Rozdział 71: Zabójca

23 0 0
                                    

~ Lily Evans ~

Czas na wyjazd stąd. Wszystkie wzięłyśmy kufry i poszłyśmy na peron do Hogsmede, gdzie Hogwart Ekspress miał nas zawieźć do Londynu.

W wiosce spotkaliśmy się z chłopakami. Ustaliliśmy, że w pociągu usiądziemy wszyscy razem. Jakoś się pomieścimy, jest nas 10, więc będzie ciężko, ale zawsze dawaliśmy radę, także i tym razem tak się stanie.
Równo o 11⁰⁰ wsiedliśmy do lokomotywy i szukaliśmy wolnego przedziału. Nie mamy jakiegoś ulubionego, tam, gdzie jest wolne siadamy.

Wcisnęliśmy się do środka i zaczęliśmy siadać.
Żeby było dla nas łatwiej, Mary usiadła na kolanach Remiego, a Alicja na Franka. Niestety i tak ledwo się pomieściliśmy. Syriusz oraz James usiedli na podłodze. Natomiast ja, Dor, Liv i Peter na ostatnich wolnych miejscach. Potter nawet proponował mi, że weźmie mnie na kolana, ale zgodziłabym się tylko po moim trupie.

Zakochane pary ze sobą rozmawiały, natomiast wspaniałe trio, w postaci Potter, Liv, Syriusz również o czymś dyskutowali. Peter jadł swoje smakołyki, Dorcas próbowała pomalować swoje paznokcie, ponieważ nie zdążyła tego zrobić przed wyjściem.

Każdy zajął się sobą, dopiero później mieliśmy w planach razem w coś pograć. Tylko nie w butelkę, tak jak wczoraj. To było coś okropnego. Pogrążyłam się w myślach.

Retrospekcja:

- Hej, Evans. Evans! - odwróciłam się w stronę Pottera, który wykrzykiwał moje imię.
- Czego? - odwarknęłam zbyt agresywnie.
- Grasz z nami? - zapytał. - W butelkę. - dodał, widząc moje niezrozumienie.
Wahałam Wahałam się do ostatniej sekundy.
- Chodź, Lily, będzie fajnie. Zostaw te książki. - dodała Mary. No tak, ona wogóle się nie uczy, a potem obwinia innych dokoła.
Dobra, raz się żyje. To nie pierwsza taka zabawa z nimi, pójdę - pomyślałam. Okazało się to błędem.

Pół godziny później dopiero na mnie wypadło. Graliśmy w ośmiu, dlatego, że Syriusza i Liv gdzieś wcięło.

- Pytanie czy wyzwanie? - spytał niestety Potter, ponieważ on kręcił tym razem. Co za pech. Patrząc na to, jakie dawali wyzwania i niekiedy pytania, wolałam wybrać pytanie.
- Pytanie. Chwilę pomyślał, po czym powiedział:
- Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia? - chyba oszalał do reszty.
Nie wiem. Merlinie...nigdy nie doznałam takiego zaszczytu, więc trudno odpowiedzieć.
- Nie. - fałszoskop ani drgnął. Graliśmy z nim, więc trzeba mówić zgodnie z prawdą, bo by cię zbuczyli.
- To niedobrze. Ja wierzę. Najlepszym przykładem jest moja miłość do ciebie. Kiedy pierwszy raz cię zobaczyłem, już wiedziałem, że...

- Rogacz, miłość sobie później wyznacie, mu tu chcemy grać. - przerwała mu, dobry Boże, Dorcas.

Po co ja brałam udział w tej głupiej, durnowatej grze, ja się pytam?! Do cholery, ja chcę mieć święty spokój, a nie kurde, mieć niespełnego na umyśle, adoratora.
Zakręciłam, wypadło na Petera, który jadł czekoladowe żaby, żadna nowość, ale mógłby trochę przystopować, bo się roztyje, jeśli już tego nie zrobił.
Wybrał pytanie.
- Jakie jest twoje największe marzenie? - spytałam normalnie. Ja, w porównaniu do niektórych, jestem delikatna.
- Zdać SUMy.
- Nie no, naprawdę, Pet, aż taki tępy jesteś? - zadrwił Potter.
- Nie obrażaj go.
- Bo co?
- Odejmę Ci punkty za obrażanie drugiej osoby.
- Czyżby? - wykłócaliśmy się.
- STOP! DOSYĆ! - przerwała nam Alicja.
- Ale taka prawda, co to w ogóle było? To pytania dla dzieci, my już gramy 17+.
- Wiesz co, śmieszny jesteś. Dopiero co skończyłeś 16 lat, a już uważasz się za dorosłego. - odwarknęłam mu.
- A ty masz jeszcze 15. - wytknął mi.
- Masz z tym jakiś problem?!
- ZARAZ ZWARIUJĘ!!! - operetka się odezwała.
- Nie no, co ty.

Siostra Jamesa Pottera Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz