ROZDZIAŁ 42

257 27 3
                                    

"Jedżże tego jebanego sera!"

Axel krzątał się przy pakowaniu rzeczy do samochodu, pomagając, jak tylko mógł innym niewolnikom, którzy nie pozwolili mu się obijać, kilku z nich wyrażało wobec niego wyraźną niechęć, widział w ich twarzach także satysfakcję z tego, że wyjeżdża wraz z księciem ze stolicy do innego kraju na jakiś czas. Właśnie, książę... był jakiś niespokojny, nerwowo spoglądał w stronę głównego wejścia do pałacu, jakby kogoś wyczekiwał i nie mógł doczekać się jego przybycia.

Myśli wędrowały mu do podróży. Osobiście nie obchodziło go, gdzie mieszka. Jego życie prawdopodobnie i tak nie ulegnie zmianie. Jedyną różnicą było to, że nie będzie przy nim Ravena, a Alvar pewnie będzie zestresowany bardziej niż zwykle bywał. Żywił nadzieję, że nie potrwa to długo.

W pewnym sensie cieszył się, że opuści ten pałac. Nie będzie tak bardzo musiał martwić się o cesarza, to znaczy, co znowu wymyśli, by mu zaszkodzić. Nie musiał zmagać się też z nienawiścią Karry, nie musiał uważać, aż wyleci na niego zza ściany, mrucząc pod nosem jakieś swoje zaklęcia. Zaklęcia i modły, które swoją drogą gówno dawały, co irytowało coraz widoczniej szurniętą Karrę, nie to, żeby nie odczuwał z tego powodu satysfakcji... Acolię traktował jak powiew świeżego powietrza, jak wyrwanie się z ciasnego (metaforycznie) pałacu. Zmienieniu otoczenia. No i nie ukrywał, że cieszył się na coś, co traktował, jak wycieczkę. Nigdy nie był w Acolii. Miał wrażenie, że nawet jeśli będzie to tymczasowe, poczuje się tam choć trochę normalnie.

— Axel, idź coś zjeść. Wkrótce wyruszamy — rozkazał Alvar.

— Jak sobie życzysz, panie — odpowiedział grzecznie, aby nie gorszyć innych niewolników, którzy i tak już go nie cierpieli.

Zszedł na dół, gdzie zastał Ravena siedzącego nad pustą miską. Mężczyzna wyglądał na zaniepokojonego. Usiadł obok niego.

— Wszystko w porządku? — zapytał.

— Hmm? Och, tak — mruknął Raven, niezbyt przekonująco. — Um... Tak, jest w porządku.

Axel jadł, obserwując mężczyznę wpatrującego się w... nic.

— Axel... — zaczął Raven, po czym zmienił zdanie. — Nie, nieważne.

— Czy coś się stało? — zapytał zirytowany.

Raven zmarszczył brwi. Rozejrzał się dookoła. Jadalnia była wypełniona po brzegi.

— Nie.

Axel myślał, próbując wymyślić, jak skłonić mężczyznę do rozmowy. Stuknął w stół, po czym wstał.

— Chodź — powiedział, kiwając głową.

Oddał naczynia mężczyźnie przy ladzie z cichym podziękowaniem i opuścił zatłoczoną salę. Raven podążył za nim. Wepchnął starszego do schowka na miotły, po czym dołączył do niego i zamknął drzwi. Raven wyglądała na zirytowanego.

— To jest twój genialny plan na prywatność? — zapytał Raven. — Schowek na miotły?

— Tak. — Axel uśmiechnął się. — Przyznaj, że to romantyczne.

Raven przewrócił oczami.

— A jeśli ktoś wejdzie?

Axel wzruszył ramionami.

— Będziemy udawać, że nie spiskujemy, tylko zwyczajnie uprawiam z tobą nierząd, gdyż jesteś mężczyzną na stanowisku i chcę zyskać z powodu puszczenia się z tobą korzyści... Poza tym jest pora lunchu. Jakie jest tego prawdopodobieństwo?

The Captive Prince. Yaoi. 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz