LIX.

9.5K 483 118
                                    

—I jak było? — Znajomy głos rozległ się z głośników w aucie, a ja pożałowałam podłączenia telefonu do systemu multimedialnego, gdyż odebranie połączenia poskutkowało przerwaniem się piosenki.

Nieprzypadkowej piosenki.

Jak psychopatka słuchałam utworu „Superman" i stukałam palcami o kierownicę w rytm melodii wyobrażając sobie to wszystko, co mi się z ową muzyką kojarzyło.

Bohater tychże wyobrażeń postanowił jednak do mnie zadzwonić chwilę po tym, jak odjechałam z piskiem opon wrzucając parszywą obrączkę prosto do schowka.

—Nie było tragedii. Ojciec był zadziwiająco miły. — Odpowiedziałam zgodnie z prawdą. — Ale Marco... Marco chyba mnie śledzi. Nas śledzi.

—W sensie?

—Zasugerował, że często bywam poza domem i spędzam z tobą czas. Oh, byłbym zapomniała. Nazwał mnie też twoją dziwką.

—Wyjebałaś mu?

—Nie, bo kierował. Jeszcze bym przez niego zginęła. — Oświadczyłam dumnie.

—Mądrze. — Odpowiedział parskając śmiechem. — Wyjebię mu za ciebie. I to ja jestem twoją dziwką Aria. Ja. Zapamiętaj sobie.

—Wyjebanie mu nie będzie konieczne, a z tym drugim... to nieco niepokojące Finnian. Lepiej wybierz się do psychologa.

—Razem się wybierzemy. A z tym śledzeniem Aria... — Zatrzymał się na moment, jakby próbował odnaleźć w czeluściach umysłu możliwie, jak najłagodniejsze słowa. —... nigdy nie zauważyłaś nic niepokojącego? Żadnego auta jadącego za tobą zbyt długo, by nazwać to zbiegiem okoliczności?

Zmarszczyłam brwi rozważając wszystkie z możliwości, by zaraz po tym uświadczyć kompletną pustkę.

—Nie. Raczej nie.

Finnian mógł mieć rację, tylko że ja nie byłam zbyt spostrzegawczym kierowcą. Zazwyczaj całe skupienie wkładałam w drogę przede mną, aniżeli w rzekomo śledzące mnie auta.

—Kurwa. — Nagle uniósł wyraźnie poddenerwowany głos. — Pamiętasz, jak cię odwoziłem na urodziny Valerio? Wcześniej dzwoniłaś do Marco, a ja odebrałem i się wydzierałaś, że ci zabrał Jeepa.

Omal nie straciłam panowania nad kierownicą przez momentalnie drętwiejące dłonie.

Valerio Pastorini skończył pięćdziesiąt siedem lat na początku grudnia.

Niecałe trzy miesiące wcześniej.

—Sugerujesz, że mógł podłożyć mi jakiś lokalizator?

Znacznie zwolniłam nie chcąc stanowić zagrożenia na drodze przez skonfundowanie, jakie mną owładnęło.

Dlaczego ani razu o tym nie pomyślałam?

Zlekceważyłam mojego męża i jego intencje.

—Jedziesz teraz do siebie?

—Tak. Za 5 minut będę.

—Przyjadę. — Powiedział natychmiast. — Sprawdzę to.

W myślach naplułam sobie w brodę nie umiejąc przetrawić informacji o tym, jak Marco Lorenzin z łatwością zdobył nade mną przewagę.

Znał miejsca mojego pobytu w ostatnich tygodniach. Wiedział, gdzie byłam i na jak długo.

Wiedział o częstotliwości moich spotkań z Finnianem Trovato. Znów poczułam się, jak dziecko. Zagubione dziecko dowiadujące się o czymś, z czym nie potrafi sobie poradzić.

Senza FineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz