XLVIII.

11.5K 614 170
                                    

—Kurwa mać. Czy to... — Zgubił myśl i wpatrywał się w obraz widoczny za szybą, jakby działo się tam jakieś nieskończenie wielkie ludobójstwo. —...Finnian Trovato?

—Erni spokojnie. Leć już do domu, ja z nim pogadam.

—Jesteś pewna? Aria, on wygląda, jakby chciał mnie zajebać.

  Przeniosłam wzrok na chłopaka stojącego przy czarnym Lamborghini i drobnej usterce na jego tyle. Skrzyżował dłonie pod klatką piersiową i cierpliwie czekał, aż któreś z nas raczy wyjść.

  Był wściekły. Mogłabym nawet uznać, że słusznie, bo drugi już raz jego samochód został uszkodzony i drugi już raz, to ja brałam w tym czynny udział.

—Tak, jestem pewna.

  Skinęłam do Ernesta głową wskazując na drzwi, a on posłusznie wydostał się z samochodu i nawet nie patrząc na Finniana podreptał najszybciej, jak tylko umiał. Nawet nie krył się ze strachem. Otwarcie pokazywał przerażenie, licząc chyba na łagodniejsze potraktowanie, co w przypadku ucieczki po targnięciu się na los jego boskiego autka mogło być bezskuteczne.

  Na szczęście Finnian postanowił pozwolić chłopakowi na odsunięcie się z pola bitwy i pozostanie bez szwanku.

  Na nieszczęście, ja wciąż siedziałam wewnątrz Jeepa, z którego po upływie krótkiej chwili postanowiłam wysiąść.

  Miałam szczerą ochotę głośno się zaśmiać na widok mojego ukochanego samochodu, który pozostał w stanie nienaruszonym.

Jeep: 1 
Lamborghini: 0

—Kto to był? — Spytał, gdy tylko stanęłam przed nim nieśmiało spoglądając we wściekłe, zielone oczy wyglądające, jakby chciały mnie rozszarpać samym spojrzeniem.

  Na jego twarzy nie było już ani śladu po wybuchu atramentu. Niestety.

—Mój lokaj. — Odpowiedziałam. — Finnian, oddam ci pieniądze za naprawę. Nie denerwuj się.

—A więc wybierasz się na przejażdżki ze swoim lokajem?

    Zmylił mnie tym pytaniem. Wydawał się być kompletnie niezainteresowany niewielkim zniszczeniem, jednak złość na sekundę nie opuszczała jego twarzy.

—Ma za tydzień egzamin na prawo jazdy. Chciałam, żeby poćwiczył.

   Zmarszczył brwi głęboko nad czymś myśląc, a w mojej głowie zrodziło się pytanie, dlaczego do mnie przyjechał.

  Coś się stało?

—Lubisz go?

—Nie, nie lubię. — Rzuciłam sarkastycznie wgapiając się w niego, jak w cymbała najgorszego sortu. — Gdybym go nie lubiła raczej nie spędzałabym z nim czasu. Rusz mózgiem.

—Zaraz ruszę nogą. Może akurat trafi w jego głowę.

  Zrozumienie, o co mu chodziło wywołało we mnie niezliczoną ilość skrajnych emocji.

—Czy ty jesteś o mnie zazdrosny? — Spytałam bez ogródek. Nie odpowiedział nic. Zero, absolutne zero jakiegokolwiek zaprzeczania, wyśmiana, czy politowania nad moją sugestią. I to milczenie najwyraźniej okazało się w zupełności wystarczającym responsem. — Nie wierzę. Ty naprawdę jesteś o mnie zazdrosny.

—A ty masz 3 punkty IQ, że tak cię to dziwi? Nie lubię konkurencji Aria. Zapamiętaj to.

—Tobie radzę zapamiętanie prostego faktu. Nie każdy mężczyzna myśli tylko o jednym.

—W twoim przypadku? Powątpiewałbym.

  Odgryzł się ze śmiertelnie poważną miną, kiedy mi niewiele brakowało do głośnego zaśmiania się.

Senza FineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz