LVIII.

9.5K 441 141
                                    

26.02.2021r.

Zakończenie wszystkich zajęć na uczelni wcale nie okazało się mym zbawieniem. Tak samo, jak odrobienie zadań domowych i dokończenie referatu na temat właściwości kwasów karboksylowych.

Wręcz przeciwnie. Wcale nie poczułam ulgi, tylko strach. Niepokój. Niechęć.

Byłam bezapelacyjnie niezadowolona na myśl o spotkaniu z Aurorą. A zwłaszcza po tym, co działo się w nocy.

—No proszę, jaka pokorna się zrobiłaś odkąd cię przeleciał.

Zacisnęłam dłonie na kierownicy nie patrząc nawet na zapewne uradowaną twarz przyjaciółki, kiedy ja nie kwapiłam się zbytnio do podzielenia jej wybornego nastroju.

Bo noc dobiegła końca.

A ja pragnęłam, by trwała bez końca.

Krążyłam wzrokiem po urokliwych, aczkolwiek zaniedbanych uliczkach przejeżdżając przez dzielnice Palermo.

—Tylko spróbuj coś takiego powiedzieć przy niej, to ci urwę łeb. — Syknęłam nieco bardziej szorstko, niż planowałam, a oburzony rudzielec uniósł dłonie w geście obronnym jednocześnie szturchając siędzącego z tyłu Gabriela w ramię.

—Ja to przy niej powiem. — Odparł dumnie, jak na niemy rozkaz swojej ukochanej, którą miałam ochotę wyrzucić z pojazdu i zostawić na pożarcie bezpańskim psom.

—Żałuję, że wam powiedziałam.

—Matko Aria, po co się tak złościsz? Przecież to dobrze, że w końcu skonsumowaliście to dziwne coś, co między wami było. Ja na przykład bardzo się cieszę i jestem dumna, że znalazłaś sobie porządnego ogiera.

Niedaleko Quattro Canti, skrzyżowania wszystkich czterech starożyntych dzielnic stolicy znajdowała się słynna Piazza Pretoria, której obraz przemknął mi przez oczy, gdy nieco zwolniłam prędkość wskutek auta przede mną.

Słynna Fontanna Wstydu pełna rzeźb nagich postaci wbiła mi się w oczy jeszcze dobitniej i dokładniej, niż zazwyczaj.

Nie zdziwiłabym się, gdyby okazało się, że zostałam poczęta właśnie w tym zbiorniku wodnym.

A moją prywatną Fontanną Wstydu było zbliżające się spotkanie z pokrzywdzoną, zdruzgotaną dziewczyną zapewne topiącą swoje smutki we wszystkim, co tylko dawało jej ukojenie.

Mimo wstydu, speszenia i jawnej niechęci, i tak ostatnim, o czym pomyślałam było pożałowanie wcześniejszych decyzji i czynów.

Nie żałowałam niczego.

I z tą myślą zatrzymałam Jeepa przed znajomą kamieniczką darując sobie odpowiedź na błyskotliwy komentarz Eleny.

Wyciągnęłam z bagażnika siatkę z sześcioma butelkami wina i podałam ją Gabrielowi, by samej chwycić za cztery papierowe pudełka z makaronem kupionym w jednej z naszych ulubionych restauracji.

Mozolnym krokiem powędrowałam do klatki schodowej ciągnąc się za przyjaciółmi w tyle.

Wizja kolejnej awantury nasilała się z każdym pokonywanym stopniem na schodach, a możliwość ucieczki nadal krążyła gdzieś z tyłu głowy.

Nie na długo.

Bo kiedy w progu już stała blondynka, moje wybiegnięcie zostało uniemożliwione.

—Co wy... co wy tu robicie? — Spytała szorstko z niezrozumieniem mierząc nasze twarze.

Wyglądała smutno.

Senza FineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz