XXV.

10.3K 400 21
                                    


                                      Ariadna

—Dam sobie radę. — Kiwnęłam głową w stronę Gabriela, który z wyraźną niechęcią przystał na moje polecenie.

—Odwieziesz mojego kumpla? — Zapytał Finnian wskazując na Antonio, a mój przyjaciel przytaknął bez słowa.

Tristian również odjechał, a na opuszczonej stacji benzynowej zostałam tylko ja i zielonooki. Nastała zupełna, nieprzyjemna cisza, a ja marzyłam już tylko o ciepłym kocu, bo ostatnie noce spędziłam na niemiłosiernie długiej pracy nad narkotykiem. Chciałam, by ta ostatnia dostawa była jak najlepsza.

Zerknęłam na chłopaka pytająco, a on, jak gdyby nigdy nic stał oparty o maskę Lamborghini i odpalał papierosa niemalże zlewając się z pojazdem przez czarną bluzę i tego samego koloru szerokie spodnie.

—No więc? — Stanęłam z nim twarzą w twarz krzyżując ręce pod klatką piersiową.

—Ty mi powiedz. — Z pełnych, malinowych ust wydostała się struga dymu, a zielone oczy lekko się przymrużyły.

—Nie mam czasu, więc lepiej mów, o co ci chodzi.

—A gdzie się spieszysz?

—Do domu. Jestem zmęczona.

—Tak? A myślałem, że do pracy.

—Jak powiesz, że na nocną zmianę, to wyrwę ci jaja i włożę je sobie do słoika na pamiątkę.

Parsknął lekkim śmiechem nie spuszczając ze mnie wzroku, co było całkiem zadziwiające. Tak, jakby chłopak wreszcie odnalazł jakikolwiek zalążek dystansu do siebie.

—Nie, choć to byłoby ciekawe. — Stwierdził z uśmiechem. — Mówiłem o robieniu Lsd Ariadna. To ty, prawda? — Kąciki jego ust wciąż były uniesione, a mi momentalnie zrobiło się gorąco.

Szeroko otworzyłam oczy, a szczękę zaciskałam tak mocno, że aż rozbolały mnie zęby.

To koniec. Koniec mojej żałosnej przygody z zarabianiem własnych pieniędzy na produkcji narkotyków. Zostałam doszczętnie zniszczona przez człowieka, który nade mną górował i od początku tak było. Ja tylko łudziłam się, że jest inaczej.

—Nie wiem o czym mówisz. — Wycedziłam próbując brzmieć choć odrobinę przekonująco, jednak nastawiłam się już na rychłą porażkę.

Finnian nie byłby na tyle głupi, by po odkryciu mojego największego sekretu nagle stwierdzić, że jednak się mylił, a ja mówię prawdę.

—Wiesz doskonale. — Chełpił się moją porażką. Był tak usatysfakcjonowany, jakby wygrał ze mną w jakimś konkursie, a ja miałam ochotę umrzeć.

Nie znałam go za dobrze, ale wiedziałam, że za jego idiotyzmem niestety czai się spryt i dosyć cwana natura.

A skoro wcześniej wysłał mojemu ojcu zdjęcie, na którym się całujemy, teraz dałam mu na tacy coś znacznie gorszego. Sama podstawiłam mu się, jak ostatnia kretynka, a on to wykorzysta na własną korzyść.

—I co masz zamiar zrobić? — Prychnęłam patrząc na niego z kpiną. — Zaczniesz mnie szantażować, że powiesz o wszystkim tacie?

—Dzięki za pomysł chemiczko. — Puścił mi oczko bawiąc się wręcz wybornie, a moje ostatnie kabelki cierpliwości zaczynały się przerywać. — Teraz ta ksywka pasuje do ciebie jeszcze bardziej.

—Finnian, to mnie kurwa nie bawi.

Uniósł brwi ku górze, a dwa malutkie światełka pojawiły się w tych jego wściekle zielonych oczyskach.

Senza FineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz