Rozdział 37: Włam do dormitorium Huncwotów

41 0 0
                                    

- Wiesz co? Chyba musimy ustalić jakieś zasady w naszej przyjaźni. - powiedziałam poważnie.

Pov: Syriusz

- Chyba zapomniałaś z kim rozmawiasz. Jestem Syriusz Black, łamacz jakichkolwiek zasad. - spojrzałem na nią, jakby była kosmitką.
Oprzytomniała.

- Faktycznie. Czyli naszą przyjaźń nie zakłada żadnych zasad. - odpowiedziała po chwili.

- Zero zasad, bo jakby jakieś były prędzej czy później bym je złamał, jak to ja. - podaliśmy sobie ręce na zgodę.

Dokończyliśmy lody i wróciliśmy do salonu, gdzie zastaliśmy naszych przyjaciół na kanapach.

- Gdzie byliście?- pyta podejrzliwie na nas patrząc James.

- W kuchni. - odpowiadam na luzaku.

Liv kiwa głową, potwierdzając.

Rzuca się koło brata na kanapie i kładzie mu głowę na kolanach.

Powoli robi się senna i zasypia...
Patrzę na Jamesa, też to zauważył i zaniósł ją do dormitorium, rzuciłem oczywiście uprzednio zaklęcie na schody, żeby się nie poślizgnął na zjeżdżalni razem z Livie.

- Jutro mecz...- zagadał Luniek.

- No tak, spostrzegawczy jesteś...- mówię swobodnie.

- Nie ironizuj mi tutaj teraz, mówię poważnie. - odpowiedział mi.

- Co tak ostro, Luniek? - powiedział Rogacz, schodząc.

- Syriusz mnie wkurza. - oznajmił, a ja rozłożyłem ręce w geście niedowierzania.
James tylko pokiwał głową w akcie aprobaty. I on przeciwko mnie!

- Ty ostatnio jesteś jakiś marudny, coś się stało? - zapytałem, "udając", że nie słyszałem ostatniego wypowiedzianego zdania.

- A kogo to obchodzi? - wybuchnął.

- Teraz to przegiąłeś. Natychmiast mów. - rozkazuje wkurzony James.

Remus patrzy na dziewczyny, siedzące najbliżej nas, czyli Mar, Dor i Ale, a później przenosi wzrok na nas.
Potter przewra oczami i każę nam iść do dormitorium na górę, więc idziemy.

Czy to sprawka pełni, że jest taki zły...czy może coś innego, ale co to mogłoby być ...?

Wchodzimy, Peter zamyka drzwi.
Każdy siada na swoim łóżku, natomiast ja nie, tylko zacząłem grzebać w kufrze w poszukiwaniu piżamy, w końcu jutro czeka nas ciężki dzień: mecz, Hogsmede.
James ma randkę z Antonią i zmusił mnie, żebym mu pomagał w razie czego, dlatego będę blisko jego stolika w Trzech Miotłach, ponieważ tam się wybiorą. Ja pójdę z Remusem i Peterem.

Jeśli wygramy mecz, a wygramy na pewno, innej opcji nie ma, to urządzimy imprezę na naszą cześć.
Powinienem wyrwać jakąś laskę, bo moja reputacja siądzie. Jutro na imprezie możliwe będzie okazja. Tak...

- Ile jeszcze mamy czekać? - odezwał się w końcu się niecierpliwy James.

- Eee...no bo...- zawstydził się nasz kochany Remiś.
Czekam jak ostatni palant, z piżamą w ręku, na rozwój wydarzeń.
- No gadaj! - pośpiesza go Rogacz.
- Całowałem się z Mary.
- Nie gadaj! - tego się akurat nie spodziewałem.
- Kiedy? - zapytał Potter.
- W nocy. - odpowiada.
- Jak w nocy? Była tu czy ty wychodziłeś...? - zapytał Pet.
Remus nam wszystko opowiedział.
- O stary, ale się wkopałeś.
- Ale co ja mam teraz zrobić? - tę kwestie zostawię Jamesowi, w końcu on się najlepiej zna na podrywaniu...

Mogłem w końcu iść się umyć w spokoju ducha.

Wchodzę do łazienki, zamykając za sobą drzwi. Rozbieram się.
Już zdjąłem koszulkę, gdy zauważam coś ruszającego się za kotarą prysznicową.

Siostra Jamesa Pottera Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz