XLVI.

8.2K 419 125
                                    

                                     Ariadna

  Przytrzymał mnie, nim przekroczyłam próg pomieszczenia. Najwidoczniej przeliczyłam się z myślą, że tak łatwo odpuści mi oblanie jego nieskazitelnej facjaty niebieskim atramentem.

   Ale hej, ciecz wcale nie była niezmazywalna, a ja litościwe ofiarowałam mu wiedzę, czym najskuteczniej się jej pozbyć. Powinien być mi za to wdzięczny.

—Myślisz, że tak łatwo cię puszczę, Aria?

  Przeciągnął ostatnie słowo uparcie trzymając mnie za rękę.

—To ty zlekceważyłeś moje ostrzeżenie, więc nie waż się teraz złościć.

—Nie chodzi o to. — Westchnął przewracając oczyma, a delikatnie wyblakła przez pocieranie plama była o krok od doprowadzenia mnie do kolejnego wybuchu śmiechu.

—A o co?

—Chodzi o to, że nie widziałem cię 9 dni. — Nagle jego usposobienie uległo jakiejś niespodziewanej zmianie i mimo brudnych, atramentowych plam zarówno na twarzy, jak i na podłodze, uśmiechnął się subtelnie.

—Tęskniłeś? — Zironizowałam powtarzając pytanie, które zadał mi wcześniej.

—Za taką psychopatką? W życiu. — I w nieco innych okolicznościach na pewno ubodło by mnie to, że zostałam nazwana psychopatką. Zirytowałabym się, odnalazłabym w czeluściach sztampowych tekstów coś o jego ptasim móżdżku i odwróciła na pięcie, gdyby nie fakt, że on sam dopowiedział coś jeszcze. — Oczywiście, że tęskniłem.

   Musiałam wyglądać tak idiotycznie, gdy wbił mnie całkowicie w ziemię swoim zaprzeczeniem.

  Finnian był dziwny. Bardzo dziwny. Nie rozumiałam jego kretyńskich żartów, które były zabawne chyba tylko dla niego, a już tym bardziej nie umiałam określić, kiedy mówi coś poważnie, a kiedy rzuca sarkastycznymi komentarzami bez grama prawdy w sobie.

Ale był inny. Ta inność czyniła go intrygującym. Intrygował mnie.

—Wiesz, że im dłużej tu stoisz i się na mnie patrzysz, tym mocniej tusz wsiąka w skórę? — Odchrząknęłam zadając pytanie, gdy bezlitośnie skanował każdy fragment mojej twarzy.

  Wzruszył ramionami ignorując moje słowa, jakby nie miały dla niego większej wartości.

  Bywały momenty, podczas których mnie onieśmielał. Sobą, swoimi gestami i bezwstydnym robieniem tego, co akurat w danym momencie mu się zamarzyło.

—Najwyżej będę udawał, że mam ospę.

—To raczej nie wygląda, jak fiolet gencjanowy. Możesz mówić ludziom, że długopis ci wybuchł w ustach, bo go zbyt łapczywie podgryzałeś.

—Nigdy bym nie pogryzł długopisu. Ohyda.

   Ukazał skwaszoną minę, jakby na samo wyobrażenie posiadania w ustach przyboru do pisania miał paść na zawał, nie mówiąc już o zarażeniu się jakąś paskudną zarazą.

  Gdyby Finnian Trovato zobaczył mój piórnik pełen obgryzionych piór, mazaków, ołówków, długopisów, a nawet linijki, jego pedantyczna dusza rozszarpałaby mnie na drobne strzępy. Bez najmniejszego zwątpienia.

—Taki z ciebie pedancik, a jeszcze się nie wykąpałeś.

—Tobie też by się chyba przydało. — Przybliżył nos do moich włosów, by następnie teatralnie zasłonić go ręką. — Aria, ty brudasko. Koniecznie musisz się umyć.

Senza FineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz