Rozdział 59: Smak truskawkowo-karmelowy

27 1 0
                                    

~ James Potter ~

- Mam ochotę...- nie odpowiedziała mi na pytanie, tylko ma jakieś fanaberie.
- Na co? - jestem ciekaw. Na co panna prefekt ma ochotę...
- To nie wypada.
- Ależ mów! - nalegam.

Ciężko oddycha. Zaczynam się bać. Spojrzałem na zegarek, w oczekiwaniu na odpowiedź. Muszę się stawić o określonej godzinie. Jeszcze do dziesiątej trochę czasu. Na spokojnie mogę rozwiązać problem z Evans. W co ona gra? W sumie fajna ta zabawa, nie przeszkadza mi taka kolej rzeczy.
- Dowiem się w końcu? - pytam zniecierpliwiony. - Jak zaczęłaś, to skończ. - dodaje, zabierając rękę z ściany. Zaczęła chichotać. Z nią jest naprawdę źle.
- Cierpisz na chorobę dwubiegunową, o której nie wiem? - nie mam zielonego pojęcia co z nią jest, nie zachowuje się normalnie.
- Jak możesz tak mówić...ja po prostu...

- Po prostu co?
- Jestem zakochana. - przełknąłem ślinę. Nie może mi tego zrobić, jak to się w kimś zakochała, jak śmie mi o tym mówić.
- W kim? - chcę znać tego idiote.
- Jak to w kim? W tobie, oczywiście. - zamurowało mnie. Stanąłem wryty, nie mogąc się poruszyć.
- A ty? - spytała z nadzieją.
- Przecież wiesz. - wyszeptałem.

Może zaprowadzę ją do SS, jej kompletnie odbiło. Może coś nawet brała. Nie zachowywałaby się tak, gdyby była sobą, prawdziwą Evans. Ale jej wygląd jest taki sam. Ubrana w czarną, ozdobioną w koronkę bluzkę, na długi rękaw, niebieskie leginsy, czarne adidasy i naszyjnik w kształcie fiolki od eliksiru. Długie, proste, rude włosy, zielone oczy w kształcie migdałów pod osłoną długich rzęs, malinowe usta i rozmieszczone piegi po całej twarzy. Wygląda tak samo, jak zwykle, czyli pięknie.

Tylko zmienił się charakter. Jak? Oto jest pytanie.
Moje przemyślenia przerwała Lilka.

- James...- nazwała mnie po imieniu pierwszy raz w życiu. To cud. Zamrugałem szybko.
- Evans, uspokój się! - złapałem ją za ramiona i chciałem potrząsnąć. Tak, chciałem. Nie zdążyłem, bo mnie pocałowała. Dłonie położyła na moich policzkach. Zanim otrząsnąłem się z szoku, oderwała się ode mnie i spowrotem oparła o ścianę. Minę miała błogą.

- Tego właśnie potrzebowałam. Twoje usta są takie miękkie, a smakują karmelem i truskawkami. - może dlatego, że na deser jadłem lody o tych smakach.

Miała nieobecny wzrok.

Trzeba ją zabrać do specjalisty. Najlepiej do pani Pomfrey.
Tamta Evans nie pocałowałaby mnie z własnej nie przymuszonej woli. Spojrzałem na nią, ciągle mruczała coś pod nosem.

- Pocałuj mnie jeszcze - nalegała. Nie wiem, co mam robić...nie doczekała się reakcji. - James...- dobrze wiedzieć, że zna moje imię.
Znowu mnie pocałowała. Tym razem nie pozostałem jej dłużny. Chcę, to proszę bardzo.
Przyparłem ją bardziej do ściany, trzymając ręce na jej talii. Ona zanurzyła dłonie w moich włosach. Pogłębiliśmy pocałunek.

W tym momencie jestem najszczęśliwszym człowiekiem na tej planecie. Tyle czasu czekałem na ten moment. To jest nasz prawdziwy pierwszy pocałunek.

Kiedy w Sylwestra pocałowałem Evans, to myślałem, że to będzie nasz pierwszy, ale kiedy się dowiedziałem, że to nie była ona, to się zawiodłem.

Później, za drugim razem, też nie wyszło, ponieważ wypiłem eliksir wielosokowy i byłem Syriuszem. To nie to samo, co we własnym ciele.
A nasz ostatni był raczej skąpy, nieprzewidziany i krótki, nawet nie można tego nazwać tak, jak się powinno nazywać.

A teraz...to jest coś niesamowitego...Evans sama mnie pocałowała, i to dwa razy. Nie wiem, co w nią wstąpiło, ale tylko dziękować Merlinowi. To jest pełne pasji, namiętności i miłości. Jakby naprawdę ta dziewczyna mnie kochała, a wszyscy dobrze wiemy, że tak nie jest.

Siostra Jamesa Pottera Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz