"Ten jebany kutas jest już pieprzonym trupem..."
Axel słuchał świergotu ptaków, gdy wracał z kopalni. Był zmęczony, ale coraz bardziej przyzwyczajał się do pracy. Jego obolałe mięśnie bolały znośne, a ciało umacniało się.
Wiosenne ciepło pomagało. Cały obóz ładnie pachniał. Świeżo. Żywo. Axel cieszył się tym po piekielnej zimie, którą przetrwał.
— Nie sądzę, żeby tak działały drzewa, Zen. — Hanzel zaśmiał się.
— Umierają każdego roku — powiedział Zen. — Bo ich duchy nie są przecież na wakacjach. Jak myślisz, dlaczego niby inaczej tak by się działo?
Axel uśmiechnął się.
— Właściwie to drzewo nie umiera. Jest po prostu uśpione podczas zimowych miesięcy. A rośliny zimozielone tak naprawdę nigdy nie przechodzą w stan uśpienia.
Hanzel wskazał na niego.
— Widzisz? Szef jak zwykle wszystko wie.
— Szef to mały cwaniak.— Zen skrzywił się. — Myślę, że moja teoria jest bardzo słuszna.
Axel nie zamierzał się kłócić. To nie miało znaczenia. Wzruszył ramionami, spoglądając na swoich ludzi. Stan i Herdaz rozmawiali o swoim zadaniu tego popołudnia. Stali się sobie bliscy po tym, jak Herdaz został zwerbowany. Emer stał z tyłu, obserwując Artiego
Axel zmarszczył brwi. Ostatnio Artie cały czas miał ich na oku. Próbował powstrzymać ich przed zdobyciem większej władzy. Próbował wymyślić, jak obalić mały gang Axela. Emer coraz bardziej się tym martwił.
— Wy idźcie przodem, ja was dogonię — powiedział Hanzelowi.
Wrócił do Emera. Mężczyzna zmarszczył brwi, nie odrywając wzroku od ich wroga.
— Muszę się go pozbyć — mruknął Emer. — Jest niebezpieczny.
— Pracuję nad tym. — Axel westchnął.
— Nie dość szybko.
Axel zgodził się. Jego początkowy plan wydostania się spod władzy Artiego zadziałał. Nie musiał już pozwalać temu draniowi robić, co mu się żywnie podobało. Problem polegał na tym, że Artie miał obsesję na punkcie zabicia Axela. Został ograny. Nie zamierzał mu odpuścić.
— Chodź — powiedział Axel, robiąc w kierunku Artiego niegrzeczny gest. Twarz mężczyzny poczerwieniała jeszcze bardziej. — Chodźmy coś zjeść. Porozmawiamy o tym później.
Spędzili nad tym problemem wiele dni. Omówili wszystkie opcje, od morderstwa po przeniesienie Artiego Każde rozwiązanie przynosiło nowe problemy. Emer stał się cichszy i bardziej poważny.
— Ktoś musi umrzeć — powiedział podczas jednego ze spotkań.
Wszyscy inni zamilkli. Stan nerwowo spojrzał na Axela. Axelowi skręciło się coś w żołądku.
— Nikt nie będzie umierał — odpowiedział. — Nie pozwolę na to — zapewnił Axel.
Emer zmarszczył brwi.
— Możemy o tym gadać do upadłego, dając temu brutalowi czas na zabicie nas wszystkich. To nie jest dobry plan, szefie.
— Nie pozwolę nikomu umrzeć, Emer. Ani teraz, ani nigdy.
— Może tak, może nie — mruknął Em z buntem w oczach.
Axel odciągnął rozmowę od tego tematu, planując podjąć ją ponownie, gdy Em trochę się uspokoi. Pozostali wyglądali na zdenerwowanych.
CZYTASZ
The Captive Prince. Yaoi. 18+
حركة (أكشن)Ostatnia ostoja demokracji pada pod naciskiem Cesarstwa Sahidy. Małe biedne królestwo nie jest w stanie obronić się przed najsilniejszym państwem świata. Okrutny cesarz zawsze dostaje, co chce, a tego dnia zapragnął młodego księcia podbitego narodu...