Rozdział 61: Spowiedź

21 0 0
                                    

27 marca, 9⁰⁰

~ Lily Evans ~

Otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Było całe białe. Po mojej lewej stronie spał Remus z kilkoma nowymi ranami po nocnej ekspandzie. Nikogo więcej nie było. Tylko pani Pomfrey siedziała w swoim małym gabinecie. Kiedy zobaczyła, że się obudziłam, jak najszybszej do mnie podeszła.

- I jak? Wyspana? - kiwnęłam głową.

Co ja w ogóle tu robię? Nie pamiętam za wiele. Ostatnie, co pamiętam, to szukanie na mapie Liv i umawianie się z Potterem na przyjęcie do Slughorna.

- Co się stało? - pytam.
- Oj, dziecinko. Wypiłaś amortencję. - powiedziała mi. Zamrugałam szybko.

Że co?! To chyba jakieś żarty.
Amortencję, najsilniejszy eliksir miłosny na świecie?!

- Słucham? - wszystko mi opowiedziała.
- Potter mnie tutaj przyniósł? - spytałam.
- Naturalnie.
- Na rękach?
- Oczywiście. Jak coś jeszcze chcesz wiedzieć, to pytaj jego. Ja nic nie wiem.
- A mówił chociaż, co robiłam?
- Pytaj jego. Możesz iść do dormitorium lub na śniadanie. Ja cię już dłużej tu nie trzymam. - od niej niczego się nie dowiem, muszę znaleźć Pottera i przypiąć go do muru albo podać veritaserum. Jednego jestem pewna, to nie on mnie tym nafaszerował. To był ten kubek, na sto procent, wiem to, jak tego, że nie zdam z wróżbiarstwa. Po jaką cholerę to piłam? Jestem aż tak ogarniczona umysłowo.

Wyszłam ze skrzydła. Remi jeszcze spał, więc go nie budziłam. Jeszcze przed imprezą do niego wpadniemy, a może uda się któremuś nawet przekonanać Madame Pomfrey, żeby go zwolniła na tę okazję. Się okaże.
Zanim pójdę do Wielkiej Sali coś przekąsić (nie jadłam od wczorajszego obiadu), pójdę się przebrać do pokoju.

Po drodze nikogo nie spotkałam. Przeszłam obok łazienki chłopców, w której mieliśmy z Potterem szlaban. Dalej nikt poza nami nie wie, że Sasha stał się duchem. Pójdę wieczorem do McGonagall i wszystko jej powiem, nawet jeśli Sasha się przed tym broni.
I Antoni też by wypadało. Wszystko w swoim czasie. Plan na najbliższą przyszłość jest taki: przebrać się, pójść na śniadanie, złożyć życzenia Liv i przepytać Pottera z tego, co zaszło wczoraj. Mam nadzieję, że nic nie zaszło, ale chcę się upewnić.

Weszłam do pokoju wspólnego Gryffindoru i nie zastałam nikogo znajomego. Weszłam po schodach na górę.
- Lily! Jesteś w końcu. Tak się martwiłyśmy. - w drzwiach spotkałam Alę, pewnie szła na śniadanie.
- Ale po co te nerwy? Nic mi nie jest, to był tylko eliksir miłosny, nic więcej. - zapewniłam ją.
- Chciałaś powiedzieć aż.
- Bez przesady. Gdzie reszta?
- Liv śpi, a Mary i Dorcas jeszcze się ubierają, ty też się ogarnij, bo wygaszasz jak siedem nieszczęść i idziemy na śniadanie, bo potem wybieramy się do Hogsmede. - powiedziała i odeszła.
Weszłam do dormitorium.

- Lilka! Jak dobrze, że jesteś! Już miałam po ciebie iść. Jak tam Remus się czuje? - spytała. Wiedziałam, że ten wstęp to tylko pretekst.
- Nie miałam okazji go o to spytać, bo akurat spał, ale nie widziałam poważnych obrażeń. - odpowiadam Mar.
- Dzięki Bogu.

Weszłam do łazienki i się umyłam. Zajęło mi to z max 15 min. Potem wyszłam i poszukałam ubrania, na imprezę się inaczej ubiorę, ale najpierw do wioski. Uczesałam się i wyszłam, śpiesząc do WS. Liv nadal smacznie spała. Ciekawe co robiła w nocy? Aa...no tak, czekała na Huncwotów, aż raczą wrócić z lasu.

Poszłam do Wielkiej Sali i zobaczyłam moich przyjaciół, chociaż nie w komplecie. Z chłopców byli tylko Frank i Peter, ciekawe gdzie są Potter i Black. A z dziewczyn Dor, Ala i Mar.
Usiadłam koło nich i zjadłam jajecznicę ze smakiem.

Siostra Jamesa Pottera Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz