ROZDZIAŁ 65

168 27 21
                                    

"Wiecie, że prędzej czy później będziemy musieli stawić czoła cesarzowi?"

Hanzel wziął głęboki oddech, wchodząc na pokład samolotu. Nie mógł uwierzyć, że ta ogromna maszyna będzie unosić się w powietrzu. To było szalone. Wydawało mu się, że nie istnieje rzeczywistość, w której to by działało, a jednak Agadir twierdził, że już kilka razy w życiu leciał tak dużymi i ciężkimi samolotami.

Pozostali wydawali się równie zdenerwowani jak on. Rozglądali się z szeroko otwartymi oczami, próbując znaleźć sobie miejsca. Agadir przejął rolę przewodnika, wskazując im, gdzie powinni usiąść. Ludzie wokół przyglądali się im z ciekawością. Cała sytuacja nie wyglądała dobrze.

Lot nie był lepszy. Herdaz zwymiotował dwa razy, Stan przez całą podróż ściskał fotel tak mocno, że jego knykcie pobielały, a Zen miał problemy z siedzeniem w miejscu i utrzymaniem ciszy. Tylko Hanzel i Agadir wydawali się zachowywać względny spokój.

Po lądowaniu zostali zatrzymani na uboczu. Strażnik przyjrzał się im badawczo, unosząc brew. Agadir wystąpił naprzód.

— Czy jest jakiś problem?

— Chciałbym zobaczyć dowód tożsamości od każdego — odpowiedział strażnik.

Agadir skinął głową. Przez chwilę trwało zamieszanie, gdy zbierali dokumenty i przekazywali je strażnikowi, który przeglądał je ze sceptycznym wyrazem twarzy.

— Wszyscy zostaliście uwolnieni w tym samym czasie? — zapytał strażnik. — Przez księcia Alvara Roseberga?

— Czy to jakiś problem? — zapytał Agadir, z odrobiną obrony w głosie.

— Tędy, proszę.

Agadir spojrzał niepewnie na Hanzela, a pozostali skrzywili się. Hanzel poczuł napięcie i niepokój, chociaż nie wiedział dokładnie, co się dzieje.

— On nam nie wierzy? — zapytał cicho.

— Nie — odparł Agadir. Strażnik mówił coś do radia przy ramieniu. — Jeśli pójdziemy z nim, prawdopodobnie zostaniemy odesłani i cesarz nas zabije.

Hanzel poczuł, jak jego serce nieomal staje. Spojrzał na strażnika, po czym wystąpił naprzód.

— Mogę udowodnić, że zostaliśmy uwolnieni przez Alvara Roseberga.

Strażnik spojrzał na niego, marszcząc brwi.

— Jak zamierzasz to zrobić?

Hanzel wyciągnął telefon z kieszeni.

— Mam jego numer. Możesz do niego zadzwonić.

Strażnik uniósł brwi, wyraźnie zaskoczony. Agadir i reszta grupy również. Hanzel nie był pewien, czy to wystarczy.

— Spodziewa się telefonu ode mnie jeszcze dzisiaj — dodał.

Strażnik podszedł do niego, ciekawość przezwyciężyła jego wcześniejsze wahanie. Wziął telefon i wybrał numer. Gdy to robił, Agadir szepnął do Hanzela:

— Miałeś telefon?

Hanzel skrzywił się.

— To długa historia.

— Czy Alvar naprawdę czeka na telefon?

Hanzel skinął głową, unikając dalszych wyjaśnień i skupił się na strażniku, który rozmawiał przez telefon.

— Tak, dzwonię w sprawie grupy niewolników, którzy rzekomo zostali uwolnieni przez księcia Alvara Roseberga — powiedział strażnik z wyraźnym sceptycyzmem.

The Captive Prince. Yaoi. 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz