X

10.1K 362 36
                                    




23.10.2020r.

—Tak zachwalasz ten towar, ale mnie nie obchodzą słodkie obrazki. — Stłumiony i niewyraźny głos obcego mężczyzny rozbrzmiewał z słuchawki telefonu, a ja dopalałam już czwartego papierosa siedząc w uroczej, bordowej Toyocie Gabriela. — Może spróbujemy?

—Nie ma najmniejszego problemu. — Odpowiedział mu blondyn nabierający co raz to większej pewności siebie.

   Tristian Moore, właściciel jednego z najpopularniejszych klubów w Palermo wydawał się być oschłym, zgorzkniałym milionerem, jednak skoro od ponad trzydziestu minut dyskutował z chłopakiem i wysłuchiwał wszystkiego, co kazałam mu powiedzieć, raczej nie miał względem niego złych intencji. A przynajmniej na razie.

—To kiedy coś poczuję? — Zapytał rozbawiony Tristian zapewne mając już papierek przy dziąśle.

—Za około pół godziny, ale najsilniejszy efekt dopiero za dwie. — Wydukał z pamięci Gabriel, a ja pokryłam się niemałą dumą, niczym matka, która nauczyła dziecka wierszyka na konkurs.

  Sama jeszcze nie próbowałam swojego własnego dzieła, więc ciekawiło mnie, jak przyjmą to mężczyźni. Zmiany percepcji, halucynacje i luki w świadomości były dla mnie czymś przerażającym, a  zwłaszcza, że po kwasie z ludzi podobno wychodziły wszystkie głęboko skrywane emocje, bóle i cierpienia. Mikroskopijny kartonik uznawany był za klucz do wejścia w głąb samego siebie, a mi nie uśmiechało się tam zaglądać, bo wiedziałam, że stałym bywalcem tego miejsca jest nie kto inny, jak mój ojciec.

—Módl się, żeby to gówno warte było czekania.

   Modlę się. Nawet nie wiesz staruchu, jak intensywnie błagam teraz Boga o pomoc mimo, iż nawet w niego nie wierzę.

  Rozmowy zeszły na niezbyt interesujące mnie tematy, a ja gorączkowo stukałam paznokciami o szybę samochodu czekając na to, aż kwas w końcu zacznie działać.

—Nadal nic nie czuję, a minęło czterdzieści minut. — Westchnął już wyraźnie poirytowany mężczyzna przerywając tym samym uroczą pogawędkę o piłce nożnej. — Oszukałeś mnie młody?

   Nie można czekać, aż wejdzie, tylko robić to, co zwykle, nie myśląc wcale o rozpuszczającym się papierku w ustach. Mówi się, że gdy jakiś czas po wzięciu kwasu dochodzisz do wniosku, że nic cię nie wzięło i chyba ten narkotyk na ciebie nie działa, wystarczy kilka minut, a uderzy cię z podwójną mocą z zaskoczenia.

—Pan... — Gabriel poruszył się na krześle, co dało się stwierdzić po głośnych szmerach dochodzących z telefonu, a ja zmarszczyłam brwi czując w gardle narastającą gulę. — Pan też to widzi?

—Masz... masz zmarszczki na twarzy! Jesteś taki stary! Wcześniej nie byłeś!

Weszło im.

—A ja widzę każdą żyłę na Pana ręce. Widzę, jak płynie w niej krew. Kurwa, jak szybko.

—Ja też to widzę! Te kolory! Boże, nigdy nie widziałem tak pięknych kolorów. Są takie... takie żywe. Wy... wyjdźcie stąd! Nie chcę na was teraz patrzeć! Chcę zostać sam z Gabrielem!

   Kroki co najmniej dwóch osób dotarły do moich uszu. No tak. Trip po tego typu substancjach był najlepszy, gdy w pobliżu nie było nikogo trzeźwego. Nikogo, kto nie przeżywał w tej chwili dokładnie tego, co ty.

—To biurko, to drewno. Ono żyje! Widzę to, widzę, jak oddycha, i jak pracuje.

  Zaśmiałam się pod nosem słysząc przyjaciela, który brzmiał, jakby po raz pierwszy przed oczami miał chociażby morze. Sama nawet miałam ochotę spróbować LSD, bo z konwersacji tej dwójki wynikało, jakby odbierali cały świat zupełnie inaczej. Jakoś tak lepiej.

Senza FineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz