Ariadna
Zatrzymałam wzrok na potężnym, drewnianym stole z zieloną matą wewnątrz i czerwonym podpisem „craps".
Prosta, dynamiczna, losowa gra polegająca na obstawianiu rzutów dwiema kośćmi. Wybrałam ją bez zawahania. Nie miałam zbyt wielkiego doświadczenia, gdyż uczestniczyłam w owej rozgrywce tylko jeden jedyny raz, ale przecież to szczęście odgrywało główną rolę. Nie taktyka i spryt.
Oddałam zakład w ręce z losu z ogromną nadzieją, że ten będzie mi sprzyjał.
Usiadłam przy blacie bacznie przyglądając się sekcjom, na jakie został podzielony i pozwoliłam pamięci wydostać z czeluści wszystkie wspomnienia, jak dokładnie się w to grało.
Chłopcy bez słowa zajęli wybrane przez siebie miejsca po obu przeciwnych stronach, a obok zjawił się jeden z krupierów w granatowej marynarce i tego samego koloru muszce.
Minimalna kwota stołu okazała się wynosić marne 25 dolarów, więc ja obstawiłam ich aż 6 tysięcy. Dla adrenaliny.
—Aria rozjebiesz to. Jestem pewna. — Przyjaciółka poklepała mnie po plecach, gdy bawiłam się żetonami w oczekiwaniu na nadchodzącą rozgrywkę.
Krupier po krótce objaśnił nam zasady, aż w końcu nakazał wybrać, kto w pierwszej rundzie zostanie rzucającym.
Padło na mnie.
—Mam nadzieję, że chujowo obstawicie. — Uraczyłam ich serdecznym uśmiechem biorąc do rąk czerwone kostki od mężczyzny i cierpliwie czekałam, aż Finnian i Milo zdecydują, co takiego wyrzucę.
Finnian ułożył całe swoje tokeny zaraz obok białego podpisu „Don't Pass Line". Zdziwiłam się tym ryzykiem, bo raczej nikt o racjonalnym myśleniu nie postawiłby wszystkiego na starcie. Jego kolega już nieco rozsądniej wystawił jedynie niewielką część żetonów przy przeciwnym napisie „Pass Line".
Wyrzucenie 7 i 11 poskutkuje wygraną Milo, a gdy na kostkach pojawi się 2, 3 lub 12, to Finnian zwycięży w tej rundzie.
Wyrzuciłam kości z dłoni zaraz po podmuchaniu w nie na szczęście. Nie wiedziałam nawet do końca, komu kibicować, bo kolejnej victorii tego oszołoma chyba mentalnie bym nie zniosła, a z drugiej zaś strony pójście z nowopoznanym przychlastem na randkę też nie wydawało się przyjazną opcją.
Wypadło 4. Liczba ta stała się tak zwanym punktem i moim celem zostało wyrzucenie jej ponownie przed wyrzuceniem siódemki.
Więc grałam dalej czując narastający z każdą sekundą dreszczyk emocji.
Drugi rzut rządził się już nieco innymi prawami.
Teraz wykonując seven out*, to Finnian zwyciężał.
Miałam cholerne, nadludzkie zdolności, gdyż te dwie kosteczki już po chwili wskazywały 5 i 2. Niestety, ale umiałam dodawać i w odruchu bezwarunkowym spoglądnęłam na niewzruszonego bruneta nie robiącego sobie nic z wygranej.Ale spokojnie. Dopiero zakończyła się pierwsza runda.
Krupier przekazał kości Milo, gdy ja zastanawiałam się, co obstawić. Krótka chwila namysłu i przypływ czegoś w rodzaju intuicji skłoniły mnie do przesunięcia ćwierci żetonów pod napis „Pass Line". Sekundę później Finnian też obstawił, jakby czekał, aż zrobię to pierwsza.
Z tym, że on znów wybrał przeciwną stronę.
Przeklęłam pod nosem mając ochotę ukarać czerwone kostki za ta nieprzychylne dla mnie punkty.
CZYTASZ
Senza Fine
RomanceAriadna Pastorini urodziła się we włoskiej rodzinie mając w domu bezdusznego ojca despotę, który brał czynny udział w zajęciach sycylijskiej mafii. Została zmuszona do wzięcia zaaranżowanego ślubu z osobą, która nie pociągała jej w żadnym stopn...