XII.

9.7K 312 14
                                    




20.11.2020r.

Atmosfera w domu była jeszcze gęstsza, niż piękne włosy rudowłosej, a warto wspomnieć, że jeszcze nigdy nie spotkałam się z tym, by ktoś miał ich aż tak wiele. Wiedziałam, że Marco będzie na mnie zły, jednak jego postawa była zaskakująca.

Obrał taktykę milczenia i ignorowania mnie na każdym kroku. Nawet, gdy pytałam o której wróci do domu, nie odezwał się ani słowem. Zachowywał się, jakby oczekiwał przeprosin z mojej strony, kiedy to on rozpowiadał bzdury o rzekomej nocy poślubnej, której nigdy nie było.

Postawił się w roli ofiary, kiedy jedyną ofiarą byłam tutaj ja. I choćbym miała żyć z nim pod jednym dachem do końca swoich ponurych dni, nie podejmę próby wyjaśnienia tego jako pierwsza, mimo że studiująca psychologię Elena radziła mi co innego.

Miesiąc uczenia się o Skinnerze, Freudzie i innych idiotach z tej branży, a ona już szukała we mnie objawów jakiś zaburzeń i zastanawiała się, czy może nie mam fiksacji oralnej, bo co chwilę palę, obgryzam paznokcie, albo po prostu trzymam długopis w ustach.

Niech mi jeszcze przypisze Kompleks Elektry, to padnę ze śmiechu i nie podniosę się do wakacji.

—Dziś ta impreza, Ariadna słuchasz w ogóle?

Uniosłam głowę ściągając z oczu okulary przeciwsłoneczne i posłałam Elenie pytające spojrzenie. Nie mam pojęcia, o czym mówiła, ale przecież nie byłabym sobą, gdybym się do tego od tak przyznała.

—O której? — Spytałam.

—Jak się dowiem, to dam znać. — Odparła podnosząc się z ławki, na której siedziałyśmy z Gabrielem już dobrą godzinę po skończeniu zajęć. — Zresztą pewnie i tak się spotkamy przed, żeby kupić jakieś truneczki. Moi znajomi z roku są serio spoko. Na pewno się polubicie.

Na pewno. Zaraz po tym, gdy odgadną, kim jest mój tata i wszyscy zgodnie przestaną się do mnie odzywać posyłając co jakiś czas przepełnione strachem spojrzenia. Na pewno się polubimy.

—To ja idę na chatę coś opierdolić i się ogarnąć przed chlaniem. — Blondyn również wstał rozciągając plecy, a ja odruchowo odpaliłam papierosa. Kurwa, może naprawdę zatrzymałam się na tej fazie oralnej? — Do potem ślicznotki!

—Nara! Aria, nie idziesz?

—Ja tu jeszcze chwilę posiedzę. — Odparłam z uśmiechem, a dziewczyna przytaknęła i powędrowała do swojego brązowego Audi.

Dym drapał moją krtań z każdym zaciągnięciem się używką, a w głowie krążyły już tylko myśli o robieniu kolejnej porcji narkotyku dla Tristiana, mimo iż wczorajszego wieczoru Gabriel dostarczył mu produkt o wartości 100 tysięcy euro. Właściciel klubu sprzedawał to w pieprzone dwa dni i  jak sam  powiedział, zakochał się używce bardziej, niż w swojej czwartej żonie. Domagał się dostaw co tydzień oferując płatność z góry.

I wszystko byłoby, w jak najlepszym porządku, ale jakiś głos wewnątrz umysłu mówił mi, że to było zbyt proste. Zbyt banalne, by uszło nam płazem.

Albo tylko sobie to wmawiałam, co też nie było w moim przypadku niczym nowym. Uwielbiałam snuć teorie, doszukiwać się spisków i dorabiać co raz to nowsze przypuszczenia, które nie zawsze były zgodne z prawdą.

Wrzuciłam dopalonego papierosa do kosza i wstałam na równe nogi z zamiarem udania się na parking. Postawiłam kilka kroków szukając w torebce klucza do auta, gdy z impetem wpadłam w prosto w czyjeś ramię.    

   Gratulacje Ariadna, dostajesz nagrodę za bycie największą ofermą stąpającą po tej wyspie.

—Przepraszam. — Wydukałam łapiąc się za obolałą rękę, a przed sobą dostrzegłam dosyć wysoką, szczupłą dziewczynę o krótkich, czarnych włosach, która wyglądała, jakby chciała mnie zabić.

—Uważaj, jak leziesz pizdo. — Syknęła mrużąc piwne oczy z wymalowanymi na powiekach czarnymi, jak sadza kreskami. Tym razem to ona trąciła mnie w ramię, a następnie odeszła w kierunku uniwersytetu nie czekając, aż coś powiem.

A ja ją grzecznie przeprosiłam za nieuwagę.

Prychnęłam pod nosem obserwując idącą w  dziewczynę, aż w końcu z kieszeni jej spodni wypadł jakiś niezidentyfikowany przedmiot. Podeszłam do niego z zaciekawieniem, a moim oczom ukazała się karta kredytowa.

Czy to karma? Czy to jednak nieistniejący Bóg, który po dwudziestu latach w końcu zaczął czuwać nad moim losem?

Ariadna, możesz odpłacić się jej pięknym za nadobne. Zrób to.

Kilka sekund zajęło mi analizowanie wszystkich zmiennych, aż w końcu, z bólem serca stwierdziłam, że nie mam zamiaru być taką suką. Pobiegłam za nieznajomą zatrzymując ją przed wejściem do budynku i posłałam jej iście kpiący uśmieszek.

—Wypadło ci. — Podałam jej prostokątny plastik, a jej mina sugerowała, jakby miała szczerą ochotę zapaść się pod ziemię.

No tak. Osoba, którą sekundę temu zwyzywała, właśnie zwracała jej zgubiony przedmiot, choć w akcie zemsty mogła go ukraść. Ten widok smakował znacznie lepiej, niż wizja cięcia owej karty kredytowej i rozmyślanie nad tym, kiedy dziewczyna zorientuje się, że czegoś jej brakuje.

—Dzięki. — Oznajmiła niechętnie. — Kurwa, trochę niezręcznie wyszło.

—Niespecjalnie na ciebie wpadłam. Tak samo, jak ty niespecjalnie zgubiłaś kartę. Nie ma co się tak złościć.

Przyglądała mi się z nieodgadnionym dla mnie zaciekawieniem, co świadczyło o tym, że pewnie już połączyła kropki i skojarzyła, kim jestem.

—Wybacz. Jestem trochę... — Patologiczna? — Trochę podirytowana.

—Spoko. — Rzuciłam nie mogąc nasycić się widokiem jej zakłopotanej miny. — Każdemu się zdarza.

—No. — Powiedziała chyba bardziej do siebie, niż do mnie, aż w końcu weszła na uczelnię rzucając tylko ciche „cześć". 

Dziwna dziewczyna.

***

Kompleks Elyktry- miłość do ojca i zazdrość o matkę.

Ten trochę krótki, ale zaraz wleci kolejny, także proszę się nie martwić!!!

Buziole!❤️

Senza FineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz