Rozdział 63: Dyrektor wie

32 1 0
                                        

~ James Potter ~

Wróciłem dopiero do pokoju wspólnego po 20⁰⁰. Jak już zaczęła się impreza.
Nie chciałem narażać się Evans.

Podchodzily do mnie różne osoby z różnych domów w celu złożenia życzeń. Przyjmowałem je z uśmiechem, choć tak naprawdę byłem przejęty tym, jak Evans zareaguje na wczorajsze wydarzenia.

Wypadałoby się czegoś napić na nerwy. Chociażby Ognistej Whisky. Muszę tylko znaleźć Syriusza. Nie będę przecież pił sam.

- Hej, James. Wszystkiego najlepszego! - przybiegła Mary i rzuciła mi się na szyję.
- Dzięki, Mar. Widziałaś może Syriusza? - pytam, rozglądając się.
- Niestety nie. Jak chcesz, to chodź do nas, to Remus...
- Nie, dzięki. Wiesz, muszę się napić.
- Oo, co tak wcześnie? Tylko nie namawiaj Remusa, bo nie może.
- Dlatego szukam Łapy.
- Może gdzieś się zaszył ze swoją dziewczyną. Ja spadam. - rzekła McDonald i odeszła ode mnie.
- Co? Jaką dziewczyną? - dogoniłem ją.
- Nie znam jej, przykro mi. Może jest z innego domu.
- Dobra, dzięki. Ale jak go spotkasz, to mu powiedz...
- Jasne, jak słońce. - odeszła, podskakując.
Ach, te dziewczyny...

- Hej, James. Wszystkiego dobrego. - przemijały mi przed oczami różne osobistości.
Ale jak Blacka nie było, tak nie ma.

Poszedłem do stołu z napojami. Odszukałem Ognistą Whisky i wziąłem całą butelkę. Później zapewne będę tego żałował, ale czym jest życie bez ryzyka?
Peter zajął stanowisko DJ, jak na każdej imprezie, jest w tym naprawdę niesamowity. To chyba jedyna rzecz, którą robi tak dobrze, a tak, zapomniałem, najlepiej to je i śpi.
Remus siedzi z Mary na kanapie i rozmawiają. Innych nie widzę. Nawet siostry. Gdzie ona jest...gdzieś wszyscy są...to też jej urodziny. Nie będę ich świętować sam.

- Hej, Jimi. - ktoś do mnie podszedł. Wnioskując po przesłodzonym głosie, jest to dziewczyna z fanklubu. Akurat zacząłem pić. Spojrzałem na tę osóbkę.
- Rachel. - powiedziałem cicho do siebie z rezygnacją. Przewodnicząca Rogaczek.
- Wszystkiego, co najlepsze. - dała mi buziaka w policzek.
- Zatańczymy? - nie czekając na odpowiedź, wzięła mnie za rękę i poprowadziłam parkiet. Poszedłem z butelką. Odstawiłem ją na ziemi i złapałem w talii Dowson. Ona zarzuciła mi ręce na szyję. Leciała wolna piosenka.

- Słuchaj...- mówiła, słuchałem jej, choć już byłem odrobinę podpity.
- ...tak sobie pomyślałam, że moglibyśmy wyjść do Hogsmede w najbliższe wyjście.
- Dzisiaj było. - wtrąciłem. I tak nie poszedłem, bo byłem potrenować na błoniach. Kiedy to robię, stres ze mnie schodzi.
- No tak, ale...to dziś nas ominęło, więc pójdziemy w następnym tygodniu, jeśli się oczywiście zgodzisz. - mówi.
- Zapraszasz mnie na randkę...?
- Dokładnie. To co powiesz? - spytała.
- Rach...przecież wiesz, że z tobą zawsze. - przytuliła mnie.

Nad jej głową zobaczyłem nieproszonego gościa, a dokładniej Deaborna. Co on tu u licha robi?
Muszę to obczaić.

- Muszę iść. Później się zobaczymy. -  Z żalem odeszła w drugą stronę.
Wziąłem moją butelkę i poszedłem na zwiady.

W tym samym momencie zrobiło się zamieszanie. Muzyka ucichła, światła zgasły, ludzie umilkli. Na środek salonu wjechał duży czekoladowy tort. Alicja i Dorcas go przyniosły na ogromnym wózku. Skrzaty się postarały. Chwilę później przybiegła Liv. Pogadam z nią sobie potem na temat takich szumowin tutaj.

- STO LAT, STO LAT, NIECH ŻYJĄ, ŻYJĄ NAM, JESZCZE RAZ, JESZCZE RAZ, NIECH ŻYJĄ, ŻYJĄ NAM! A KTO?LIV I JAMES! - wszyscy goście śpiewali, a później rozległy się oklaski.

Alicja pokwapiła się do krojenia tortu. Więc każdy do niej podchodzi i bierze jeden kawałek. Dla każdego na pewno starczy...

Teraz mam okazję, by porozmawiać z Livie. Nie wiem gdzie była ani co do tej pory robiła, ale to nie ważne, ważne jest to, żeby jej powiedzieć coś na temat Deaborna.

Siostra Jamesa Pottera Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz