VIII.

12.4K 446 52
                                    




                                     Finnian

    Przyglądałem się dziewczynie z zainteresowaniem. Ciekawiło mnie, co dzisiaj odwali, bo jej naburmuszona mina i speszony wzrok tylko wskazywały na to, że za moment może wybuchnąć. Chciałem tego. Chciałem, żeby tu przyszła i może przypadkiem natknęła się na mnie.

Gdybym nie chciał przecież nie kazałbym Lorenzinowi od niej nie odbierać.

—Teraz twój ruch. — Upomniał się Louis, a ja machnąłem na to ręką mówiąc pod nosem, żeby się zamknął.

—Czy to ta słynna Ariadna Pastorini?  — Odezwał się jeden z tych zapyziałych idiotów, którzy przyjechali do mnie porozmawiać o współpracy. Właściwie to nie porozmawiać. Błagać o nią. — A przepraszam. Teraz już Lorenzin. Marco, dobrze trafiłeś. Chociaż mogłabyś kochana się uśmiechnąć, a nie być taka rozgoryczona, jak tata. Jeszcze ci tak zostanie. — Zaśmiał się paskudnie zapewne opluwając mi tym idealnie wypolerowany blat.

Widziałem rodzące się w niej poirytowanie. Iskierki złości w tych wielkich, brązowych oczach. Ale nie takich, jak whisky, czy bursztyn. Brązowych, jak ziarna kawy, albo pień dębu.

—Uśmiecham się tylko do osób, które darzę szacunkiem, także proszę wybaczyć Panie starszy. — Znowu się zaśmiał, co bez zwątpienia jeszcze mocniej ją zezłościło, a w tym samym czasie Marco posyłał jej tylko błagalne spojrzenia, by już zamknęła pysk na kłódkę i wyszła.

Niech nie zamyka i  niech nie wychodzi. Ja się świetnie bawiłem. Niestety tego samego nie mogłem powiedzieć o niej, bo widziałem że już przymierza się do opuszczenia mojego gabinetu w akompaniamencie trzaśnięcia drzwiami.

Nie tak szybko.

Musiałem jeszcze ją tu trochę przetrzymać, bo w przeciwnym razie zepsułaby mój świetny dowcip.

—Jak tam studia chemiczko?

—Świetnie. — Skrzyżowała ręce pod klatką piersiową i chyba nieco się ożywiła na zakończenie rozmowy z tym idiotą Gregiem. — Jak tam auto? Wyczyściłeś?

Kpiła sobie ze mnie kompletnie nie przejmując się tym, że jest w moim domu, pełnym ochroniarzy gotowych zabić na jedno moje polecenie. A na to wszystko patrzyły osoby, które bały się mnie, jak ognia. No, może z wyjątkiem Antonio, ale to już swoją drogą.

—Wyczyściłem.

—Plamę na honorze też?

Naprawdę musiałem ją wtedy ostro wkurwić tym tekstem o tacie. Tak bardzo, że teraz stała nade mną rozeźlona do granic możliwości, i gdybym tylko wstał i przybrał bojową postawę, pewnie zrobiłaby to samo gotowa pobić się ze mną mimo nikłych szans na wygraną. Chociaż furia w jej oczach mówiła co innego.

—Nie było czego czyścić.

—Raczej „z" czego.

Śmieszna jest. Naprawdę bawiła mnie jej postać, a ta dziecięca naiwność w to, że wydaje jej się, że nade mną góruje tylko coraz bardziej poprawiała mi humor.

Po krótkiej chwili dostrzegłem, iż przeniosła swój wzrok na szachownicę z rozgrywającą się na niej partią i zaczęła bacznie przyglądać się pozycji.

—To taka gra strategiczna. Ty pewnie wolisz kółko i krzyżyk co? — Kilka gromkich śmiechów zawtórowało na mój żart, a poruszona brunetka wyglądała, jakby za chwilę miała wyrzygać mi w twarz wszystkie grzechy tego świata.

—Wiem, co to szachy.

Na pewno.

—No to zagrajmy. — Posłałem Louisowi porozumiewawcze spojrzenie, że nasza partia się skończyła, a ten nieco poddenerwowany w końcu podniósł się z fotela uwalniając go dla zdziwionej dziewczyny. — Wyjdźcie. Potrzebujemy z Ariadną spokoju. — Nakazałem i rzeczywiście już po chwili byliśmy w gabinecie całkiem sami.

Senza FineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz