LXIII.

8.4K 482 127
                                    

10.03.2021r.

                                    Ariadna

Kolejne uderzenie w piekący policzek, po którym automatycznie zleciało kilka słonych łez. Uderzenie od mężczyzny, który nie tylko ofiarował mi z matką życie. On również to życie zrujnował.

—Popatrz na siebie. — Stałam prosto przed nim przykładając dłoń do rozgrzanej, czerwonej plamy formującej się na twarzy. — Popatrz jaki jesteś żałosny.

Uderzył po raz kolejny.

A ja byłam na to obojętna. Jego kipiąca złość w pewien sposób nawet dawała mi nadzieję. Im rejestrowany materiał audio będzie mroczniejszy, tym większa szansa na zniszczenie jego całej kariery.

—Wyrobiłaś się Aria, ale popatrz, co ci to da?

—Nie wiem. Może godność, którą skrupulatnie od dwudziestu lat mi zabierasz.

Parsknął cichym śmiechem, a błyszczący przedmiot wyjęty z kieszeni znalazł się w jego ręce. Ten sam grawerowany nóż, którym wyrył mi napis na plecach.

W lśniącym ostrzu przez sekundę widziałam własne odbicie.

—Gdzie teraz chciałabyś podpis? Może na brzuchu? Finnian Trovato dalej będzie chciał z tobą sypiać, gdy wytnę ci na ciele kolejną nagrodę za własne postępowanie? — Obracał ów przedmiotem, a niespotykana dotychczas ulga zawładnęła moim ciałem.

Miałam go tylko sprowokować. Nikt nic nie mówił o kolejnym bezwładnym oczekiwaniu na wykonanie rozcięć.

To, co powiedział wystarczyło, by każdy, kto odsłucha nagranie doznał olśnienia na temat jego osoby.

Valerio Pastorini był złem wcielonym dla wszystkich, ale nikt nie spodziewałby się, że najbliższych traktuje znacznie gorzej.

—Nienawidzę cię.

—Słucham?

—Nienawidzę cię. — Powtórzyłam tym razem głośniej i wyraźniej, by usłyszał każdą sylabę.

Jego twarzą zawładnął mord. Nieopisana wola pozbycia się mnie z tego świata, którą widziałam aż nazbyt dokładnie. Jego cierpliwość dotarła do kresu i przekonałam się o tym, gdy wymierzył swój uroczy nożyk prosto w moją stronę.

Nie przewidział możliwości, że też mogę mieć przy sobie broń.

Miałam. Chociaż użycie jej było skazaniem się na wyrok. Wiedziałam o tym. Mimo to w akcie samoobrony sięgnęłam po załadowany pistolet, którego działanie studiowałam może jakieś dwie minuty chwilę przed wyjściem z domu. W razie potrzeby.

Zawiesiłam się zaciskając dłoń na śmiercionośnej broni i nieświadomie popełniłam kardynalny błąd zbyt długo wahając się, czy strzelić.

Nacisnęłam spust. Ogłuszający dźwięk dotarł do uszu, a serce niemalże wyskoczyło z piersi na widok krwi. Jego krwi na drewnianej posadzce i ścianie.

Dostałam jedną szansę i nie wykorzystałam jej należycie.

Ojciec zdążył się poruszyć. Sama dałam mu na to czas. Nie trafiłam go w serce, tylko w ramię. Oczywiście. Nie byłabym Ariadną Pastorini, gdyby udało mi się zrobić to za pierwszym razem i skutecznie pozbawić go życia.

A na drugą szansę było już za późno. Czekający przed pomieszczeniem ochroniarze prędko wtargnęli do środka na dźwięk oddania strzału i wyrwali mi z rąk pistolet.

—Brava Aria. Brava. — Wyskomlił i przyłożył dłoń do krwawiącej rany ledwo stojąc na prostych nogach. Tommaso wziął go pod rękę pomagając mu ustać, a ja byłam już trzymana przez dwójkę pozostałych mężczyzn.

Senza FineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz