ROZDZIAŁ 14

656 39 6
                                    

"O czym myślisz, kiedy się pieprzymy?"

Alvar zdecydowanie nie należał do rannych ptaszków. Obudził się jednak i westchnął, nasłuchiwał cichego pochlipywania swojego niewolnika obok. Najwyraźniej dopadł go kolejny sen z gatunku tych niezbyt przyjemnych. Przewrócił się na drugi bok i przytulił Axela. Za każdym razem, gdy go dotykał, chłopak cały się spinał, a w sytuacjach takich jak ta, natychmiast się budził. To wyglądało trochę tak, jakby instynktownie był odrzucany przez każde włókno ciała swej własności. Podobało mu się jednak przyjemne ciepło mniejszego ciała. Nie dało się tego powiedzieć o przytulanym, Axelowi zrobiło się zbyt gorąco. Koniecznie musiał się wyswobodzić z tej uwięzi.

— Nie martw się — mruknął zaspany Al. — Chcę cię tylko przytulić. Płakałeś.

Axel rozluźnił się nieco, prychając. Coraz lepiej znosił czułości Alvara. Minęły już ponad trzy miesiące, odkąd wpadł w złość i zamknął go na trzy dni w zimnej celi bez dostępu do jedzenia. Jak dotąd, radził sobie całkiem nieźle ze spełnianiem zachcianek młodszej wersji cesarza. Wciąż co prawda miał niewyparzoną gębę. Dostał nawet za to po głowie, gdy niegrzecznie zwrócił się do niebieskookiego kilka dni temu. Był jednak o wiele bardziej ostrożny w tym, co mówił. Tylko czasami go jeszcze nieco ponosiło.

Alvar zasypiał, czując, jak chłopak we śnie intensywnie porusza się obok niego. Tym razem musiało być źle. Czy już zawsze będzie miał te cholerne koszmary? Miał nadzieję, że z nich wyrośnie. Przynajmniej tym razem nie obudził się z krzykiem. Denerwowało go to, gdy wrzeszczał tak histerycznie, pozostając nieświadomym. Co innego podczas seksu, wtedy krzyk... wtedy jak najbardziej mógł otwierać tę swoją słodką paszczękę.

W takich „ruchliwych" warunkach nie mogło być mowy o zmrużeniu oka. Obserwował nieco zirytowany, jak jego własność wstaje z łóżka jeszcze nieco splątanym przez sen krokiem. Westchnął, drapiąc się po głowie. Wyglądał na wyczerpanego, włosy wiszące po bokach twarzy miał widocznie poplątane. Nie pozostało mu nic innego, jak też wstać, oglądając się przy tym ostentacyjnie przez ramię, jak urażony pięciolatek, gdy rodzice nie traktują jego słów poważnie, gdy nie na żarty oznajmia: Mamo, tato, wyprowadzam się z domu, bo wmuszacie we mnie ohydne warzywka. Brokuły i brukselka są fuj-fuj-fuj... W odpowiedzi na to spojrzenie otrzymał nieco speszone spojrzenie od chłopaka.

— Przepraszam, starałem się cię nie obudzić, panie.

W jego głosie słychać było ciągłe zmęczenie. Alvar chwycił go za nadgarstek. Nie był już taki chudy jak wcześniej. Nadal można było zobaczyć na nim każdą kosteczkę, ucząc się anatomii, ale nabrał nieco tłuszczyku. Nie, tak naprawdę nie był to tłuszczyk. Axel ćwiczył codziennie, budując swoją masę mięśniową. Przez to zaczął wyglądać przyzwoicie. Przesunął łapczywym wzrokiem po nagiej klatce piersiowej niewolnika, uśmiechając się.

— Pozwól mi poćwiczyć, jeśli tak bardzo ci się podoba mój wygląd — mruknął mniejszy, szarpiąc się, próbując uwolnić nadgarstek z uścisku.

— Nie zabijesz mnie, gdy staniesz się wystarczająco silny, abyś mógł mi się opierać, co nie? — zażartował.

Axel zaśmiał się beztrosko.

— Tak, zabiję. I to przy pierwszej nadarzającej się okazji. Ale nie martw się, umrzemy razem. Bo potem rozszarpią na strzępy za to mnie. Ach... jakie to romantyczne.

Alvar zachichotał. Chłopak mówił czasami takie rzeczy. Wychodziło to spontanicznie, jakby czuł się coraz bardziej komfortowo ze swoim panem. Drobne sarkastyczne uwagi, mini żarciki, podczas mówienia których nigdy się nie uśmiechał.

The Captive Prince. Yaoi. 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz