XXIV.

10.7K 408 34
                                    

Mimo potrzeby spokoju, ciszy i relaksu podczas zjazdu po kwasie, w domu czekało mnie godzinne wysłuchiwanie ekscytujących opowieści Eleny dobiegających z uprzednio podładowanej komórki. Ekscytujących chyba tylko dla niej, bo czy o kilku całusach dało się słuchać aż tyle czasu? Opisywała mi te same sceny po kilkaset razy robiąc to za każdym razem w nieco inny sposób i z większą ilością szczegółów.

Gdy po skończeniu jej szczebiotania myślałam już, że resztę popołudnia mam dla siebie, los i tutaj postanowił stanąć na przekór mym oczekiwaniom, bo w progu domu pojawił się Gabriel. Z tą samą, niesamowicie ciekawą opowieścią o tym, jak on i rudowłosa pocałowali się, gdy wybiła północ, a potem zrobili to jeszcze parę razy.

Naprawdę do zwieńczenia brakowało tylko mojego męża, który nawrzucałby mi coś o moim żenującym występku. Tego osobnika ku mej uciesze nie było w rezydencji.

—Oni wiedzą. Oni kurwa wiedzą. — Pozwoliłam swoim uszom na uważniejsze przysłuchiwanie się słowom blondyna, gdy temat zszedł z fiołkowego romansu na ścieżkę naszej produkcji kwasu. Naciągnęłam kaptur czarnej bluzy na głowę i popijałam ciepłą herbatę wtulając się w miękki, szary koc. — I chcą cię poznać.

—Ale po co? — Zapytałam, gdy chłopak podniósł się z mojego łóżka i zaczął nerwowo chodzić po pokoju pełnym kosmetyków, ubrań wyrzuconych z szafy i śmieci samych w sobie, których nie chciało mi się uprzątnąć.

I tak największym sukcesem tego dnia było umycie samej siebie i doprowadzenie do w miarę stabilnego emocjonalnie stanu.

—Finnian chce znać osobę, z którą zamierza współpracować.

Westchnęłam zastanawiając się długo nad jego słowami. Finnian chciał współpracy. Nie dążył do usunięcia nas z branży, co powinno jakkolwiek podnieść mnie na duchu, a jednak nie stało się tak.

Bo wiedziałam, że współpraca z czystym złem nie wróży nic dobrego.

A on tym złem był. I nawet, jeżeli mi pomógł, zrobił to w ramach rekompensaty za popełnione grzechy. Nie było w tym grama bezinteresowności. Uratował mnie z opresji, ale nigdy nie był Perseuszem. Zrobił to, bym się do niego przekonała i na nowo pozwoliła mu wykorzystać się w jego walcem z Valerio Pastorini.

—Nie zgodziłeś się, nie?

—Powiedziałem, że z tobą pogadam i właśnie teraz to robię. Kazał dać znać.

—Możesz mu przekazać, że z współpracy nici.

—Nie. On nie akceptuje odmowy i dosadnie to wczoraj wytłumaczył.

—Miło.

—Albo on, albo koniec interesu.

—Przemiło. — Uśmiechnęłam się sztucznie i upiłam kilka łyków naparu z suszu, a blondyn posłał mi pytające spojrzenie. — W takim razie kończymy produkcję. Przekaż Tristianowi, że na przyszły piątek wypada ostatnia dostawa.

Pokiwał głową, jednak z jego oczu wciąż biła niepewność. Zresztą słuszna. To byłoby wręcz nierealne, gdyby udało nam się wydostać z cuchnącego bagna bez najmniejszej plamki. Bez odrobiny brudu.

—Boję się Aria, że to może nie być takie łatwe. — Stwierdził po dłuższej chwili tak, jakby czytał mi w myślach i doskonale wiedział, że kontempluję nad tym samym.

—Zobaczymy. — Westchnęłam opadając plecami na łóżko i przywoływałam chłopaka gestem ręki do siebie. Oparłam głowę na jego ramieniu siląc się o głębokie myślenie, które w ostatnim czasie szło mi, jak po grudzie. — Ty i El to coś poważnego? — Zapytałam odchodząc od niewygodnego dla nas obojga tematu.

Senza FineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz