XXI.

11.5K 395 50
                                    

31.12.2020r.

Tego dnia drażniło mnie absolutnie wszystko. Począwszy od przebudzenia się za późno, toteż trudno było mi wdrożyć w życie skomplikowaną rutynę przygotowywania się na nocną eskapadę, a kończąc na mężu, który znów miał do mnie problem.

Tym razem o to, że nie miałam zamiaru spędzać z nim Sylwestra.

—Przecież mówiłam ci już wcześniej, że wychodzę ze znajomymi do klubu! — Wrzasnęłam zaraz po wysłuchaniu jego zrzędliwej litanii dochodzącej zza drzwi mojej sypialni.

—A ja mówiłem ci, że to chujowy pomysł! Jako małżeństwo powinniśmy tę noc spędzić razem! — Wpakował się do mojego pokoju z niezawiązanym jeszcze krawatem zawieszonym na szyi, a ja uniosłam twarz znad lusterka. — Jak to będzie wyglądało?

—Dopóki moi rodzice grzeją dupę na Malediwach, nie obchodzi mnie to i ciebie też nie powinno.

Znacznie ciekawszym od konwersacji z mężem było szperanie w odmętach szkatułki i wybieranie pasującej biżuterii do czarnych, szerokich spodni garniturowych i błyszczącego, niczym kula dyskotekowa, srebrnego topu.

A tacie byłam dozgonnie wdzięczna za to, że zaplanował sobie uroczy wyjazd z żoną i noworoczne świętowanie chciał spędzić hen daleko od Włoch.

Dzięki temu ja mogłam przeżyć tą noc, jak tylko mi się to podobało.

—Nienawidzę cię.

—Tak tak, ja ciebie też. A teraz wyjdź i się ode mnie odpierdol. Widzimy się za rok.

Przez dłuższą chwilę zastanawiał się jeszcze, czy czegoś nie dodać, aż jego twarz przybrała zrezygnowany wyraz i w końcu wyszedł trzaskając drzwiami.

Pieprzeni mężczyźni i ich mózgi wielkości orzeszka.

***

Najpopularniejszy klub w mieście wręcz roił się od ludzi mimo, iż nie dochodziła nawet dwudziesta. Rozbestwiona, włoska młodzież już świętowała nadchodzący nowy rok, a my, jako przykładni studenci siedzieliśmy na ławce zaprawiając się tanim bimbrem przed wejściem na właściwą imprezę.

Alkoholizowaliśmy się za wczasu, ale nie chodziło wcale o zawyżone ceny kolorowych drinków przy barze. Chodziło o ich niską i zdecydowanie rozwodnioną zawartość napojów wysokoprocentowych, która nam naturalnie nie odpowiadała.

—Porzygam się. Jakie to jest paskudne. — Z ust Aurory wydostało się westchnięcie zaraz po upiciu łyka bursztynowej cieczy i popicia jej sokiem porzeczkowym.

—Nie marudź. — Sofie sięgnęła po butelkę również krzywiąc się na smak jej zawartości. —Mocne cholerstwo. — Dodała krztusząc się przy tym.

—Boję się, że do 12 wszyscy będziemy leżeć i rzygać pod siebie.

—Mów za siebie ruda. Ja planuję chlać do rana. — Gabriel pacnął dziewczynę w ramię, a ta wydobyła z siebie uroczy chichot.

Znałam doskonale ten jej flirciarski śmieszek, a w ostatnim czasie coraz częściej raczyła nim blondyna i to ku jego uciesze.

—A w ogóle Aria, mam dla ciebie dodatek do prezentu świątecznego. Nie dotarł na czas, dlatego daję ci teraz. — Ożywiona rudowłosa wyciągnęła z torebki eleganckie pudełko i wcisnęła mi je do rąk z uśmiechem.

Naszą tradycją od lat było wręczanie sobie upominków z okazji wszelakich świąt. W tym roku podarowałam Elenie śliczne, srebrne kolczyki w kształcie kropelek oraz paczkę jej ukochanych ciastek z kremem pistacjowym. Od niej dostałam przepiękne kozaki na obcasie, i jak się okazało coś jeszcze.

Senza FineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz