużyny - Marcela, który jest otoczony stadem napalonych fanek.
Stół Ravenclawu, widzę tam Antonię. Dawno z nią nie rozmawiałam, trzeba to zmienić. Siedzi ona z Sashą, widać że dobrze się dogadują.
Przerzucam wzrok na nasz stół, stół Gryffindoru. Widzę Franka, rozmawiającego z naszym kapitanem - Tylerem. Dziewczyny pewnie niedługo się tutaj zjawią. Tak samo Huncwoci.
Patrzę na moją owsianke. Decyduję się napić soku. Spowrotem podnoszę wzrok i zatrzymuję go na chłopaku siedzącym niedaleko. Nie mogłam oderwać od niego oczu.
Jest to szczupły, wysoki chłopak z Gryffindoru. Ma niebieskie oczy, piękne blond loczki (włosy). A na rękach odznaczają mu się żyły. Są bardzo, ale to bardzo widoczne, ale to jest... brak mi słów.
Merlinie...- Liv? Liv?? Liv! - nie wytrzymuje istotka siedząca koło mnie.
- Co się dzieje? - pytam, wychodząc z jakiegoś transu.
- Co się dzieje?! Ty mi lepiej powiedz. Gapisz się na tego gościa już z 7 minut. - mówi cicho, żeby nas nie usłyszał.
- Eee...- nie wiem, co powiedzieć.
- Spodobał ci się, hm? - próbuje się dowiedzieć.
- A co jeśli tak? - odpowiadam, chcąc znowu na niego spojrzeć, ale już go tą nie było.
- Widzisz, co zrobiłaś. - mówię zawiedziona.
- Oczywiście...- mówi, patrząc na mnie z uśmiechem.
CZYTASZ
Siostra Jamesa Pottera
FanfictionLiv Potter to 15-letnia dziewczyna, która do czasu uczy się w Beauxbatons. Lecz później przenosi się do Hogwartu, gdzie odnawia relacje z bratem i poznaje jego przyjaciół. Czy ich polubi? Czy może się w którymś zakocha? Zobaczcie sami.