Rozdział 52: Wszyscy już wiedzą

36 0 0
                                    

Pov: Liv

Po rozstaniu z Lily i James'em zostałam sama...
Lecz nie na długo.

- Chodź zatańczyć. - chcąc, nie chcąc, posłałam za Black'iem na parkiet.

Oj jak dobrze, że pierwszy raz na naszym wspólnym tańcu leci jakaś skoczna piosenka, a nie powolny numer. Tym razem Peter będzie wynagrodzony.

- Widzę, że nie trudziłaś się z ubiorem. - przerwał ciszę, patrząc na mnie krytycznie.
- Tak, bo po pierwsze nie znalazłam godnej uwagi sukienki...
- Na pewno nawet nie zajrzałaś do szafy. - wtrącił.
- Jakbyś zgadł - A po drugie, to wygodniej mi w tym - dodaję. - A ty nie lepszy, na każdą, ale to każdą imprezę zakładasz tą czarną, wymiętoloną koszulę....- dźgnęłam go palcem w klatkę piersiową.
- A skąd masz pewność, że nie mam takich z dwadzieścia i ubieram je na zmianę, hę?
- Czuć od ciebie na kilometr twój smród. - powiedziałam zupełnie poważnie.
- Aleś ty miła. - podsumował.
Uśmiechnęłam się słodko.

Nie minęła minuta, jak podszedł do mnie, a raczej do nas...,Frank i bez słowa wręczył mi kubeczek z jakimś niezdefiniowanym napojem.
Franky, pozbywając się tego, wziął w objęcia Alicję i potańcowywali w rytm muzyki. Chwilę na nich popatrzyłam. Longbottom pochylił Alę do tyłu, jak tylko mógł, zważając żeby się nie zachwiać, co powinno być wyczynem, gdyż dam sobie głowę uciąć, że jest lekko pijany, i ją pocałował.

Odwróciłam się do mojego kompana i napiłam się trunku, jak się później okazało, nie był to byle jaki trunek.
Skrzywiłam się okropnie. Co to za badziew?!
Powstrzymywałam się od wyplucia tego wszystkiego na Syriusza. To jest jakiś podejrzanie nieznany mi alkohol i do tego nie dobry, jak na mój gust.
Oblizałam tylko usta i oznajmiłam:

- Zabierz to ode mnie. - wcisnęłam mu kubek.
Pije. Nawet się nie skrzywił. Pewnie wie, co to jest i nie raz go pił.

- Rum porzeczkowy - rozwiał moje wszystkie wątpliwości, co do tego, co to, u licha, jest. - Nie smakuje ci?
- Moi rodzice to zawsze piją, jak jest okazja. To jest dla dorosłych, nie dla dzieci. Skąd to się tu wzięło? - dramatyzuję.
- Po pierwsze, chyba nie uważasz się za dziecko, bądź poważna. Po drugie, to my sprowadzamy to prosto z Hogsmede. - wytłumaczył.
- Nie chodzi o mnie, tu mieszkają też 11- latki, Black. - Co gdyby któreś tu przyszło i sobie wypiło? Hm? Pomyślałeś o tym?
- Słuchaj. Myślisz, że nie mamy tego pod kontrolą, już trochę tu królujemy, co nie? Mamy swoje sposoby, żeby dzieci tu nie przyłaziły. Tylko od czwartego roku wzwyż. - mówi, jakbym była małym dzieciątkiem, nic nie rozumiejącym.
- Jak ich powstrzymujecie?
- Nasz mały sekret. Nieważne. - odwrócił wzrok.
- Dobra, nie chcesz, nie mów, po prostu weź to i zabierz ode mnie. Koniec tańców. - poszłam, ledwo stawiając kroki.

Nie...to niemożliwe.
Już bym była pijana? Po jednym łyczku...
Pobiegł za mną.

- Może się skusisz na jeszcze jednego łyka? - podsuwa mi dod nos. Kpi sobie ze mnie.
- Sądzę, że dałam ci jasno do zrozumienia, że nie chcę tego widzieć już. Zabieraj to stąd. Coś jeszcze? - zachwiałam się.

- Wszystko dobrze? - pyta, popijając, jak gdyby nigdy nic, rum.
- Wspaniale. - odpowiadam normalnie, nie sepleniącym głosem, jeszcze się trzymam.
- I dlatego jesteś taka blada?
- Myślisz, że przez ten mały łyczek mogę już nie być trzeźwa? - pytam, opierając się o ścianę.
- Istnieje duże prawdopodobieństwo. Wiesz, ile to ma procentów...
- Nie dobrze mi. Muszę na chwilę usiąść, albo od razu pójdę do dormitorium.
- Nie, nie, nie. Impreza dopiero się rozkręca.
- Dla mnie się już kończy. Taki mój marny los.
- Mam pomysł. Usiądź sobie.
- Ależ mi pomysł. Tutaj nie ma nic, gdzie mogłabym...- podszedł do najbliższej kanapy.

Siostra Jamesa Pottera Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz