ROZDZIAŁ 35

394 36 6
                                    

"Jak śmiesz mnie kochać?"

Był rozpalony. W głowie mu szumiało. Otworzył oczy, by poczuć więcej bólu. Zamrugał, powoli się aklimatyzując. Światło docierające do źrenic, sprawiało mu ból większy niż zazwyczaj bolało. Wszystko wskazywało na to, że dopadła go kolejna migrena.

Leżał, próbując zebrać myśli. Jego umysł pracował intensywnie i szybko, niczym sanki zjeżdżające w zimie z ośnieżonego wzgórza. Ciało miał sztywne, jakby ktoś oblał go grubą warstwą wosku, który zdążył już zastygnąć. Bolała go głowa. Powoli wstał, stękając. Alvar wciąż spał. Była prawie dziesiąta.

Szukał swoich kul. Nie było ich tutaj. Westchnął. Jak mogło ich tu nie być? Stanął na jednej nodze i podskoczył do ściany. Oparł się o nią, powoli wychodząc z sypialni. Głowa pulsowała nieznośnie przy każdym ruchu. W końcu został zmuszony do porzucenia resztek swojej godności i czołgania się.

Jego kule leżały na podłodze w saloniku. Podczołgał się do nich i usiadł na chwilę obok, by odpocząć. W głowie mu wirowało od ruchu.

Wstał i poszedł do łazienki. Przemył twarz i klatkę piersiową chłodną wodą, nie chcąc brać prysznica. Denerwowało go branie prysznica, gdy Alvar spał.

Wytarł twarz ręcznikiem, a następnie zmoczył go i przewiesił przez ramię. Położył się na kanapie z uniesioną nogą. Położył wilgotną szmatkę na oczach, relaksując się. To było wszystko, co mógł zrobić dla złagodzenia objaw migreny.

Próbował przypomnieć sobie, jak kładł się spać zeszłej nocy. Nie mógł. Pamiętał, że siedział na kanapie, czytał, a potem nic... Prawdopodobnie miał kolejny atak. Alvar zaniósł go do łóżka, dlatego jego kule były tak daleko od niego. To miało sens.

Odpoczywał tam przez godzinę, po czym wstał. Jego migrena była już znośna. Alvar wciąż spał. Axel miał pracę do wykonania. Równie dobrze mógł od tego zacząć.

Chciał zapalić. Tak, fizyczna potrzeba zniknęła. Przeszedł przez objawy odstawienia, gdy był nieprzytomny od pobicia przez cesarza. Alvar powiedział mu, że po tym przestanie palić. Pieprzony drań. Wciąż ich pragnął. Zawsze pomagały mu się zrelaksować. Tęsknił za tym uczuciem i nawet teraz czasami sięgał po pudełko, o którym wiedział, że go tam nie ma.

Wypił kubek wody, po czym usiadł przy biurku. Przejrzał notatki i papiery pozostawione przez Alvara i zaczął je porządkować. Obecnie był w zasadzie sekretarzem. Jego ciało i umysł nie nadawały się do niczego innego. Był zbyt zepsuty, by zostać majordomusem.

Próbował skupić się na pracy. Depresja ciążyła mu, kusząc, by wrócił do leżenia na kanapie. Nic nie miało znaczenia. Nie robił nawet nic ważnego. Był bezużyteczny. Opuścił głowę w dłonie. To był tylko efekt uboczny napadu. To minie. Przygnębienie w końcu minie. Jasne, był niewolnikiem, ale przynajmniej Alvar był dla niego miły. Mógł z tym żyć. Czyż nie?

Jego umysł szeptał: nie. Odepchnął od siebie tę myśl. Nie zamierzał ponownie podążać tą drogą. Co się stało z przetrwaniem? Tylko to się liczyło, prawda?

The Captive Prince. Yaoi. 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz