L.

8K 415 88
                                    

Ariadna

—I co? Jesteś dumna z siebie? — Mój wściekły wzrok okalał całe jej ciało kładąc największy nacisk na rozbawioną twarz.

Choć Finnian wytrzymywał ględzenie rudowłosej i cierpliwie wysłuchiwał jej niezwykle interesujących opowiastek przez prawie dziesięć minut, dziewczyna w końcu stanęła na swoich emocjonalnych wyżynach i przedstawiła teatrzyk, jakoby coś się jej stało i tylko ja mogłam pomóc. Ja i tylko ja. Bez żadnych osób trzecich. Wygoniła go z mojego domu, by z czystą satysfakcją w oczach ułożyć się wygodnie w łóżku.

Rzadko się kłóciłyśmy, a jeśli już to zazwyczaj w grę wchodziły pierdoły, o których zapominałyśmy po upływie góra kwadransu. Tym razem naprawdę mnie rozjuszyła swoim uparciem. Uparła się na zepsucie mi romantycznego momentu.

—Bardzo. — Odparła okrywając się kocem podniesionym z ziemi. — Dzięki mnie przyznałaś przed sobą, jak bardzo go chcesz.

—Świetnie, dziękuję za samouświadomienie. — Prychnęłam pogardliwie i uderzyłam ją w ramię. Póki co tylko w ramach żartu. — Szkoda tylko, że nie wiesz, kiedy zejść ze sceny.

—Aria, ja doskonale wiem, kiedy zejść ze sceny. A jeszcze lepiej wiem, kiedy na nią wejść.

—Widzę, że to dla ciebie przezabawne. — Malutki krok dzielił mnie od powyrywania jej wszystkich włosów i zrobienia z nich laleczki Voodoo, by wbijać w nią szpilki aż do śmierci.

Ostentacyjnie westchnęła marszcząc zadarty nos i przyciągnęła mnie do siebie siłą wymuszając uścisk.

—Skarbie, serio myślałaś, że przeszkodzę ci w zabawie z kochasiem tylko przez nieodebranie telefonu? Aż taką suką nie jestem, a ty naprawdę zasłużyłaś na upojną noc, jak nikt inny.

—Ale ty dokładnie to zrobiłaś.

Mierzyłam ją spojrzeniem tak rozgoryczonym, jakby co najmniej mnie zdradziła.

W tamtej chwili na pewno nie myślałam racjonalnie, ale jej wtargnięcie między mnie, a Finniana było zdradą. Doprowadziła mnie do istnego napadu agresji wymieszanej z dozą zawodu.

Ja naprawdę zamierzałam się z nim przespać, a ona to bezczelnie zrujnowała.

Mój wewnętrzny lament z tego tytułu był równie żałosny, co fakt, że chciałam zbliżyć się do chłopaka, który jakąś godzinę wcześniej wymacał blizny na moich plecach. Kompletnie nie liczył się z moim zdaniem i z własnej ciekawości naruszył sferę, w którą jasno i klarownie zabroniłam ingerować.

Finnian Trovato czynił dokładnie to, czego chciał, a ja dawałam mu się zwodzić. Moją osobistą, smutną tragedią był fakt, że podobało mi się, co robił, i w jaki sposób to robił. Wszystko poza dotykiem na plecach mi się podobało, a nawet ten gest nie był na tyle druzgocący, by odmówić.

Trudno było powiedzieć „nie" osobie, na której sam widok masz szczerą ochotę wykrzyczeć zdzierając sobie przy tym płuca, głośne „tak". Zgodzić się na wszystko. Na każdy absurd i skrajnie głupi pomysł wyssany z palca.

—Aurora mi napisała, że chce wpaść do ciebie z pizzą, bo wzięła od rodziców z restauracji i spytała, czy też nie mamy ochoty z Gabim. Dzwoniłam, żeby cię ostrzec, ale nie odbierałaś, więc jestem, a ona będzie za jakieś 10 minut.

Oh.

Moja piękna, urocza, najinteligentniejsza kobieta na całym świecie o równie finezyjnym imieniu, Elena, znów mnie uratowała.

Jakże byłam jej za to wdzięczna, choć sekundę wcześniej życzyłam jej w myślach śmierci.

—Nie mogłaś tak od razu? — Westchnęłam już nieco łagodniej i zerknęłam na nią z delikatnym wyrzutem.

Senza FineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz