XLV.

12K 570 249
                                    

                                   Finnian

Widok jej wzburzonej twarzy zawsze, ale to absolutnie zawsze poprawiał mi nastrój. Ariadna Pastorini umiała złościć się, jak mało kto, a jej wybuchy chyba już na zawsze zostaną w czołówce moich ulubionych, zabawnych sytuacji z życia.

Ona wpadała w istny szał.

—Nie, nie tęskniłam.

—Oczywiście, że tęskniłaś. Inaczej nie byłabyś taka wkurwiona.

—Jestem wkurwiona, bo zachowujesz się, jakbyś miał jakieś cholerne rozdwojenie jaźni. Co, nasłuchałeś się od dziewczyn o psychologii i testujesz na mnie jakieś pojebane techniki manipulacyjne? Metoda ciepło zimno* i te sprawy?

Kontynuowała swój lament, a z jej oczu biła tak ogromna furia, jakby za moment miała przeobrazić się w demona i wyssać ze mnie całą duszę.

Co dziwne, najpewniej bym jej na to pozwolił.

—Furiadno, przechodzisz dzisiaj samą siebie.

—Pierdolę ciebie i całą tą zjebaną współpracę. Od zawsze radziłam sobie sama i teraz też tak pewnie zrobię, więc możesz łaskawie przestać włazić mi w życie z butami, by potem znikać i robić wodę z mózgu. Nie życzę sobie tego.

Zabrzmiała jeszcze poważniej, niż wcześniej.

I coś w tym jej poemacie mnie ukuło. Zdenerwowało.

Zdenerwowało, bo wyglądała, jakbym ją zranił. Jakby czuła się skrzywdzona czymś, co zrobiłem, a przecież nie zrobiłem kurwa nic.

—Nigdzie nie zniknąłem. Przecież tu jestem i z tobą rozmawiam, co jest kurwa trudne, gdy wpadasz w jakiś popierdolony słowotok i wyrzygujesz pretensje wzięte chyba z wyobraźni.

—Wróciłeś z Las Vegas zaraz po nas. Nie odezwałeś się ani razu, choć cały czas byliśmy tu. W Palermo. Oboje.

—A dlaczego niby miałbym to zrobić? Przecież dałem ci znać odnośnie dostawy.

—Nie o to mi chodzi.

—Wiesz, że to działa w dwie strony? Sama mogłaś napisać, zadzwonić, wysłać gołębia, cokolwiek. — Odparłem zaciskając szczękę, gdy jej absurdalne oskarżenia z każdą sekundą wprawiały mnie w jeszcze większą złość. — Przecież jesteś feministką Aria, a gdy chodzi o takie gówno, wpadasz tu i się na mnie wydzierasz, bo przez 9 dni nie dałem ci grama uwagi?

—Obracasz teraz kota ogonem, a doskonale wiem, że masz gdzieś takie podchody, i gdyby ci zależało, zaproponowałbyś spotkanie.

—Masz rację. Zaproponowałbym.

—To jasne. Nie chciałeś.

Odpowiedziała za mnie, jakby wiedziała lepiej.

Zdenerwowanie zdawało się ze mnie odchodzić. Powoli i niecałkowicie, jednak spora jego część zniknęła, gdy przyglądając się jej rozżalonej do bólu twarzy doszło do mnie, dlaczego była aż tak zła.

Ona znów myślała, że tylko ją wykorzystałem. Dla zabawy.

I wcale nie dlatego, iż uważała mnie za potwora, monstrum wykorzystujące jej słabości.

Ariadna Pastorini myślała o samej sobie jeszcze gorzej, niż mi się to wcześniej zdawało.

Pierwszy raz w całym moim życiu miałem przed oczyma ideał myślący, że jest niczym.

—Zaproponowałbym, gdybym był w Palermo. — Powiedziałem po dłuższej chwili krzyżując dłonie pod klatką piersiową. — Chwilę po powrocie z Vegas poleciałem do Mediolanu. Wróciłem dziś rano, specjalnie na dostawę.

Senza FineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz