XXXIV.

9.5K 418 39
                                    

                                     Finnian

  Spojrzała na mnie, jakbym był jedną z najbardziej ułomnych istot, z jakimi kiedykolwiek przyszło jej się mierzyć. Brązowe ślepia prowadziły wędrówkę z szachownicy na mnie i zrobiły to jeszcze kilkukrotnie, jakby upewniały się, czy dobrze widzą, że podstawiłem wieżę.

   Ariadna Pastorini zbiła figurę marszcząc brwi, by następnie skrzyżować dłonie pod klatką piersiową i gapić się na mnie z ukosa.

—Finnian, jeżeli robisz to, żeby się podlizać, daruj sobie.

—Przecież nic nie robię. — Wykonałem kolejny ruch bez większego zastanowienia, a oburzona chemiczka okradła mnie z pionka.

—Jak nic nie robisz? Podpierdalasz figury, jakbyś nigdy nie grał w szachy.

  Znów podstawiłem jej pod nos pionka, którego nieomylna Adrianna oczywiście musiała pozbawić życia w tej rozgrywce.

—To chyba powinnaś się cieszyć, że wygrasz.

—Co to za wygrana, skoro robisz ruchy na moją korzyść? — Prychnęła z widocznym gołym okiem zdenerwowaniem. — Chcesz mnie zaciągnąć do łóżka, tak?

  Jeżeli ona kiedykolwiek zarzuciła mi problemy z myśleniem, natychmiast powinna wypluć te słowa, bo sama najwidoczniej nie dogadywała się zbyt dobrze z pojęciem rozumowania czegokolwiek.

—Skąd taki wniosek?

—Najpierw płacisz mi pół miliona za kwas, potem każesz Marco się ode mnie wynieść, bo wiesz, że go nie trawię, a teraz dajesz mi fory. Chcesz nagrać mojemu ojcu filmik z upojnej nocy, żeby go wkurwić? To o to ci chodzi?

  Wow.

  Naprawdę w to wierzyła. Naprawdę wierzyła, że byłbym zdolny do zrobienia czegoś takiego.

Zresztą, czy mogłem się jej dziwić? Już raz zrobiłem nam zdjęcie podczas pocałunku i przesłałem je Valerio. Dlaczego miałbym nie pociągnąć tego dalej?

  Nie sądziłem, że tak bardzo poruszą mnie jej błędne oskarżenia, a jednak wzdrygnąłem się na samą myśl o tych słowach latających mi w kółko po głowie.

  Ariadna Pastorini uważała, że jestem tyranem, potworem, który potrafi jedynie niszczyć wszystko dookoła, knuć za plecami i okłamywać.

—Aria naprawdę myślisz, że gdybym po prostu chciał się z tobą przespać, robiłbym takie pojebane podchody?

   Wykonała ruch hetmanem i zacisnęła szczękę na powrót odnajdując mój wzrok.

—I tak poszłyby na marne.

  Nie byłbym tego taki pewien.

   Delikatnym posunięciem zmieniłem pozycję gońca, a na ustach zagościł subtelny uśmiech, gdy znów wprawiłem chemiczkę w złość.

  Nie chciała wygrać niesprawiedliwie, a ja pozwoliłem jej myśleć, że rozgrywam partię pod jej dyktando i nawet nie staram się o rzetelne, mądre posunięcia.

  Pozbawiła mnie gońca dokładnie tym pionkiem, którym miałem nadzieję, że ruszy.

Bo uaktywniając tego konkretnego pionka, odkryła chronionego w rogu szachownicy króla, który stał się moim celem.

Ariadna Pastorini chyba zapomniała o tym, że w szachach nie chodzi o zbijanie figur, a o danie mata.

  Zaszachowałem ją hetmanem, a rozdrażnienie zeszło z jej buzi momentalnie. Nie musiałem nawet nic mówić.

Senza FineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz