XXIII.

8.9K 339 23
                                    

01.01.2021r.

Ten moment, w którym umysł pogrążony jest jeszcze w głębokim śnie i dopiero, skrupulatnie i powoli powraca do stanu pełnej świadomości zawsze przynosi ukojenie. Chwilowe. Pozwala jeszcze przez krótki czas napawać się nieświadomością, by następnie zrzucić na ciebie to wszystko, o czym zapomniałeś.

Zostałam ofiarą własnego umysłu, gdy po przedłużającym się budzeniu otworzyłam oczy i uświadomiłam sobie, że aksamitna, czarna pościel nie należy do mnie. Delikatny, kwiecisty zapach płynu do prania też był mi obcy.

Tak samo, jak pokój, w którym byłam. Idealnie lśniący czystością, bez nawet najmniejszych oznak świadczących o tym, by ktoś tutaj mieszkał. Bez kwiatów, czy ozdób na ciemnych, mahoniowych półkach.

Podniosłam się z ogromnego łóżka, niczym
oparzona i odgarnęłam z twarzy burzę irytujących włosów. Na sobie wciąż miałam ubrania z wczorajszej nocy, co oznaczałoby, że z nikim się nie przespałam.

I bardzo chciałabym powiedzieć, że wylądowałam z jakimś obcym samcem i oddałam mu się w całości, ale niestety prawda była jeszcze gorsza od tego.

Właśnie wtedy do głowy doleciały ostatnie wspomnienia z sylwestrowej nocy.

Przeleciałam wzrokiem po całym pokoju odnajdując na szafce nocnej torebkę, z której po omacku wygrzebałam telefon.

Rozładowany. Świetnie.

Znajomi pewnie odchodzą od zmysłów, a biedna Ariadna postanowiła utracić kontakt z rzeczywistością na co najmniej dziesięć godzin.

Najbardziej upokarzająca scena miała dopiero nadejść, bo uświadomiłam sobie, że sypialnia, w której spałam należała najprawdopodobniej do Finniana Trovato. Wyszłam stamtąd biorąc głębokie wdechy i ocierając spuchnięte, przemęczone oczy, które wciąż pokryte były resztkami wczorajszego makijażu. Czułam się tak paskudnie, że bałam się nawet patrzeć w lustro. Wyszłam z pomieszczenia i powolnym krokiem powędrowałam w kierunku schodów prowadzących na dół.

W głowie już szykowałam sobie całą formułkę, jaką zastosuję w kierunku chłopaka, jednak niedane było mi jej użyć, gdyż w, jak się domyślałam salonie nie zastałam go samego.

Siedział na kanapie i rozmawiał z Aurorą.

Chciałam zawrócić. Naprawdę z całego serca chciałam obrócić się na pięcie i podreptać na górę, ale blondynka w porę skrzyżowała ze mną spojrzenie.

—O, wstałaś. — Uśmiechnęła się ciepło, a ja miałam ochotę zawyć po dostrzeżeniu, jak pięknie wygląda nawet na dzień po imprezie. — Już miałam iść cię budzić.

—Niestety wstałam. — Odparłam, niczym największy męczennik pod słońcem i stanęłam obok nich. — Mocno się martwiliście, że zniknęłam?

—Finnian mi wszystko napisał zaraz po tym, jak pojechaliście. Nawet nie wiesz, jak nam przykro, że miałaś bad tripa.

Nawet nie wiesz, jak mi kurwa też.

—Zdarza się. Szkoda tylko, że w Sylwestra, ale już trudno. — Wydukałam.

—Dobrze, że Finn cię znalazł.

Dopiero wtedy zetknęłam się z jego zielonymi oczyma. Uśmiechnął się szelmowsko, a ja nie chciałam nawet zapaść się pod ziemię. Ja chciałam się tą ziemią kurwa stać.

—No. — Odrzuciłam, a brwi dziewczyny zmarszczyły się, gdy zlustrowała mnie od góry do dołu. Na szczęście postanowiła nie komentować w żaden sposób mojego fatalnego wyglądu.

Senza FineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz