XVIII.

9.2K 340 132
                                    


                                      Finnian

Siedziałem na ławce obok wysokiego krzewu i gasiłem papierosa o podeszwę buta. Tylko moment dzielił mnie od wtargnięcia w sam środek gniazda os i nietrzymania się własnego planu.

Ten półgłówek miał tylko jedno, drobne zadanie. Sprowadzić tutaj Valerio, po czym odejść każąc mu na siebie zaczekać, bym mógł sobie z nim porozmawiać bez asysty ochroniarzy. Pieprzony Marco, któremu oberwie się z samego rana za to, że siedziałem tam już trzy dobre godziny, jak głupek.

Westchnąłem znudzony i podniosłem się z siedzenia chcąc zrobić sobie szybki spacer na zabicie dłużącego się czasu. Już miałem opuścić moją uroczą kryjówkę, gdy nieopodal dostrzegłem dwie sylwetki zaraz obok fontanny.

Na jednej z nich skupiłem się szczególnie.

Ariadna chemiczka Pastorini, a właściwie to Lorenzin po mężu. Nie pasowało mi do niej nazwisko tego kretyna.

Skradałem się między zaroślami w nadziei, że pozostanę niezauważony i przykucnąłem na trawie będąc w odpowiedniej odległości, by wszystko słyszeć.

—Niech Pan nie mówi mojemu tacie no błagam! — Z ust dziewczyny wydostała się błagalna rozpacz, a po samym głosie łatwo można było stwierdzić, że jest podpita i to mocno.

—Przykro mi, ale twój tata powinien wiedzieć, że masz problem. I to spory.

Ten parszywy ton nie był mi niestety obcy. Kolejna kanalia chodząca po tym świecie, nikt więcej.

—Bo wypiłam wino? Bez przesady.

—Znalazłem cię z dwoma pustymi butelkami. Jak ci nie wstyd? Ojciec tak cię wychwala przed wszystkimi, a ty w jego urodziny nachlałaś się, jak nastolatka, co ma pierwszy raz alkohol w ustach.

Z trudem powstrzymałem wybuch śmiechu na jego słowa. Boże, dlaczego ludzie będący istnymi skurwysynami, chodzili sobie spokojnie i umoralniali innych karząc ich za mniejsze przewinienia od własnych.

—Proszę mu nic nie mówić. Proszę. — Wybełkotała brzmiąc, jakby lada moment miała się rozpłakać.

—Zastanowię się nad tym. Nie chcę go dobijać w tak ważny dla niego wieczór, ale na pewno przekażę twojemu mężowi, żeby zaczął cię pilnować. Pieprzone baby. Was nie można zostawić samych na 5 minut.

Choć nie widziałem jej dokładnie, byłem pewien, że już robi tą swoją wściekłą minę i szykuje się do ataku. Chemiczka przecież nie cierpiała seksistowskich komentarzy.

—Nikt nie musi mnie pilnować. Siedziałam sobie spokojnie na uboczu z winem, a to Pan przylazł do mnie i zaczął grozić poskarżeniem się tacie. Bo co? Bo dwudziestolatka śmiała się napić? — Sepleniła, plątała się w swoich własnych słowach, aż w końcu doszła do konsensusu czkając co kilka sekund. — Stary burak.

Mężczyzna o ciemnych, siwiejących włosach pociągnął ją za ramię, a ja z automatu podniosłem się do pozycji pionowej.

Nie idź tam Finnian. Nikt poza Marco i Valerio miał cię tutaj nie widzieć. Chyba nie chcesz sabotować swojego własnego planu w ramach obrony dziewczyny, która wyrysowała ci na masce auta słowo „skurwiel".

Nie jesteś aż tak spaczony, prawda?

I Poszedłem tam po chwili pomyślunku, by odciągnąć Gerarda od wyraźnie zaskoczonej brunetki.

Kurwa.

—Fin... Finian? Co ty tu robisz?

—Wypierdalaj stąd. W podskokach. — Zacisnąłem dłoń na jego nadgarstku mierząc go wściekłym spojrzeniem. — I jeżeli coś komukolwiek powiesz o tym, że mnie widziałeś, albo o tym, że zastałeś Ariadnę pijaną, nie spędzisz w tym roku świąt z rodzinką. Zrozumiano?

Senza FineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz