Rozdział 55: Transmutacja ludzka

31 1 0
                                    

Około miesiąc później, 26 marca, piątek

~ Syriusz Black ~

Spałem sobie smacznie, kiedy...

- Syriusz, wstawaj!! Zaraz się spóźnimy na transmutacje i McGonagall nas zabije! - ktoś mną mocno szturchał. Zakładam, że to James.
Przekręciłem się na drugi bok, nic sobie nie robiąc z jego wysiłków obudzenia mnie.
- Remus, pomóż...- usłyszałem znad kołdry.

Po paru sekundach, więc nie musiałem długo czekać na kolejną dawkę, ktoś, stawiam na Lunatyka, oblał mnie zimną wodą, z różdżki, jak się domyślam.
Zerwałem się od razu z wściekłą miną i polazłem mokry do łazienki, nic nie mówiąc moim "przyjaciołom"

Jeśli nimi naprawdę są, to dali mi by trochę więcej czasu na spanie, a nie, budzą mnie, bo śpieszą się na zajecia do McSztywnej, od kiedy to są takimi punktualnymi. Za spóźnienie najwyżej minusowe punkty czy szlaban byśmy dostali, nigdy się tym nie przejmowaliśmy, nigdy, a w szczególności na pewno nie Potter.

Co ta miłość robi z ludźmi...

W każdym razie zacząłem się szykować do stanu używalności, czyli krócej, wykonałem poranną toaletę, nie będę opisywał wszystkiego, zajęłoby to z ponad pół godziny, jak nie więcej.
Kiedy w końcu wyszedłem, musiałem jeszcze ubrać mój piękny mundurek.
Kiedy wszystko było załatwione, wziąłem torbę i spakowałem kilka najpotrzebniejszych rzeczy: podręczniki, pergaminy, pióro, Mapę Huncwotów (musimy ją zawsze mieć przy sobie, a jeśli James jej nie wziął, to jest to moim obowiązkiem), czekoladową żabę, moje lusterko dwukierunkowe, różdżka i to chyba na tyle...Nic specjalnego.

Chłopaki czekali na dole, a przynajmniej tak myślałem. Kiedy zszedłem, nikogo w pokoju wspólnym nie było, zero ludzi. Westchnąłem ciężko, spojrzałem na zegarek na moim nadgarstku, godzina 9⁰³. Niezwłocznie pobiegłem do sali od transmutacji.

Lekcja się już zaczęła dokładnie 3 minuty temu. Oczywiście nie mogli poczekać, bo po co czekać na starego kumpla? Po co? Nie ma takiej potrzeby. No dobra, przyznaję, długo się nie chciałem zwlec z łóżka i również się długo szykowałem, ale mogli poczekać, zawsze razem lepiej jest się spóźnić niż samemu.
Nie będę marudził, mam na tyle gracji, że wejdę do klasy z pełnym wdziękiem i przekonałam McGonagall, że moje spóźnienie jest uzasadnione. Dobiegłem do klasy i otworzyłem drzwi. Wszystkie pary oczy zostały skierowane na mnie. Natomiast McGonagall pisała coś na tablicy, odwrócona do mnie plecami.

Jak ja kocham być w centrum uwagi.

- Panie Black, minus 5 punktów od Gryffindoru za pańskie spóźnienie, usiądź. - powiedziała Minerwa.

Skąd wiedziała, że to ja...?
Merlinie...ta kobieta ma oczy dookoła głowy.

- Ale, pani profesor, ja...- chciałem coś powiedzieć, ale mnie zignorowała.
- Nie obchodzi mnie to zbytnio, Siadaj i nie przeszkadzaj. Panna Potter ci wytłumaczy, czym się zajmujemy...- znowu zaczeła pisać na tablicy.

Rozpakowałem się i rozejrzałem po sali. Siostry Evans siedziały z przodu klasy i rozmawiały zawzięcie. Odkąd się pogodziły, spędzają ze sobą więcej czasu niż dotychczas.
Antonia wszystko jej opowiedziała na temat układu z Rogaczem, który zakładał, że Ruda będzie o niego zazdrosna. Jednak biedak się przeliczył i ona nawet na niego nie spojrzała, z przyjaźnią chociażby. Trudno się mówi i żyje dalej. Prędzej czy później znajdzie nowy sposób zdobycia jej. W każdym razie, Evans jej wybaczyła tą haniebną zdradę, oczywiście nie odbyło się od poważnej i pełnej emocji kłótni, wiem to z pewnego źródła, nie ważne jakiego.

Siostra Jamesa Pottera Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz