Rozdział 33: Eliksir w złych rękach

40 0 0
                                    

Pov: Syriusz

Po wszystkich lekcjach zmierzam do dormitorium, czemu sam? A dlatego, że chłopacy postanowili iść jeszcze do kuchni przed kolacją. Ja natomiast nie byłem w humorze i głodny też nie.

Po drodze trafiłem na Dorcas. Nie zauważyłem jej, prawie ją staranowałem. Chciałem iść dalej, ale mnie zatrzymała.

- Syriusz. - mówi donośnym, stanowczym głosem.

- Co?! - odwracam się i mówię głośniej niż zamierzałem. Ona się wzdryga.

- Co powiedziała? - pyta.
- O to chodzi, że nic. Była na to obojętna. - opowiedziałem jej całość.

- Rozmawiałam z nią potem. - mówi, a ja w końcu na nią spojrzałem. Rzucam pytające spojrzenie.
- Mówiła, że...- próbuje powstrzymać śmiech. Mi nie jest do śmiechu, na przykład w tym momencie.
- Co? - dopytuję ciekawy, co szanowna Liv wymyśliła tym razem. Może domyśliła się, kto to. Nie oszukujmy się, mądrością nie grzeszy.
- Że jesteś zakochany w którejś z nas. Mary, Alicji, Lily albo mnie. Siebie nie brała pod uwagę. - w końcu wykrztusiła.
Merlinie.
- Że co, proszę? - nie mogę uwierzyć w to, co słyszę.
- W końcu powiedziałeś, że dobrze ją zna, i że jest z Gryffindoru, a z nikim innym się nie zadaje stąd. - odpowiada.

W sumie racja. Moja wina. No cóż...trzeba sobie znaleźć w końcu tą dziewczynę.

- Dobra, Dor, idę na poszukiwania. - odchodzę, ale jeszcze coś mówi z daleka:
- Tylko, żeby była z Gryffindoru!

Chodziłem sobie po zamku, ale po drodze nie spotkałem nikogo, więc wróciłem do dormitorium. Otwieram drzwi.
- Siema. - mówię i od razu sięgam po ciuchy na zmianę.
- Gdzieś ty się szlajał? - pyta Potter.
- Tu i tam. Trudno stwierdzić. - odpowiadam i wchodzę do łazienki.

Ściągam ten mundurek i zakładam czarne spodnie dresowe i bluzę z kapturem tego samego koloru.

Wychodzę, ale James podchodzi i spowrotem mnie wpycha do toalety.

- Co jest grane? - pytam zdezorientowany.
- Musimy dzisiaj nakryć dziewczyny. Nie może im to ujść na sucho. - odpowiada cały czerwony.
- Co ty taki nabuzowany? - pytam, wskazując na jego twarz.
- Po prostu nie dochodzi do mnie myśl, że całowałeś się z Lily... - odpowiada, patrząc mi intensywnie w oczy.
- A ty z Liv...- mówię, chociaż już wiem jasno, że ona nic do mnie nie czuje, dlatego się wycofuję. Znajdę sobie kogoś innego.
- Całowałeś się z własną siostrą! - dopiero zdaję sobie z tego sprawę.

Śmieję się z jego miny.

- Nikomu ani słowa. - grozi mi.

Wychodzimy z łazienki w bojowych nastrojach.

- Remus, nie mówiłeś, że kręcisz z Mary. - James próbuje odwrócić uwagę Luniaczka od naszej wizyty w toalecie.
- Bo nie kręcę. - odpowiada. Patrzymy na niego wątpiąco.
- Chciałbym, ale nie mogę. - dodaje pod wpływem naszego spojrzenia.
- Tylko nie mów znowu, że to przez twój futerkowy problem. Bo się pokłócimy. - mówi James. W stu procentach się z nim zgadzam.
Remus patrzy na niego ze smutkiem.
- Lunatyku, jesteś wspaniały. Jeśli cię nie pokocha takiego, jakim jesteś,  to nie jest warta zachodu. - dopowiadam.
- Najpierw musiałaby się dowiedzieć...- mówi Remus.
- Jak przyjdzie odpowiedni czas, to się dowie. - mówię i wychodzę z dormitorium. James idzie za mną. Reszta została.

- Musimy to zaplanować, James. - mówię, widząc siedzące dziewczyny w Pokoju Wspólnym.
- Syriusz, a czy jak planujemy, to udaje nam się to? Planujemy, idziemy i plany szlak trafia. - odpowiada. Kiwam głową w akcie zgody.

Schodzimy i siadamy koło dziewczyn na kanapie przy kominku. Liv na mnie dziwnie patrzy, jak zwykle z resztą.

- Liv, Evans, czy możemy was na chwilę prosić? - pyta je grzecznie James. Patrzą po sobie, jakby przestraszone. Ale wstają, my też i wychodzimy na korytarz. Udamy się do starej klasy od transmutacji. Idą, jakby na skazanie. Czyżby wiedziały o co chodzi?
Wchodzimy, zamykam zaklęciem drzwi, żeby nie uciekły tak łatwo i staje przy nich.

- Co się dzieje? - pyta Evans.
- Jeszcze się pytasz? To my powinniśmy się was zapytać, co do Merlina, się zadziało?! - odpowiada James.
- James...- mówi Liv.
- Jak mogłaś mi to zrobić, co?! Miałem nadzieję na coś więcej, jeśli chodzi o Evans. A tymczasem to byłaś TY. - James już zaczął się na nich wyżywać. Miło popatrzeć, że to nie jestem ja.
- To było nieprzewidziane, spontaniczne... - tłumaczy się Liv.
- Dobra, to też moja wina, przyznaję. - mówi dalej.

- Ale ty! Jak mogłaś się całować z Syriuszem i jeszcze do tego...- chciał coś jeszcze dodać, ale ta jędza mu przerwała:
- Wybacz, Potter, że ci przerwę tą niesamowitą przemowę, ale co ci do tego, z kim się całuję? Nie możesz mi zabraniać, nie jestem twoją własnością. - przegięła.
- Ale jesteś...- postanowiłem to przerwać, bo powstaną nie potrzebne konflikty.
A my tylko chcemy to wytłumaczyć na spokojnie, jak na nas.

- James, uspokój się, idź popilnować drzwi, teraz moja kolej. - powiedziałem, patrząc na nasze biedne istotki, stojące przede mną.
Poszedł.

- Po pierwsze, Liv jak mogłaś całować się z własnym bratem? - pytam, śmiejąc się. Patrzy na mnie wzrokiem "zamorduję cię, tylko jak stąd wyjdziemy". Nie przejmowałbym się tym za bardzo.
- Po drugie, Evans, dlaczego nie przerwałaś pocałunku, kiedy mogłaś? A może nie chciałaś, podobało ci się. - wyżywanie się sprawia mi taką satysfakcję.

Ale koniec z tym. Widzę, że żałują swoich przewinień. Ale kara musi być. Nikt nie będzie robił w konia, nas Huncwotów. Przywołuję do siebie Jamesa i mówię mu na ucho, że musimy ustalić karę.

- Mam pomysł. - mówię, po chwili namysłu.
Wszyscy skupiają na mnie swoją uwagę. Boskie uczucie, przynajmniej dla mnie.
- Został wam jeszcze ten eliksir? - pytam. James patrzy na mnie z podziwem. A dziewczyny mają zrezygnowane, posępne miny.
- Tak. - odpowiada Evans.
- Kogo tam jest włos? - pyta Potter, załapując mój plan.
- Jeszcze nikogo. - odpowiada.
- Wyśmienicie. Dacie nam resztki tego eliksiru, w takim razie, za karę. - mówię.

Zgadzają się z lekkim wahaniem. Już mam niezły plan, użyjemy go w randomowym, niespodziewanym momencie. Będzie kolejna zabawa.
Wychodzimy, idziemy do dormitorium dziewczyn po naszą zdobycz. Wręczają nam go i schodzą na dół. Natomiast my, wracamy do naszego dormitorium.

- Witajcie. - mówię uradowany.
- A wy nadal tu siedzicie? - dodaje James, chowając za sobą eliksir.

Idzie do łazienki a ja za nim. To się może wydać podejrzane. Ciągle chodzimy razem do toalety. No cóż...jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami, więc poloteczki i takie tam...

- Mam pomysł. - mówi mój przybrany brat.
- Wypijemy to teraz i zejdziemy na dół. - dokończyłem.
- Jak my się dobrze rozumiemy. - mówi i wrzucamy swoje włosy do odpowiedniego flakonika.
- To do dna. - mówię, patrząc z obrzydzeniem na to paskudztwo.

Pijemy. Po chwili, czuję jak moje ciało się zmienia. Patrzę na Jamesa i widzę siebie. O Merlinie, ja jestem aż tak przystojny?

- Udało się! Teraz tylko zamieńmy się ubraniami. - mówi.
Przebraliśmy się. Po ustaleniu kilku szczegółów, wyszliśmy z łazienki.

- Idziecie na dół? - pytam, zwracając się do Remusa i Petera.
Oni, zastanawiali się przez sekundę, zdecydowali, że jednak pójdą, bo co mają tu robić.
Więc zeszliśmy wszyscy. Muszę pamiętać, że jestem teraz Jamesem....

CDN.

Siostra Jamesa Pottera Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz