Rozdział 36: Wspomnienia

53 1 0
                                    

Pov: Lily

Co za dupek.
Co za pieprzony dureń, idiota, debil, kretyn.

Jak on mógł coś takiego zrobić. Nie po to mu odmawiałam tyle, żeby raz zaprosił moją głupią siostrę i ona się od razu zgodziła.

- Mam ochotę go ukatrupić, wskrzeszyć, a potem znowu go zabić, podtopiając! - krzyczałam.
- Lily...- Liv próbowała mnie uspokoić na marne.
- Widziałaś o tym?! - jeszcze by tego brakowało.
- Oczywiście, że nie. Jak mogłaś tak pomyśleć?! - odpowiedziała.
- To dobrzee...muszę go znaleźć. - powiedziałam, słysząc dzwonek oznajmiający koniec historii magii.

Pobiegłam tam. Od razu zobaczyłam wychodzących Huncwotów i dziewczyny.

Idę w stronę tego gumochłona, po czym, kiedy jestem blisko rzucam się na niego z pięściami.

- Lily...
- Evans...

On niestety mnie złapał za ręce.

- Puść mnie! - syczę.
- Bo co?
- Bo ci tak każę, głupi gumochłonie!
- Co tak ostro, Evans? Czyżbyś była zazdrosna? - śmieje mi się normalnie w twarz.
- Po prostu nie chcę, żebyś skrzywdził moją siostrę. - odpowiadam.
- Ja? Skrzywdzić? Nigdy w życiu. - mówi poważnie.

W międzyczasie powstało zbiorowisko wokół nas.

Słyszę szmery naszych przyjaciół:

- Zrób coś, Syriusz. - mówi Liv.
- Niby co? Dobrze sobie radzą. - odpowiada.

- Puść mnie, no inaczej...- znowu zaczęłam walczyć.
- Bo co...?
- Bo to...- zaczęłam machać nogami, próbując do uderzyć w czuły punkt.

Tymczasem w naszą stronę szła prof. McGonagall.

- Co tu się, do Merlina, dzieje? Rozejść się. - krzyczy do gapiów.

- Panno Evans, Panie Potter, co wy, do diabła, robicie? - pyta, widząc nas na środku korytarza.

On trzumajacy moje ręce i ja kopiąca go po nogach.

- Eee...my...właśnie...- próbuje coś sensownego powiedzieć, tymczasem puścił mnie w końcu.
Rzuciłam mu spojrzenie mówiące, że do tego wrócimy.

- Jak można się tak zachowywać, moi wychowankowie, nigdy czegoś takiego nie widziałam...Merlinie...- odeszła.

No ci nowość. Nic? Ani szlabanu, ani odebranych punktów? No i super. Tym lepiej dla mnie. Nie muszę się z nim użerać więcej, niż bym tego chciała.

- Chodźcie. - powiedział Potrer do chłopaków i odeszli.

- Lily...
- Nic nie mów. - odeszłam w przeciwną stronę od Huncwotów.

Po wszystkich lekcjach udałam się pod pokój wspólny Ravenclawu.
Chciałam porozmawiać z moją siostrą na ważny temat. Oczywiście, że chodzi o Pottera.

Poczekałam aż jakiś Krukon raczy się tu zjawić i wtedy poproszę go o zawołanie Antonii.

Po jakimś nie określonym czasie zobaczyłam jak Sasha idzie w moim kierunku, w końcu jakiś człowiek pojawił się na horyzoncie.

- Hej, Sasha. - zawołałam go, kiedy podszedł bliżej.
- Cześć. - wydaje się mnie nie kojarzyć. No cóż...
- Co u ciebie? - zapytałam z grzeczności.
- Dobrze. - to jakaś kpina, dobra, przejdę do rzeczy.
- Czy możesz zawołać Antonię? - spojrzałam na niego błagalnie.
- Tak. - wszedł do pokoju wspólnego, uprzednio rozwiązując zagadkę.

Teraz, tylko czekać.

W międzyczasie układałam sobie w głowie przebieg tej rozmowy.

Moje przemyślenia przerwała moją siostra wychodząca mi na przeciw.
Jednak ten typ się do czegoś przydał.

Siostra Jamesa Pottera Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz