V.

11.6K 388 22
                                    

01.10.2020r.

Zaparkowałam swoje ukochane auto pod uniwersytetem i przeglądałam się w przednim lusterku, jak ostatnia histeryczka. Obawiałam się właściwie wszystkiego, co związane było ze studiowaniem, a zwłaszcza ludzi. Relacji z ludźmi. Nie byłam w tym najlepsza przez wzgląd na wieloletnie nauczanie domowe, no i też przez tatusia, który w Palermo okraszony był niemałą sławą.

Ludzie znają cały mój życiorys, a ja nie wiem o nich nic. I nawet zmienione nazwisko nie ochroni mnie przed powiązaniem z tatą, gdyż ślub dzieci jednych z potężniejszych osób na tej wyspie nie umknął nikomu. Absolutnie nikomu.

Mogłam zamknąć się na wszystkie spusty w przepięknej, luksusowej wilii, która od kilku dni była moim nowym domem i zapomnieć o wszystkich troskach zewnętrznego świata taplając się w basenie i pijąc Cuba Librę.

Nie. Nie mogłam.

Powiedziałam ojcu, że jeżeli nie pozwoli mi studiować, nie wyjdę za Marco. Wykłócałam się z nim, jak wściekły pies nie dbając o to, że mnie skarze za brak subordynacji. Zależało mi na tym tak bardzo, jak na niczym innym wcześniej i naplułabym sobie w twarz, gdybym teraz stchórzyła.

—Puk puk szmato! — Podskoczyłam na siedzeniu niemalże schodząc na zawał, a za szybą dostrzegłam uśmiechniętą, niską dziewczynę o wściekle rudych włosach.

—Bardzo śmieszne Elena. — Pokręciłam głową i opuściłam samochód chwytając za materiałową torbę z laptopem i książkami w środku. — Podekscytowana? — Zapytałam trącając ją ramieniem.

—Trochę. — Przyznała poprawiając materiał długiej, przylegającej sukienki w kolorze ciemnego beżu. — Ale trochę mi się nie chce, choć zajęcia się jeszcze nawet nie zaczęły. — Dodała prowadząc mnie na jedną z wielu ławek znajdujących się przed ogromnym budynkiem wykonanym z cegieł, który wyglądem bardziej przypominał siedzibę prezydenta, niż uniwersytet. — Szkoda, że nie będziemy ich mieć razem. Może byłaby powtórka z rozrywki. — Zaśmiała się pod nosem odpalając papierosa, a ja powróciłam wspomnieniami do kilkunastu lat wstecz.

Kiedy to nasi ojcowie stwierdzili, że skoro obie uczymy się w domu i pałamy do siebie niekończącą się sympatią, może warto by utworzyć z nas dwuosobową klasę.  Pomysł był rewelacyjny, ale połączenie dwóch rozgadanych gówniar i zestresowanego nauczyciela angielskiego już niezbyt.

—Gdyby tak było, wyjebaliby nas stąd w mniej, niż tydzień. — Prychnęłam zaciągając się używką.

—Pewnie tak, ale przynajmniej coś by się działo. — Mruknęła poruszona, a ja nadal nie mogłam uwierzyć, że ta dziewczyna, z którą upijałam się do nieprzytomności miała studiować psychologię. — Ari... — Ułożyła głowę na moim prawym ramieniu, a na jej słodkiej, pokrytej piegami twarzy zagościł smutny uśmieszek. — Jak tam z Marco?

Nieopodal nas dostrzegłam kilka grupek studentów, którzy co jakiś czas posyłali nam „subtelne" spojrzenia. Chyba tylko im wydawało się, że  takie właśnie są. Głośno westchnęłam będąc już przygotowana na taki przebieg wydarzeń. Jeszcze brakuje, by ktoś do mnie podszedł i spytał, jak się bawiłam na własnym ślubie.

—Nijak. — Odparłam dłuższą chwilę później ignorując uwagę zwróconą  prosto na mnie i dziewczynę obok. — Rzadko bywa w domu, co jak najbardziej mi odpowiada.

—Szkoda, że musisz tkwić w udawanym związku. — Mruknęła spoglądając na mnie kątem oka. Wzruszyłam ramionami i wrzuciłam spalonego papierosa do śmietnika. — Czyli już nici z szukania jednonocnych przygód?

—Chciałabyś. Kłamałam z tym ślubowaniem wierności, zresztą przecież wiesz.

—Moja wyuzdana Ariadna. Taka, jaką kocham.

Senza FineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz