III.

14.7K 458 55
                                    



                                     Finnian

   Dźwięk obcasów rozbrzmiewał po schodach, a długie roztrzepane włosy podskakiwały z każdym krokiem.
Chwyciłem za szklankę whisky powoli upijając łyka i przymrużyłem oczy. Nie takiej Ariadny Pastorini się spodziewałem. Nie po tym, co naopowiadał mi ten skończony idiota Lorenzin.

—Musiałeś? — Antonio zajął miejsce obok mnie, a ja odepchnąłem od siebie dwie dziewczyny, których imiona wyleciały mi z głowy już dobre dwie godziny temu.

—Idźcie na basen. — Nakazałem, co posłusznie wykonały chichrając się do siebie, gdy tylko wchodziłem z nimi w najmniejszą interakcję. — No co? — Burknąłem zerkając kątem oka na przyjaciela. — Nie zachowuj się, jakbyś znał mnie od tygodnia.

—To jego żona. — Wskazał na Marco, który zajął miejsce na fotelu znajdującym się na przeciwko szklanego stołu. — I córka wiadomo kogo. On nie może wiedzieć, że Marco dla ciebie pracuje.

—I się nie dowie. Prawda? — Spojrzałem na wystraszonego chłopaczka wyglądającego, jakby zaraz miał się rozpłakać.

Co ta dziewczyna w nim widziała? Wpływowa i bogata rodzina, rozumiem, ale on sam w sobie nie miał nic, co czyniłoby go wartym uwagi, nawet najmniejszej. Dlaczego zgodziła się go poślubić? A może została zmuszona? To by mi pasowało najbardziej.

—Nie dowie się.

—Myślisz, że ona coś wie o jego interesach? — Spytałem sięgając po kolejny łyk alkoholu.

—Nic. Kompletnie nic. Sam mi to powiedział i kazał przysiąc, że będę to przed nią ukrywał. Dlatego może lepiej, jakbyście tu nie przychodzili. — Powiedział trzęsącym się głosem, a ja po raz kolejny w duchu zwyzywałem sam siebie, że podjąłem się współpracy z nim. Niestety idiota miał coś, co od dłuższego czasu mnie interesowało. Zawarł sojusz z najbardziej znienawidzoną mi osobą na całej pieprzonej ziemi i chyba byłbym głupszy od niego, gdybym nie wykorzystał faktu, że je mi z ręki i jest gotowy spełnić każde moje polecenie.

—Nie przyjdziemy.

Nie gwarantuję. Ponowne starcie z rozwścieczoną, jak osa przyszłą studentką chemii to mógłbym mieć. Zwłaszcza po tym, co Marco opowiedział nam na temat ich nocy poślubnej nie szczędząc sobie najmniejszych szczególików. Teraz, gdy pierwszy raz zobaczyłem ją na żywo znacznie łatwiej było to sobie zobrazować, jednak nie wydawała się być tak zakochana, jak to opisywał. Sugerował, że nie może się od niej odpędzić, bo ciągle lata za nim, jak wierny pies, a dzisiejsze spotkanie nieco odbiegało od tych przekonań.

  Ciekawe, co powie wyszczekana chemiczka, gdy dowie się, że jej mąż pomaga nam zniszczyć i doszczętnie zrujnować karierę największego skurwiela, jakiego znam. Jej ukochanego tatusia.

—Ernest, naprawdę mnie nie denerwuj. — Dziesięć minut później w korytarzu rozniósł się donośny śmiech wraz z ponownym tupotaniem obcasami. — To moje rzeczy, nie będziecie ich targać sami.

—Ale Pani Ariadno, my naprawdę to przynie...

—Żadna Pani. Ile ty masz lat co? — Jej słodki głosik brzmiał teraz inaczej, niż wtedy, gdy mówiła do męża. Był ciepły, uroczy i przypominający niemalże dziecko.

—Dwadzieścia dwa. — Westchnął czekając na nią przy schodach, podczas gdy ta schodziła nieco wolniej ze względu na wysokie obuwie.

—No to jesteś ode mnie dwa lata starszy i zakazuję ci mówić do mnie na per „Pani".

   I wyszła w asyście lokaja przed dom. Uśmiechnąłem się pod nosem wyciągając z kieszeni spodni paczkę fajek. Nie mógłbym sobie darować nie ucięcia z nią pogawędki. Gdyby Valerio zobaczył mnie w jej towarzystwie, zapewne zrównałby niebo z ziemią, a dziewczyna nie miała o niczym pojęcia. Troskliwy ojczulek skutecznie odgrodził ją od tej części świata, w której sam był okrutną bestią dręczącą niewinnych ludzi i pozbywającą się każdego, kto stawał jej na drodze. I chyba był to jeden z wielu błędów jakie popełnił w naszej toczącej się od jakiegoś czasu partyjce.

Powinien ją uprzedzić, z kim sam ma na pieńku i na kogo powinna uważać.

Senza FineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz